środa, 26 grudnia 2012

UWAGA !!! TAK WŁAŚNIE DZIŚ MIJA ROK OD KIEDY ZAŁOŻYŁAM TEGO BLOGA!!!
Znaczy rok od kiedy rozpoczęłam tę opowieść bo wcześniej była ona na innym adresie. Ale tak czy siak dziękuje wam za ten wspólnie spędzony rok i liczę na następne. Dziękuje Damie i Patrycji które skomentowały bloga na obu adresach . Chciała bym  również o powiedzieć jak to się wszystko zaczęło:
- Więc na początku był chaos z chaosu wyłoniło się Cartoon Network, a na nim anime Bakugan. Później zaczęłam szukać filmików w sieci związanych z bakuganem, oto kilka najlepszych:

http://www.youtube.com/watch?v=mf1CxlcgpUs
http://www.youtube.com/watch?v=RyDgCOjj4Dk (film fajny ale muzyka... bleeee)
http://www.youtube.com/watch?v=uBh7h0I2TI0 (tu z kolei film blee a muzyka fajna XD)
http://www.youtube.com/watch?v=ycHpIUA1PoY
http://www.youtube.com/watch?v=r23vTvR6ZUI
i świątecznie
http://www.youtube.com/watch?v=BAYiVisC2Zs
W końcu natrafiłam na blog Yoru niestety już w tedy był porzucony, ale dzięki niej trafiłam na blog Aroi a od niej do Corn, IsyAlice,Shana, Convel, Aiko, Hiro, Katii i Wolfiego. Do bloga Akemi przyznaje się bezbicia napoczątku byłam źle nastawiona i bardzo tego żałuje bo wystarczyło przeczytać jedną notkę by oczarowałam się tą opowieścią. Dodatkowo zaznaczam że Akemi jest jedną z nie licznych  które wciąż piszą... ( oprócz niej Aroi i Aiko)
Ostatnio wiele blogerek usunęło Bloga, Największe z nich to: Corn, Shana, Katia. Ale wracając do historii czytając te blogi doszłam do wniosku że sama załorzę i tak 16.12.11 zaczęła się nasza przygoda! A teraz coś do poczytania jest to mój referat na Polski będę go podawać w 6 częściach. Zastanawiacie się może dlaczego dodaje swój referat? Ten referat jest oryginalny nic nie zostało w nim zmienione dostałam z niego 4+, ale myślę, że was zainteresuje, oto NIE NOTKA
.......................................................................................................................................


22:00 godzina po której większość ludzi nie opuszcza już swoich domów nie mówiąc już o  bezsensowym włóczeniu się po wąskich, ciemnych, krętych i zupełnie zaśnieżonych uliczkach Moskwy. Mimo to właśnie taką ulicą szło dwoje ludzi(złośliwi mogliby powiedzieć że półtorej człowieka i rzeczywiście mieliby w tym trochę racji) kobieta ubrana w garsonkę koloru butelkowej zieleni tego samego koloru buty na obcasie i jasno zielone rajstopy; rude włosy miała spięte w ciasny kok, obok niej szła mała dziewczynka w wieku ok. 5 lat ubrana w fioletową sukienkę i czarny wełniany sweterek. Wokół panowała cisza którą bez powrotne miało przerwać jedno pytanie.

-Mamo, dokąd idziemy?-spytała brązowooka dziewczynka.
-Do domu aniby gdzie?
-Ale do domu to w inną stronę i w dodatku przez las.-odparła dziewczynka która nie chciała dać za wygraną-Zgubiłyśmy się?
-Nie Lisia tylko...
-Tylko co? a poza tym miałaś mnie tak nie nazywać!
-Lisia czy ty nie dramatyzujesz?
-Nie, jeśli koniecznie chcesz mi zmieniać imię to mów mi Alice.
-Niby czemu Lisiu?
-...Po pierwsze nie Lisiu, a po drugie dlatego, że na drugie mam Alicja.
-To może zostańmy przy pierwszym imieniu?
-Naprawdę chce Ci się za każdym gdy będziesz mnie wołała mówić Anastazja?
-Nie ale mogę Ci mówić Nastka.
-Czyli dokładnie tak jak do mnie mówiłaś przed tą rozmową?
-No... ale się nie martw będę też do ciebie mówić Lisia.
-Ech... z tobą nie da się pójść na kompromis, a niech Ci będzie ta Lisia, ale ciągle nie powiedziałaś mi dlaczego tędy idziemy!
-No wiesz chodzi oto że...
-Że co? Najpierw ten głupi bal... teraz to!
-O co ci chodzi?
-Ja no... nie lubię tak bezsensu chodzić a poza tym nie nakarmiłam dziś Dary ani Izabeli...
- Nie martw się Izabela żywi się jeszcze mlekiem swojej matki ma dopiero tydzień, a Dara sobie coś upoluje.
-No dobra, ale gdzie my idziemy!!!
- Do domu zobacz tu za chwilę jest Moskwa (rzeka) przejdziemy most i już będziemy... Słyszysz?- dodała kobieta szeptem.
-...korki!
-Lisia SPOKOJNIE nie każdy kto za nami idzie jest nie bezpieczny, ale daj mi rękę i trochę przyspieszmy dobrze ale nie przesadzaj po zbytni pośpiech morze go sprowokować...
-Mama nie przesadzasz?
Jednak Vanessa (bo tak miała na imię ta kobieta) miała powody by się niepokoić. Faktem było że od samego teatru idzie za nimi pewien mężczyzna którego spotkała na balu. Co więcej był to człowiek którego bardzo dobrze znała...niestety nie z dobrej strony, niebyła nawet pewna czy ten człowiek takową posiada. Nie spodziewała się go tam spotkać, szczerze mówiąc nie liczyła, że w ogóle jeszcze żyję... Do tej pory nie chciała niepokoić córki jednak przed chwilką do mężczyzny dotłoczyło się
kilka nowych osób. Praktycznie w mawiała sobie że owa osoba jej nie pamięta zbieżność kierunku w którym zmierzają przypadkowa. Jednak wiedziała że tylko próbuje oszukać samą siebie.Vanessa spojrzała na córkę po czym wyjęła z torebki pistolet. Starała się to zrobić tak żeby dziewczynka nie zauważyła niestety nie za bardzo jej wyszło. Jednak Nastka starała się jakby ignorować to co się w okół niej dzieje.
-Lisia gdy przejdziemy przez most pobiegniesz najszybciej jak tylko możesz. Uciekniesz do lasu po czym znajdziesz jakieś wysokie drzewo na którym się schowasz. Nie oglądaj się na mnie i nie wychodź z stamtąd dopóki po Ciebie  nie wrócę jasne?
-Tak, mamo.
-Pamiętaj nie próbuj zgrywać bohatera!!!
-Jasne...
Powoli, starając nie zwracać na siebie uwagi przez most.Nagle ludzie idący za nimi przyśpieszyli.
- Teraz?-spytała dziewczynka.
-Tak.
Zrobiła kilka wolnych kroków po czym przyspieszyła. Biegła jakieś dwieście metrów, po czym zatrzymała się i rozejrzała się za mamą. Z przerażeniem spostrzegła, że nie ma jej z nią, puściła się biegiem tam, gdzie ostatni raz ją widziała. Była już prawie przy moście gdy usłyszała wystrzał. Skręciła i pobiegła w kierunku podlanki. Z dala zobaczyła rysy postaci osuwającej się w cień drzewa. Chwilę później padł drugi strzał...
*  *  *
-Mamo!- wrzasnęła siadając na łóżku, jej serce waliło jak oszalałe. Jednak gdy zorientowała się że jest u siebie w pokoju, natychmiast się uspokoiła. Wstała i zaczęła się ubierać. Po 10 minutach zeszła na dół do kuchni, gdzie ku sowiemu zaskoczeniu ujrzała  czarnowłosą dziewczynę jedzącą płatki.
- Angie, co ty tu robisz? O siódmej!
-Siostra, a może wiesz jaki dziś dzień ?
-Dziesiąty lipca... No tak! twój obóz!
-Miło, że pamiętasz, tylko nie zapomnij mnie odbierać 20 sierpnia z dworca.
- Dobra, dobra. Za ile będzie po ciebie mama Chris?
- Tak właściwie to już jest więc pa!- odpowiedziała otwierając drzwi.
- To cześć
Nim się obejrzała była sama w pustym pokoju. Powoli w stała z krzesła i ruszyła w kierunku gabinetu. Zdjęła z półki  kolejny tom z serii kryminałów Agatchy Christie^^
Była już na 20 stronie, gdy z pomiędzy kartek wypadłą koperta. A w środku niej  znajdował się mały skrawek papieru na którym widniał napis:
Zastaw: 12.
Przedmiot: Srebrny wisiorek
Zastawiony na: 2000 rubli
Kantor "Wymiana" przy ulicy Kaliny 26.
Szybko wstała z fotela i ubrała ciepły wełniany płaszcz i wyszła.
......................................................................................................................................
No więc to jest oficjalne otwarcie tego adresu bloga!!! Cieszcie się i radujcie się nim! Jeżeli ktoś byłby zainteresowany starym adresem to zakładam na nim blog o Królu Szamanów.I z tego miejsca dziękuje Hiroyuki Takei I Spokoyoh bez których chyba bym nie stworzyłabym drugiego bloga.
No i Oczywiście Życzę wam Wesołych i Rodzinnych Świąt. Zdrowia, szczęścia i miłości. I Szczęśliwego Nowego Roku 2013!

środa, 12 grudnia 2012

12.12.12.

Wstawiam tę notkę a właściwie informacje bez okazji tylko ze względu na datę 12.12.12 chciałam mieć notkę dodaną tego dnia^^, Następna notka (lub nie notka) pojawi się 26.12.12. Czyli po końcu świata i w urodzinki bloga (tego pierwszego czyli oficjalne otwarcie tego)^^.A i jeszcze tak na marginesie to dziś ok.12:12^^ dowiedziałam się, że jestem zdrowa i że nie mam już zapalenia nerek ani żadnych powikłań, więc dziękuje wszystkim lekarzom z Centrum Zdrowia Dziecka którzy się mną zajmowali.

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 5 cz.1 (Historia)

Weszła do pokoju zamknęła drzwi i runęła na łóżko.Po raz kolejny próbowała przeanalizować wydarzenia z kilkunastu ostatnich dni. Tak tego po prostu było za dużo.
-* Tak  po prostu  wyszłam z domu a tu pół lasu wyniszczone a na środku (tego co kiedyś było ogrodem) wielka dziura...yyy WTF? Później znajduję rękawiczkę tego przeklętego, zarozumiałego,kłamliwego dzieciucha Lynca, a w niej kartę pamięci z planami maszyny która ma zniszczyć wszechświat. Super nie? No dobra ten chory Vestaliańczyk się na coś przydał. Tak właściwie to nie był taki zły, bardziej pogubiony... Tak ależ oczywiście po otrzymaniu tej wiadomości musiałam wszystko powiedzieć Ruchowi Oporu Bakugan i jeszcze potem odstawić szopkę w stylu jestem załamane bo nie wiem co z przyjacielem. Tak znając jego przysposobienie i zdolność kłamania (której nie posiada) już dawno nie żyje. Trochę szkoda dzieciaka,ale trzeba żyć dalej...No ale jakby tego było mało dwa tygodnie później dziadek dostaje zawału i 3 dni później umiera. Potem ta cała masa rozpraw sądowych, dyskusji oto czy odesłać mnie do domu dziecka na te 2 lata które mi do pełnoletności zostały, czy odesłać mnie cioci która ma bardzo trudną sytuacje w rodzinie...Tak trudną sytuacje mąż trafił do szpitala po wypadku a córka ciągle jest na obserwacji po chemioterapii którą miała 3 lata temu. W końcu stanęło na tym, że mogę tu sama mieszkać a co miesiąc będzie mnie odwiedzał kurator i sprawdzał jak mi idzie. Jak mi idzie? Całkiem dobrze problem w tym że nudno!!! Tak ale cóż zrobić jak się chciało być genialnym dzieckiem i w wieku 16 lat jest się już po studiach (aktorskich,psychologicznych i po Politechnice). Tak... Może zacznę medycynę tak to nawet nie zły pomysł.Taaa... Mój dziadek nie żyje a ja się przejmuje tym że nie mam co robić, ale jakoś nie potrafię, nie wiem na pogrzebie wręcz zmuszałam się do płaczu, nie wiem tego jest za dużo, za dużo emocji,smutku,strachu.Mam dość! Wstała i poszła w kierunku łazienki. Zdjęła to tej pory noszony "galowy" strój w którym jeździła po urzędach.Wzięła krótki prysznic po czym ubrała się w dżinsy i fioletową bluzeczkę na ramiączkach.Wróciła do swojego znów położyła się na łóżku i wróciła do rozmyślań.*Tak od razu lepiej. Byłam po prostu zła i zmęczona.
-A może wcale nie? Może po prostu po raz pierwszy od kilku lat nie bałaś się przed sobą swoich własnych myśli.* Wstała z łóżka i rozejrzała się po pokoju w pewnym momencie zobaczyła siedzącego koło niej  na fotelu nie nikogo innego jak Maskarada.
*
-Co ty tu robisz miałeś mnie zostawić.
-Wiesz to jest ciężkie bo ty mnie tu bez przerwy wywołujesz.
-Niby jak? Jakoś ci nie wieże.
-Alice nie było by mnie tu jakbyś nie chciała.
-Jasne... Niby dlaczego?
-Bo jestem tylko wytworem twojej wyobraźni, zawsze byłem.
-...To mam chorą wyobraźnie a i jest jeszcze taki problem że ci nie wierze!!!
-Możesz Mi nie wierzyć ale to tak ja nie wierzyć sobie!
-Nie będę z tobą gadać!
-Dobra nie chcesz ze mną pogadasz z kim innym.*
Chłopak wstał z krzesła i zdjął maskę. Przed Alice stała teraz mała dziewczynka ok. 8 lat. Ubrana w fioletową bluzeczkę i czarne lekko z prane ogrodniczki.
*-
No to teraz się zacznie. Myślisz ze z Maskaradem miałaś ciężko?
-A ty kto?
-Twój najgorszy koszmar...
-...(poker face)
- Baczność rekrucie, a teraz trzy sprawy po pierwsze w ciągu kilku najbliższych minut przypomnę ci o wszystkim o czym przez te 10 lat próbowałaś zapomnieć.
Po drugie zaraz pójdziesz do stajni  złote runo i odbierzesz  stamtąd  konia Izabel i wyjdź na dwór i zawołaj najgłośniej jak możesz Dara.
Po trzecie zaraz poznasz swojego nowego-starego bakugana i zaczynamy trening.*
                                                     *************
 
Od momentu gdy Alice poznała "To Dziecko"jak zwykła nazywać Lisię (która jakby nie patrzeć była nią) jej życie diametralnie się zmieniło. Zgodnie  ze swoim postanowieniem rozpoczęła medycynę i szło jej to naprawdę nie źle. Jednak jej nowy trener zmuszał ją do powrócenia to trybu nauki z przed śmierci matki. Ćwiczenia śpiewu, aktorstwa, tańca, jazdy konnej, oraz przysposobienia obrono-militarnego były codziennością. Jedyny problem stanowił jej bakugan nie dość że w ogóle nie miał zamiaru się do niej odzywać to nawet nie wiedziała jak ma na imię nie mówiąc już o treningach bakugan które zapowiadała jej Pani Trener. Taaak obietnica że po powrocie Hydranoida do Nowej Vestroi już nigdy nie zagra umarła śmiercią naturalną... No i właśnie gdy żyła sobie tym nowym życiem przyszła wiadomość od jej cudownych przyjaciół którzy stwierdzili że zrobią imprezę z okazji uratowania Nowej Vestroi.
-*Super ja przecież nie mam czasu! Chociaż gdyby tak nie pójść na zajęcia i zwolnić się z treningów to...
-Ta tyś myślała że ja cię z treningów zwolnię nie doczekanie twoje!!!
-Ale to moi przyjaciele ja muszę!
-Nie ty nic nie musisz!
-To znaczy że nie muszę Cie słuchać?
-Eee...no nie... to... To co innego!!!
-Ta, Nie wykręcaj się złapałam cię na gorącym uczynku!
-Och, niech już ci będzie ale na imprezę i tak nie idziesz!
-Czyli rozumiem że nie obchodzi cię nowa bakuprzestrzeń? -
Co? Jak to? Bakuprzestrzeń przecież to niemożliwe.- wypowiadając te słowa "mały trener" ściszył głos.
 -Dlaczego?
-Nie ważne, musisz się przygotować na imprezę!
-Co? przecież przed chwilką mówiłaś...
-No przecież wiem co mówiłam żadnych ale i leć się przebrać!* Po czterdziestu minutach wysłuchiwania rad na temat ubioru, wybrała żółtą długą spódnice, różową bluzkę i szary sweter(Czyli tak jak się ubierała przez całą drugą serie). Oczywiście nie umknęło to od uwag "małego trenera" który to ubrał się w fioletową sukienkę przepasaną czarną  wstążką.
*-Wiesz jak dla mnie to to jest zbyt skromne-wycedziła w końcu mała dziewczynka.
- Nikt cię o zdanie nie pytał. A tak na marginesie to dlaczego tak się ubrałaś?
-No wiesz trzeba wyglądać jak się idzie do ludzi.
-Taaak, ale tylko ja cię widzę.
-Ech, no i co z tego? Będziemy tak stać czy nas teleportujesz?!
-No ale chodzi oto że ja się chyba trochę zmieniłam.
-Co? -No jestem inna
 -No i co z tego?
-No oni mogą tego nie zaakceptować.
-Ech, walniesz jeszcze raz szopkę o niezdarniej dziewczynie która nie wie czego chce i będzie jak znalazł!
-Ałć, tylko nie niezdarna!
-No to co teleportujemy się? Wzięłaś kartę pamięci?
-Tak ale nie wiem po co?
- To nie ważne dowiesz się. * W tym momencie prze teleportowały się pod dom Marucho.Powoli ruszyły w kierunku drzwi gdy usłyszały za sobą znajomy głos.
-Aliiice, jak miło cię widzieć normalnie nie masz pojęcia jak tęskniłam!- wrzasnęła srebrnowłosa i rzuciła się na nią.
 -Eee...Julie, tak wierze Ci tylko mnie puść bo się uduszę!
-Oj tam, oj tam od razu udusisz!
-Julie puszczaj mnie!!!
-Alice, wszystko w porządku?- do rozmowy włączyła się Runo.
-NIE! NIE JEST W... eee... no... znaczy...ja...no...się źle czuje, trochę boli mnie głowa i ten... no...
-Okkk rozumiem, no dobra nie ważne co ty tu robisz?
- Jak to? To Marucho nie robi imprezy z okazji uratowania Nowej Vestroii?
-Tak robi tylko nie wiedziałam że cię...eee...no... To co idziemy?
*-Widzisz oni cię tu nie chcą, patrz jacy przyjaciele!-usłyszała głos małego trenera.
 - Nie, to nieprawda! Ona po prostu nie wiedziała... *
Jej rozmyślania przerwała muzyka. Jakby to powiedzieć głośna muzyka. Szczerze mówiąc nie spodziewała się takiej imprezy po Marucho. Weszła do dużej sali na środku znajdował się ogromny parkiet i scena na której to swoje instrumenty rozkładała jakaś grupa, przy ścianach znajdował się ogromny bufet pełen przeróżnych potraw. Natomiast w rogu sali znajdowała się mała platforma na której rozstawiono stoły i krzesła. Podeszła do jednego z tych stolików i usiadła obok Marucho i w tym momencie rozpoczęła się rozmowa pomiędzy przyjaciółmi:
-Marucho jak idzie budowa bakuprzestrzeni?-spytała Runo.
-Mamy lekkie opóźnienie ale przed rozpoczęciem roku szkolnego wszystko powinno być gotowe.
-Właśnie to już trzecia klasa! Z kim idziecie na bal końcoworoczny?- do dyskusji włączyła się Julie.
-Julie rok się jeszcze nie zaczął!-odpowiedział Dan.
-Może się jeszcze nie zaczął ale, i tak wszyscy wiedzą, że idziesz z Runo.
-No właściwie to nie...
-Co nie idziesz ze mną, jak śmiesz ty, ty... to znaczy... eee... a kto w ogóle powiedział że chcę z tobą iść.
-Wiesz Runo chodzi o to, że ja się wyprowadzam do Beuwie.
 -Serio, nie żartujesz? To znaczy że będziemy mieszkać w tym samym mieście!!!
Wtedy do stolików podszedł Ren.
- Marucho system nad ktòrym pracowałem dziś rano jest już gotów. Hymm... my się chyba nie znamy Ren Carwer.
- Alice Gehabich miło mi. .
*-On mi się nie podoba... Nie ufałabym mu...-stwierdziła Lisia.
-Niby czemu? - Chodzi o to że on... No... On mi kogoś przypomina, w każdym bądź razie na twoim miejscu uważałabym na niego.*.
 - Chcielibyście zobaczyć bakuprzestrzeń wiele się zmieniło od czasu gdy byliście tam ostatnio. -Wiesz Ren, siedziałeś w bakuprzestrzeni cały dzień może tu zostaniesz a ja pójdę z chętnymi i oprowadzę ich. 
 -Dobry pomysł, rzeczywiście przydałaby się mi chwila wytchnienia.
-No dobrze więc są jacyś chętni,  może ty Runo?
-Nie, Marucho, ja muszę porozmawiać z Danem.
*-Alice to twoja szansa idź z nimi do bakuprzestrzeni tylko nie zapomnij karty pamięci!!!
-Ale po co ta karta!? Możesz mi wreszcie wytłumaczyć?
-Później się dowiesz teraz rób co mówię!*.
-Ja chętnie pójdę zobaczyć.
- Dobrze Alice, a są jeszcze jacyś chętni?
 - To jeszcze ja.- odpowiedział Shun.
*-O Shun nie widziałam go tu wcześniej.
-A skąd ty go w ogòle znasz?
- Ma się swoje dojścia...
-Niby jakie?
-Podoba ci się co?
- Nie, skąd ten pomysł?
- Wiesz że mnie nie oszukasz.
- Nie oszukuję!
- Aha, tylko  wiesz jestem tobą, a mnie się on podoba...*  
Trzy osobowa grupa weszła do pomieszczenia z kapsułami teleportującymi.
-Więc tak czynne są dwie kapsuły teleportacyjne, więc wy idźcie przodem a ja do was dołączę. - po słowach Marucho Alice i Shun weszli do kapsuł teleportacyjnych i znaleźli się na środku bakuprzestrzeni.
 *-Wow nigdy czegoś takiego nie widziałam!
- Widziałaś tylko w bardziej leśnej scenerii.
-Co!?
-A nic zobacz Marucho!*
Rzeczywiście w tym momencie blondyn pojawił się koło nich i rozpoczęła się wycieczka po bakuprzestrzeni, po 20 min zwiedzania doszli do centrum kontroli.
- Oto centrum całej bakuprzestrzeni stąd można obserwować jej wszystkie zakątki i przeglądać dane z bitew oraz ją kształtować przy pomocy panelu sterowania.
- Marucho a gdzie przechowywane są dane bakuprzestrzeni?
-W prawdziwym świecie też jest centrum kontroli, nie martw się Alice zaraz do niego pójdziemy. -I wtedy zaczęli się dematerializować tym razem najpierw Shun i Marucho, a dopiero po nich ona. Znaleźli się znowu w normalnym świecie. I od razu podążyli za Marucho do małego pokoiku w którym znajdował się stół i  siedem krzeseł obrotowych, jednak największą uwagę przyciągały ściany które wyglądały, a raczej były głównym dyskiem bakuprzestrzeni.
*-Alice teraz musisz skopiować pliki bakuprzestrzeni!
- Co!?
- Nie dyskutuj tylko rób co ci mówię!!!
-Ale jak ja mam to zrobić?
-Wystarczysz że włożysz tę kartę do tamtego portu USB, a poziom naładowania będzie ci się pokazywał na zegarku.*
Dziewczyna powoli podeszła do ściany i włożyła kartę do portu. Po czym odwróciła się i udała zainteresowanie słowami Marucho.
 -(...) więc jedynymi problemami stojącymi na przeszkodzie temu by odtworzyć bakuprzestrzeń jest to że nie wiemy  jak sprawić by każdy użytkownik mógł dogadać się z każdym w swoim języku i problemy z kapsułami często coś się psuje raz nawet teleportowaliśmy pół człowieka...
-Wiesz Marucho problemy z porozumiewaniem się można rozwiązać zakładając w bakupodach tłumacza a jeśli chodzi o kapsuły to na waszym miejscu sprawdziłabym polaryzację łączeń elektoro-magnetycznych i zwiększyła moc promienia przetwórczego(od aut. Nie mam pojęcia co napisałam).
- Alice to genialne!!! Jak ty na to wpadłaś?
-No wiesz przez wiele lat pomagałam dziadkowi w laboratorium...
-Tylko czym można by wzmocnić promień...
- Mam pewien pomysł tyle że jest trochę kosztowny mianowicie diamenty.
-Taak rzeczywiście to drogie ale możliwe do zrealizowania ale te innowacje opóźnią otwarcie bakuprzestrzeni o kilka miesięcy... Dziewczyna spojrzała na zegarek i poczuła się słabo.
*-Dopiero 20%!!! A zaraz będziemy musieli stąd iść!
- Nie dramatyzuj najwyżej tu wrócisz tylko pamiętaj, że jak już się całe naładuje to masz tylko 10 min zanim włączy się alarm! *
-Alice dobrze się czujesz?-spytał stojący obok niej brunet.
- Tak, jasne.
- Jesteś pewna bo wyglądasz jakoś...
-Nie, Shun naprawdę jest wszystko w porządku.
- Wiecie powinniśmy już wracać- powiedział po chwili blondyn.
Posłusznie ruszyli zanim w kierunku sali z której dobiegały rozmowy przyjaciół.
- Dan jak mogłeś!!! Jak myślisz że po tym wszystkim będę się jeszcze do ciebie odzywać to się grubo mylisz!!!
-Runo proszę!
 -...
- Skoro nie chcesz rozmawiać to morze zatańczysz?
 Gdy weszli do sali zobaczyli jak niebieskowłosa potakuje lekko i chwilę potem wędruje razem z szatynem na parkiet. Za to grupka nowo przybyłych zajęła miejsce przy stoliku jednak po chwili rudowłosa dziewczyna odeszła od stolika w kierunku stoisk z jedzeniem.
- Nie sądziłam że Runo zgodzi się na ten taniec.- zagadnęła Julie.
- Założę się że nie wytrzymają nawet minuty.- odpowiedział brunet.
- Zgoda umowa stoi! -Julie, ale ja nie mówiłem poważnie.
-Ale ja tak, o przysługę!
-No dobrze.
I wszyscy zaczęli przyglądać się tańczącym wkrótce zauważyli że Runo i Dan o czymś rozmawiają i nagle dało się słyszeć krzyk niebieskowłosej.
 -Dan ty łosiu.
-Runo ja nie, Ał!!!-wrzasnął gdy dostał w policzek od dziewczyny.
-Ha! Minuta czternaście wygrałam!!!
- No dobrze to czego chcesz?-Dziewczyna rozejrzała się po sali jej wzrok przesuwał się po każdej rzeczy i osobie w pomieszczeniu i w końcu  zatrzymał się na brązowookiej  dziewczynie idącej do stolika.
- To proste chcę abyś poprosił Alice do tańca.
Poczuł skurcz w brzuchu. Nerwowo spojrzał na dziewczynę która właśnie usiadła przy stole i wzięła się za jedzenie sałatki.
- Alice -powiedział po chwili.
-Tak?- odpowiedziała nakładając jedzenie na widelec.
 -Czy ty...eeee...zatańczysz ze mną?
Rudowłosa podniosła oczy i spojrzała na bruneta przy okazji przełykając groszek który miała w ustach.
- Tak, jasne...- odpowiedziała po krótkiej pauzie.
Ruszyli w kierunku parkietu, a gdy się na nim znaleźli zaczęła grać wolna muzyka. Tańczyli przez chwilę coś na kształt "wolnego" nie szło im to zbytnio a sprawę pogarszała grupka gapiów przy stoliku jednak potem cała sytuacja uległa zmianie.
* Tańczę wolnego... JA tańczę wolnego... Mój dziadek na pewno by tego nie pochwalał... On by wolał abym trenował a nie zaśmiecał se głowę bzdetami*
Spojrzał na dziewczynę która uważnie się mu przyglądała. Nie lubił tego wzroku, przeszywał go, czuł jakby dziewczyna dokładnie wiedziała o czym myśli, jakby czytała go jak otwartą księgę jego uczucia, pragnienia, ambicje...lecz z drugiej strony nie było to spojrzenie złe, denerwujące czy natrętne... To było trudne do określenia... Odwrócił wzrok.
- Jeśli nie chcesz zemną tańczyć nie musisz w zakładzie było tylko  że masz mnie poprosić... Popatrzył jej w oczy w których tym razem zobaczył smutek... Było to jak kopnięcie w brzuch...
*Skąd wie o zakładzie? Czy słyszała  moją rozmowę z Julie? Skoro tak to czemu się zgodziła...*
- Nie Alice ja chce to znaczy... Mi to nie... No... Chce z tobą tańczyć- przez chwilę nie do końca był świadom tego co powiedział dotarło to do niego dopiero po chwili...
Tańczyli przez dłuższy czas... Podczas którego Shun dokonał kilku odkryć: po pierwsze włosy Alice i ona sama dość intensywnie pachną jaśminem, po drugie lubi tańczyć... Z nią...Zrobił nieznaczny krok w przód i przytulił dziewczynę wydawała się zdziwiona ale  wkrótce oddała uścisk, i dalej tańczyli wtuleni.
*-Alice ja nie chcę przeszkadzać...
- Przeszkadzasz!
-Ale karta już się naładowała!
- Jeszcze 5 minut...
- Nie masz 5 minut, nie chciałam wam przerywać ale zostały ci trzy...*
 Dziewczyna odskoczyła od chłopaka jak oparzona.
 -Coś się stało? -spytał.
 -Nie ja tylko...tylko muszę iść do łazienki.
Ruszyła szybkim krokiem w kierunku toalety.
*-Jak ja się teraz tam dostanę? No jak?
- Spokojnie! 
 - Jak ja mam być spokojna!?
- Przecież możesz się teleportować.*
Po chwili znalazła się w pokoju z panelem sterowania i wyjęła kartę z portu spojrzała na zegarek była 1:00  ( czasu Moskiewskiego).
*Muszę wracać... * Pomyślała i wróciła do przyjaciół.
 -Wiecie powinnam już wracać do domu.
- Co już? Przecież dopiero 13:00.- stwierdziła Runo.
-Tak wiem ale u mnie to będzie pierwsza nad ranem, a jutro trzeba do szkoły.
Wszyscy przyjaciele wstali by się z nią pożegnać dopiero teraz zobaczyła że nie ma wśród nich Shuna.
- Eee a gdzie Shun?
- Wyszedł jakiś czas temu, a co?
-A, nic...nic… To do widzenia!
Przeszła parę kroków po czym aktywowała kartę teleportacją momentalnie znalazła się w domu opadła na fotel i od razu usnęła.
                                              ...............................................
W tym czasie na dachu domu Marucho siedział Shun. Patrzył w niebo na przepływające chmury był sam, sam ze swoimi myślami…. 
                                                         *******************
                                        Promienie słońca powoli zaczęły się nasilać, tak aby w końcu udało się im przebić przez fioletową firanę i spokojnie módz rozświetlić pokój. Dziewczyna która do tej pory bezruchu siedziała na fotelu lekko się drgnęła i rozchyliła powieki. Spojrzała na zegarek, była 10:30
przez chwilę miała ochotę wstać, ale zorientowała się że jest niedziela i znów zamknęła oczy. Jednak nie dane jej było nacieszyć się snem, bo wkrótce usłyszała wrzask.
-Wstawaj ty leniu patentowany!!!
Rudowłosa rozejrzała się po pokoju i gdy w końcu ujrzała dziewczynkę w czarnych ogrodniczkach uśmiechnęła się szyderczo.
- To na lenistwo można gdzieś zdobyć patent?
- Ehhhh... Ja mam na ciebie zły wpływ...
-No... I jedyną osobą którą którą możesz za to obwiniać jesteś ty!
- Nie prawda! Mogę obwiniać ciebie!
-Lisia, ja jestem tobą...
-Yhhhhhh ty! No Wstawaj ty leniu bez patentu!!!
Na te słowa dziewczyna która teraz leżała na fotelu " do góry nogami" parsknęła śmiechem, taka kłótnia pomieszana ze śmiechem trwała jeszcze z pół godziny po których wreszcie udało się przekonać "lenia bez patentu" do wstania i rozpoczęcia pracy przy komputerze.
*-No dobra, zgrałam już wszystkie pliki i co dalej?
- Przejrzyj je!
- Przejrzałam i co?
- Wszystkie?
- Taaak.
- Jesteś pewna?
- Tak.
-Całkowie?
- Tak!
- A to przeglądałaś?- Powiedziała wskazując link po środku tabeli.
-Nie... -powiedziała i nacisnęła Ikonkę, w pokoju rozległa się powolna melodia. - No i co ? Jakaś smętna melodia.
- To nie jest zwykła melodia to kod.
- Kod?
-Neathianśki kod S.O.S!
- Neatco?
- Neathia taka planeta!
- Planeta? A ty skąd to wiesz?
-Nie wiem...
-No przecież...
-No zmieńmy temat!
-Przestań!
-No co?
- Znowu to robisz!
- Co?
- Znowu jakieś tajemnice, ty mi nic nie mówisz! Jak niby mam sobie coś przypomnieć?
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Nie, chce wiedzieć teraz!
-Ale co?
-Wszystko!
-Jesteś pewna...
-Tak.
-Czasem lepiej czegoś nie wiedzieć.
- Mów!
-Alice jeśli dowiesz się wszystkiego to już nie będę mogła ci w niczym pomóc.
- Przeżyje to jakoś!
- No dobrze, skoro chcesz.-dziewczynka wstała z podłogi (na której wcześniej siedziała) i podeszła do Alice. Dotknęła jej ręki po czym wymamrotała coś na kształt „żegnaj" i znikła.
Alice poczuła ostry ból głowy. Powoli zsunęła się z krzesła na podłogę przez jej mózg  przechodziło tysiąc obrazów, tysiąc wspomnień...      
.......................................................................................................................................................................
No więc cały ten rozdział poświęcony jest temu co działo się z Alice od opuszczenia Młodych Wojowników do teraz i żeby nie było że ja nagle takie długie notki piszę. Generalnie w originale (na starym blogu) to były 3 części ale postanowiłam już tak dłużej nie rozwlekać proszę o to co zwykle: o imię dla hipogryfa i tytuł dla le filmu.                               

 

piątek, 23 listopada 2012

Le film ( aut. Julie Makimoto) i spodziewana niespodzianka urodzinowa

Le Filmu ciąg dalszy tym razem dedykacja dla Bogi (W Notce Paulin) WSZYSTKIEGO NAJ!!! 100000000000000000000000000000000000000000000000000000lat!
  i jeszcze ci w notce kilka razy złoże.

....................................................................................................................................
Szłam powoli ulicą, byłam potwornie zmęczona, co prawda miło było się spotkać z dziewczynami z podstawówki, ale...
No właśnie to już nie było to samo, jakby to powiedzieć zmieniłam się z resztą tak samo jak one. W ogóle to głupio wyszło bo to w końcu były Pauliny urodziny a ja nic dla niej nie miałam! Nic! Stanęłam jak wryta. Co oznaczało że wpadłam na szatański plan. Otworzyłam mój notatnik  i znalazłam w Mieście bakuganów, ale oczywiście nie sama! Obok mnie stała dziewczyna mniej więcej mojego wzrostu o blond włosach i <> oczach. Spojrzała na mnie nie pewnie, po czym przemówiła:
-O Cześć Ania, chwila co ty tu robisz, nie chwila! Co ja tu robię? A w ogóle gdzie ja jestem?!
- No to może ja zacznę od końca: W mieście bakuganów, ściągnęłam Cię tu, umiem się tu teleportować i tu nazywam się Dara a ty Paulin.
-Dlaczego tak?
-Bo tak!
-Aha a ściągnęłaś mnie tu ponieważ?
-Ponieważ potrzebuje twojej pomocy! Masz tu ten scenariusz i przetłumacz mi go na ludzki!
-Dlaczego Ja?
-Bo mój ostatni tłumacz leczy się u psychiatry po próbie przetłumaczenia tego, a ty jesteś w klasie humanistycznej więc powinnaś dać se rade!
- Co?
-Zadajesz zbyt dużo pytań wiesz? - powiedziałam podając jej gruby plik papierów.
-Eee Dara kto to pisał?
- Taka jedna a co?
- Jest gorzej niż jakbyś pisała ty! No zobacz np. tu jest napisane...
- Tak, wiem robię dużo błędów! Nie musisz tego podkreślać!
-Okkkk, a co to znaczy "wszyscy robią iu iu"?
-Nie wiem i chyba nie chce wiedzieć weź te kartki, tu masz biurko długopis i tłumacz to, a ja wracam za dwie godziny! Pa!
-Chwila co!?
-Pa pa!- od krzyknęłam odchodząc w kierunku planu zdjęciowego na którym zastałam Runo.
-Hej- zagadnęłam.
-O cześć Dara co tam?
-Wiesz z tego co pamiętam to ty pomagałaś Nice w przygotowaniu dla mnie imprezy?
-No tak!
-To mam do ciebie małą prośbę...-powiedziałam po czym wyszeptałam kilka zdań.
-Ok no to co robimy imprezkę! Już dzwonie do wszystkich!

Perspektywa Paulin (pisana przez mnie)
  
Zostawiła mnie tak po prostu mnie zostawiła! Ja jej dam najpierw nie pamięta o moich urodzinach a teraz to! No trudno... Siądę i coś napisze.
Po dwudziestu minutach bezsensownej pracy, postanowiłam przejść się po planie zdjęciowym. W pewnym momencie znalazłam się na ciemnej i pustej scenie.
(Moja perspektywa) ............................................................................
.
-Wszystkie go Naj! - wrzasnęłam wyskakując z szafy
( Nikola jeśli będziesz to kiedyś czytać to wiedz że to ty mnie zainspirowałaś) Nastała krępująca cisza. Odwróciłam się i spojrzałam na Młodych Wojowników. -Ej !teraz wy, tak?
( zauważyliście że jeszcze dwie notki temu jak Julie zrobiła tak samo to było to wynikiem jej nieogarnięcia, a teraz gdy ja to robię to jest to objaw nieogarnięcia całej reszty? Ale jako autorka to se mogę (^_^)) Cała reszta wylazła zza różnych stołów i innych mebli, śpiewając sto lat (Na rożne sposoby< coś nie za dużo tych nawiasów?>)
Ustawiłam Paulin na najwyższym stopniu sceny i zaczęłam składać moje długaśne życzenia.
-To po pierwsze 100000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000 lat (tak jak we wstępie) po drugie: zdrowia, szczęścia, pomyślności, radości
 ( a to nie to samo co szczęście?)
samych szóstek, wielu prawdziwych przyjaciół i oczywiście cierpliwości przede wszystkim do mnie, Eee... Wielu okazji do spotykania się ze znajomi, w szczególności ze mną. Wielu nowych znajomych i przyjaciół i nie zapominania o tych starych ( czyt. Mnie) Tego żebyś w miarę szybko poprawiła mi ten scenariusz... Czego by tu jeszcze... Dużo prezentów, koników pony i uśmiechu. ( Aha Bogi te życzenia są tak półżartem :p )
-Wow, to były długie życzenia no nie mogę narzekać, dlaczego życzyłaś mi kucyków pony?
-Nie wiem, ściągnęłam to od Misi, ai prezent dla ciebie oto Haos Leonidas, ale mów mu Leo. To będzie twój bakugan jakbyś jeszcze kiedyś tu wpadła. - popatrzyła na kulkę która w tym momencie rozłożyła się w psa.
- Dzięki, wygląda... Fajnie- powiedziała i schowała Leo do kieszeni.
( zauważyliście że wszystkie moje koleżanki mają Bakugana psa? )
Na dobra to zaczynamy imprezę zgadnij kogo dla ciebie ściągnęłam: specjalnie dla ciebie zaśpiewa Katie Melua w kwartecie z Hanką z M jak miłość i Ryśkiem z Klanu i Joanną Pach-Żbikowską!
-Dobra Katie Melua rozumiem, Hankę i Ryśka też,ale panią Joannę...
- Ale to nie dla ciebie, chcę autograf ze zdjęciem! A teraz przepraszam bo idę po niego a może potem pozabijam chłopców moim tańcem.
-Jak to?
- Ja naprawdę nie umiem tańczyć!
Perspektywa Paluin( pisana przeze mnie)....…....................
....................
Usiadłam przy stoliku i wzięłam się za jedzenie sałatki z truskawek (*^^*). I wtedy do mojego stolika podszedł hipciu (prawdziwy hipopotam tyle że w garniturze i pod krawatem < niech mnie ktoś powstrzyma bo was za nawiasuje>)
- Agentko 002 Bogumiło Blond mam nowe zadanie dotyczące misji „Czosnek w windzie" resztę informacji uzyskasz od agentki "Cicha Woda" hasłem jest "hudzialudzia". - powiedział po czym odszedł zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. O co mu chodziło? ( taa bo u mnie w moim  świecie gadający hipopotam w garniturze to normalka(^_^))
Moja perspektywa...................
.......................................................................
Po wykończeniu wszystkich osobników płci męskiej moim "cudownym" tańcem ( ha powaliłam ninje!!! Rzecz jasna o Shuna mi chodzi!) podeszłam do stolika przy którym siedziała Paulin.
-O cześć Dara, nigdy nie zgadniesz co mi się przytrafiło. Podszedł do mnie hipopotam i...
- Hipopotam!? Coś do ciebie mówił?
- Jakieś bzdury o agentce Cicha Woda i o jakieś operacji Czosnek w Windzie...
-Operacja Czosnek w Windzie! Co o niej mówił?
-Hasło hudzialudzia.
- Czyli jednak...
- Jednak co?
-Pamiętasz jak w szóstej klasie na urodzinach Sary doszłyście do wniosku że jestem rosyjską agentką?
- No...
- To miałyście w sumie prawie racje.
-Co?! O_o
- No a co do tego czosnku w windzie to... W platerkach w windzie jest bomba a my musimy ją rozbroić.
- Co?! X_x
-Nie ważne choć!- wrzasnęłam ciągnąc ją za rękaw do mojego samochodu ( Bo ja rzecz jasna umiem prowadzić^^). W te leciała muzyczka z Bonda. I ściemnienie.
..............................
....................................................................................................
Tak więc droga Bogumiło sto lat, szczęścia, radości, itp. itd. No już się tego dzisiaj nasłuchałaś i naczytałaś a ode mnie to ok. 20 razy. Te życzenia w notce wiem trochę średnie... Tak to teraz się trzeba do czytelników zwrócić ( jakbym ich miała :(  )No więc tak następna notka mam nadzieje pojawi się jeszcze w tym miesiącu, jeśli nie to będziecie musieli przeżyć kolejny dzień na planie " le filmu" ponieważ chciałabym coś wstawić na mikołajki. No  to czas na prośby do ludu: po pierwsze imię dla Bakugana Hipogryfa domeny Pyrus, Po drugie ( uwaga nowość < znowu zaczynam z nawiasami ehhhh> ) Proszę was o wymyślenie tytułu dla "le filmu" bo przecież Julie zrzuciła to na mnie a ja w ogóle nie mam pomysłów ani czasu .

Rozdział 4, Moskiewski Wieczór

22:00 godzina, po której większość ludzi nie opuszcza już swoich domów nie mówiąc już o  bezsensownym włóczeniu się po wąskich, ciemnych, krętych i zupełnie zaśnieżonych uliczkach Moskwy. Mimo to właśnie taką ulicą szło dwoje ludzi(złośliwi mogliby powiedzieć, że półtorej człowieka i rzeczywiście mieliby w tym trochę racji) kobieta ubrana w garsonkę koloru butelkowej zieleni tego samego koloru buty na obcasie i jasno zielone rajstopy; rude włosy miała spięte w ciasny kok, obok niej szła mała dziewczynka w wieku ok. 5 lat ubrana w fioletową sukienkę i czarny wełniany sweterek. Wokół panowała cisza, którą bez powrotne miało przerwać jedno pytanie. 
-Mamo, dokąd idziemy? -spytała br
[A1] ązowooka dziewczynka.
-Do domu aniby gdzie?
-Ale do domu to w inną stronę i w dodatku przez las.-odparła dziewczynka która nie chciała dać za wygraną-Zgubiłyśmy się?
-Nie Lisia tylko...
-Tylko, co? A poza tym miałaś mnie tak nie nazywać!
-Lisia czy ty nie dramatyzujesz?
-Nie, jeśli koniecznie chcesz mi zmieniać imię to mów mi Alice.    
-Niby, czemu Lisiu?
-...Po pierwsze nie Lisiu, a po drugie, dlatego, że na drugie mam Alicja.
-To może zostańmy przy pierwszym imieniu?
-Naprawdę chce Ci się za każdym, gdy będziesz mnie wołała mówić Anastazja?
-Nie, ale mogę Ci mówić Nastka.
-Czyli dokładnie tak jak do mnie mówiłaś przed tą rozmową?
-No... Ale się nie martw będę też do ciebie mówić Lisia.
-Ech... Z tobą nie da się pójść na kompromis, a niech Ci będzie ta Lisia, ale ciągle nie powiedziałaś mi, dlaczego tędy idziemy!
-No wiesz chodzi oto, że...
-Że co? Najpierw ten głupi bal... Teraz to!
-O co ci chodzi?
-Ja no... Nie lubię tak bezsensu chodzić a poza tym nie nakarmiłam dziś Dary ani Izabeli...
- Nie martw się Izabela żywi się jeszcze mlekiem swojej matki ma dopiero tydzień, a Dara sobie coś upoluje.
-No dobra, ale gdzie my idziemy!!!
- Do domu zobacz tu za chwilę jest Moskwa (rzeka) przejdziemy most i już będziemy... Słyszysz?- Dodała kobieta szeptem.
-...Kroki!
-Lisia SPOKOJNIE nie każdy, kto za nami idzie jest nie bezpieczny, ale daj mi rękę i trochę przyspieszmy dobrze, ale nie przesadzaj po zbytni pośpiech morze go sprowokować...
-Mama nie przesadzasz?
Jednak Vanessa, (bo tak miała na imię ta kobieta) miała powody by się niepokoić. Faktem było, że od samego teatru idzie za nimi pewien mężczyzna, którego spotkała na balu. Co więcej był to człowiek, którego bardzo dobrze znała?..Niestety nie z dobrej strony, niebyła nawet pewna czy ten człowiek takową posiada. Nie spodziewała się go tam spotkać, szczerze mówiąc nie liczyła, że w ogóle jeszcze żyję... Do tej pory nie chciała niepokoić córki jednak przed chwilką do mężczyzny dotłoczyło się 
kilka nowych osób. Praktycznie w mawiała sobie, że owa osoba jej nie pamięta zbieżność kierunku, w którym zmierzają przypadkowa. Jednak wiedziała, że tylko próbuje oszukać samą siebie. Vanessa spojrzała na córkę, po czym wyjęła z torebki pistolet. Starała się to zrobić tak żeby dziewczynka nie zauważyła niestety nie za bardzo jej wyszło. Jednak Nastka starała się jakby ignorować to, co się wokół niej dzieje. 
-Lisia, gdy przejdziemy przez most pobiegniesz najszybciej jak tylko możesz. Uciekniesz do lasu, po czym znajdziesz jakieś wysokie drzewo, na którym się schowasz. Nie oglądaj się na mnie i nie wychodź z stamtąd dopóki po Ciebie  nie wrócę jasne?
-Tak, mamo.
-Pamiętaj nie próbuj zgrywać bohatera!!!
-Jasne...
Powoli, starając się nie zwracać na siebie uwagi przez most. Nagle ludzie idący za nimi przyśpieszyli.
- Teraz.-spytała dziewczynka.
-Tak.

Zrobiła kilka wolnych kroków, po czym przyspieszyła. Biegła nawet się nie oglądając. Każde normalne dziecko zachowałoby się tak samo... No może prawie tak samo... Różnica polegała w tym, że ona doskonale wiedziała, co zrobić, w jej postępowaniu nie było miejsca na panikę czy po prostu strach... Niestety przewagę wzięło coś innego konkretnie zbyt wielka ambicja i niepewność. Pomimo faktu, że bez przerwy powtarzała sobie, co ma robić to i tak nie wyszło:
-*(myśli)biegnę znajduję dobre drzewo i na nie wchodzę. KONIEC...Koniec? Tylko tyle? Nie, to za proste! Nie, co ci matka mówiła! Nie zgrywać bohatera, tak! Ale przecież to nic złego... Nie skup się na dobrym drzewie!* Trochę zwolniła. Zaczęła rozglądać się po lesie w końcu zobaczyła dużą i rozłożystą sosnę (na tyle na ile sosna może być rozłożysta)

Powoli wspinała się na drzewo, gdy usłyszana dźwięk wystrzału, przyspieszyła. Usiadła na jednej z gałęzi i wtedy dopadły ją niepewności. 
-*A co jak sobie nie poradzi. Nie to nie możliwe ona wie, co robi to mnie wszystkiego nauczyła, tak! Tak a co jeśli... Przecież już od 20 lat nie była w swoim "zawodzie". Może jednak.* Zeszła z drzewa i podążyła w kierunku, z którego dobiegały głosy, ale gdy doszła na miejsce zobaczyła tylko Vanesse siedzącą na pniu drzewa. Kobieta wstała i popatrzyła na swoją córkę.
-Co ty tu robisz?- zapytała
-Eeee...Ja
-Miałaś czekać aż do ciebie przyjdę.
-Wiem, ale...
-Ale co? Mówiłam Ci żebyś nie próbowała zgrywać bohatera! Wiesz, co mogło się stać!


Po pokoju rozległ się alarm budzika. Powoli wstała i rozejrzała się po pokoju. -*Taaak znowu przed zaśnięciem czytałam pamiętnik mamy. No i się potem ma się dziwne sny ni to moje wspomnienia ni to jej... Dziwne niby jeden dzień a właściwie jeden wieczór a tyle się w moim życiu zmieniło, ale przecież to nie była jedyna nagła zmiana... tak właściwie to moje życie składało się w większości z nagłych zmian ale ta była pierwsza... Do tej pory żyłam sobie spokojnie z matką, wielką aktorką teatralną znaną w całej Moskwie, która miała jedn mały sekret z przeszłości. I z dnia na dzień ta sama kobieta odeszła z pracy przez jakiś czas było o tym głośno, po czym wszyscy o niej zapomnieli. Mamusia zaczęła od tej pory zajmować się poważnie nauką. Hala sportowa znajdująca się przy ich domu zmieniła się w laboratorium, nie prowadziła już ze mną codziennych zajęć artystycznych. Śpiew, sztuka i jazda konna była tylko w niedziele, a aktorstwo i balet, ( na który odtąd chodziła do domu kultury) w sobotę. Każdy inny dzień składał się z nauki  chemii, fizyki, biologii, techniki, informatyki, matematyki, angielskiego, chińskiego, japońskiego, francuskiego, niemieckiego, hiszpańskiego i polskiego <nie mogłam się powstrzymać od autorki> oraz wymyślonego przez mamę przedmiotu przysposobienia obronno-militarnego. *Popatrzyła na zegarek. *O kurcze już ósma! *
Wstała i ruszyła w stronę łazienki. Po porannej toalecie podeszła do szafy i wyjęła z niej Czarną spódnice tego samego koloru żakiet, fioletową koszulę i rajstopy. Tak ubrana zeszła na dół i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła Angie u braną w piżamę i Chris robiącą śniadanie.
-Angie, co ty tu robisz? Dlaczego jeszcze nie jesteś w mundurku już jest?8.30!·
-Alice dzisiaj jest sobota!- stwierdziła blondynka odchodząc od kuchenki-No dobra jedzcie za godzinę musimy być na lotnisku i odebrać Soon.
-Musimy jechać wszyscy?!- spytała Angie.
-Nieee, może jechać sama Chris a ty i ja tu zostaniemy i zrobimy we dwie sobotni trening.- powiedziała rudowłosa do brunetki.
-Wiesz z tej strony lotnisko nie jest takim złym miejscem to, kiedy jedziemy?
-Zaraz! Kto prowadzi?- odpowiedziała Chris z lekką nadzieją w głosie.
Ja-odpowiedziała brązowooka biorąc ze stolika klucze i idąc w kierunku drzwi- Idę odpalać samochód a wy macie być za 15 minut gotowe i czekać na mnie na dworze.
Wyszła z domu i podeszła do całkowicie ośnieżonego auta. Wzięła szufelkę i zaczęła odgarniać śnieżną pokrywę. Gdy w końcu jakimś cudem dostała się do drzwi samochodowych okazało się, że to dopiero początek jej problemów po pierwsze samochód w ogóle nie chciał zapalić, więc musiała wysiąść i sprawdzić, co z akumulatorem okazało się, że jest rozładowany. Poszła po motocykl i drutami odpaliła od niego. Po drugie dziewczyny były już gotowe do wyjścia i czekały na nią. Po zmaganiach z akumulatorem bez większych problemów dojechały na lotnisko, na którym już czekała na nie Soon. Pakowanie bagaży do samochodu nie zajęło dużo czasu (nie było ich zbyt wiele) wszyscy cieszyli się z jej powrotu (Chris, dlatego że następnym razem jedzie ona, Angie tym, że następnym razem jedzie Chris, a Alice dokładnie tym samym). Niestety sielankowy nastrój nie trwał zbyt długo. Zaczęło się niewinnie-od prostego pytania.
-Jak było?-Cisze w samochodzie przerwał głos Chris.
-Dobrze, Wszystkie bakugany znalazły nowych wojowników.-odparła niebieskooka.
-Nie udawaj doskonale wiesz, o co pytam czy poznałaś kogoś interesującego?
-Nie Chris nie mam chłopaka, ale spotkałam kogoś dziewczynę Kuso-Runo.
Samochód gwałtownie zahamował.
-Jak to? Gdzie? Rozmawiałaś z Nią?-momentalnie na dziewczynę spadł grad pytań ze strony brązowookiej.
-To znaczy...Ja na nią wpadłam na jednej z głównych ulic bakuwyspy. Ona tak jakoś nie szczęśliwie upadła i zemdlała, więc wzięłam ją do hotelu i gdy się obudziła kazałam jej iść do szpitala.
-Ale ona o nic się ciebie nie pytała i czy powiedziałaś jej coś o mnie?
-Pytała się, co się stało a potem, gdy doszła do siebie po prostu wyszła.
-Ok, nieważne, gdy dojedziemy do domu każdy rozejdzie się do swoich zajęć. Angi i Chris zróbcie dziś trening. Soon ty ugotujesz obiad. Nie przeszkadzajcie mi będę u siebie.
Po dojeździe do domu. Każdy poszedł w inne strony. Rudowłosa dziewczyna poszła do swojego pokoju. Po wejściu do pomieszczenia usiadła przy biurku wzięła leżący obok album i  zaczęła przeglądać zdjęcia. Momentalnie na jej kolanach znalazł się czarny kot i wychylając łepek ponad blat mebla też przyglądał się ilustracją. Dziewczyna mimowolnie zaczęła gładzić futerko zwierzęcia jednocześnie myśląc o czasach spędzonych w Młodych Wojownikach i o tym, co było potem.
.........................................................................................................................
Nareszcie 4 rozdział ukończony. Tak, wiem długo to trwało i wiem, że bardzo tęskniliście. No w każdym bądź razie mam do was kolejną sprawę, (bo w poprzedniej okazaliście się bardzo pomocni) tym razem chodzi o bakugana Pyrusa ( imię i postać)
A i jeszcze sprawa organizacyjna następne kilka rozdziałów będzie opisywać historie Alice po opuszczeniu Młodych Wojowników (od bodajże 47 odcinka bakugan Nowa Vestroia)


 [A1]

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 3 Wymiar Zagłady


Był szary deszczowy dzień ulicą Pojednania biegła Niebieskowłosa dziewczyna w oczach miała łzy kierowała się do centrum. Niewiele widziała wszystko wydawało się jej rozmazane. W pewnym momencie potknęła się o coś. Upadła w dość nieszczęśliwy sposób uderzyła się w głowę, straciła przytomność.
Powoli otworzyła oczy, zobaczyła, że leży na łóżku w małym pokoiku. Wstała i poczuła piekący ból szybko usiadła. Drzwi  do pokoju otworzyły się w progu stanęła ruda dziewczyna.

-Widzę, że już wstałaś.
-Aaalice?- powiedziała zielonooka wstając z łóżka.
-Nie. Musiałaś mocno się walnąć. Chociaż niektórzy twierdzą, że jesteśmy podobne. Runo, co ty robisz?
-Wychodzę  stąd a co nie widać!
-Ale to są drzwi szafy. Naprawdę mocno się uderzyłaś. Trudno, nie mam na ciebie czasu o czwartej mam samolot. Odprowadzę Cię do szpitala i jadę na lotnisko.-oznajmiła niebieskooka nieznajoma.
-Kim ty w ogóle jesteś? Skąd wiesz jak mam na imię? I skąd znasz Alice? - odparła Runo powoli odsuwając się od szafy.
-Nazywam się Celin Onson. Ale Wszyscy mówią na mnie Soon. Znam cię bo poznałam twojego chłopaka i dwóch przyjaciół gdy jeszcze bakuprzestrzeń istniała Dan pokazał mi twoje zdjęcie i zaczął coś gadać ale go nie słuchałam i jaką Alice? nie znam nikogo takiego.-odparła czerwonowłosa próbując jakoś zamaskować swój błąd.
-Nie znasz? wydawało mi się że... Nie ważne. Gdzie ja jestem?
W hotelu Pyrus chyba wiesz jak stąd trafić do domu? Bo ja nie mam już czasu została mi godzina a jeszcze się nie spakowałam!- wrzasnęła po czym szybkim ruchem sprawiła że Runo znalazła się za drzwiami pokoju zanim zdążyła odpowiedzieć. 
Szła długim, ciemnym korytarzem. Hotel Pyrus nie należał do najbogatszych właściwie jego największą zaletą była niska cena. Ta dziewczyna jak jej tam... Soon mówiła, że Dan jej o niej wspominał... Chwila Dan! Przyśpieszyła wyszła z nie dużego hotelu i skierowała się w stronę centrum.    

******
Spadali dość długo nie wiedział ile nie obchodziło go to. Rozejrzał się Marucho z przerażeniem  patrzył w dół próbując zlokalizować grunt, natomiast Dan wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. Spojrzał w dół, przez chwilę wydawało mu się, że zobaczył coś, co przypomniało lód. Niedługo potem cała drużyna znalazła się w dziwnej krainie.
- Gdzie my jesteśmy?- spytał zdezorientowany Dan.
-Chyba jakimś innym wymiarze.-stwierdził Radizen- Pozostaje pytanie :Jak się stąd wydostać?!
-Przecież Drago potrafi otwierać przejścia pomiędzy wymiarowe- powiedział Marucho spoglądając na bakugana.
Racja- Drago odwrócił się i wysłał potężny promień w kierunku nieba, ale pomimo tego nic się nie stało.
-Jak to moc Drago nie działa? -zapytał Dan, po chwili dodał-To znaczy że to musi być...Wymiar Zagłady!
To co robimy?-spytał z niepokojem blondyn.
Nie wiem-odparł szatyn-A ty Shun? Shun! Gdzie on się znowu podział?
Poszedł się przejść i rozejrzeć-odpowiedział Jaakor.

Biegł przed siebie. Postanowił znaleźć z tond jakieś wyjście chociaż i tak wszystko mówiło mu   że to bez sensu...Przecież z Wymiaru Zagłady nie ma ucieczki! Ostatnim razem uratowało ich Sześciu Legendarnych Bakuganów, ale ich już nie było...Natychmiast się zatrzymał. *To koniec... stąd niema ucieczki .*Szybko otrząsnął się z tych myśli.* Nie! Zawsze jest jakieś wyjście! *Usiadł na jednym ze lodowych odłamków. *Tylko, jakie? W końcu, gdy Maskarad zesłał ich tu, nie oczekiwali, że Apollonir i reszta pomogą im. Może i tym razem stanie się coś nie oczekiwanego?

Maskarad, za każdym razem kiedy o nim myślał zalewała go krew.Nie wiedział co o nim myśleć, z jednej strony pod koniec pomógł im, uratował Dana, no i przez cały czas była nim Alice a na nią nie potrafił być zły nie wiedział czemu ale nie potrafił...z drugiej strony przecież to on zsyłał tu wszystkie bakugany to on pomagał Nadze, gdyby nie on to żadne z nich nie znalazłoby się w takim niebezpieczeństwie jak Dan i był przeciwieństwem wszystkiego co lubił w Alice...
No właśnie Alice, ostatnio dość często o niej myślał, jak na niego zbyt często...Głupio było mu przyznać, ale tęsknił. Bo jakby nie patrzeć swego czasu łączyła ich głęboka przyjaźń, może coś więcej? Była miła, uprzejma i łatwo wierna, to w końcu ona zawsze ich godziła, to ona odkryła, że Maskarad wyzwał go na pojedynek... Wiedziała, że kłamał! Ale skąd? Przecież tylu osobom wcześniej i później uwierzyła, ale jego na kłamstwie przyłapała. *Im dłużej o tym myślał tym bardziej miał wrażenie, że coś wtedy było nie tak...  Wstał i ruszył w stronę przyjaciół.
..........................................................................................................................................................
No i nareszcie udało się skończyć! Tak wiem miała być Alice no i w pierwszej wersji opowiadania była, ale coś mi nie pasowało, więc jest tak jak jest. Obiecuje jednak że cały następny rozdział będzie poświęcony tylko i wyłącznie jej. Aha i mam do was malutką prośbę mam pewien problem z wymyśleniem bakugana ma on być domeny Prus  i mieć postać Hipogryfa .( chodzi mi oto żeby pomóc mi wymyślić imię bakugana)  

niedziela, 30 września 2012

Rozdział 2,Misja


Była  za  dziesięć siódma,  niebiesko  włosa dziewczyna  siedziała  na ławce  koło umówionego z przyjaciółmi  miejsca  spotkania. Myślała  o wyprawie, to ona miała kontrolować bitwę ( Mira źle się poczuła i została w bazie). Nie wiedziała czy sobie poradzi co prawda robiła to już kiedy Mira trafiła  do szpitala, ale jeszcze  nigdy nie walczyli przy pomocy nowego systemu! A co jeśli coś pójdzie nie tak!? Zobaczyła zmierzającego w jej stronę Marucho. Chwilę później ( dokładnie o 7:00) pojawił się Shun. Nie było jeszcze Dana. Ciekawe skąd wiedziała, że tak będzie? Po jakimś pół godzinnym czekaniu, na horyzoncie pojawił się rower szatyna. Oczywiście po dotarciu  na miejsce dostał długie kazanie od zielonookiej ( co opóźniło wypłynięcie o kolejne pół godziny). Po skończeniu kolejnej twórczej dyskusji skierowali się do łodzi podwodnej. Nie płynęli zbyt długo, wyspy nie były od siebie zbytnio oddalone, właściwie to z plaży jednej było widać drugą. Dan, Shun i  Marucho wysiedli z łodzi  pozostawiając ją samą. Mieli zadzwonić gdy rozpoczną walkę. Przez pierwsze pięć minut czekała wpatrując się w telefon, a stwierdzając że  nie ma zamiaru dzwonić,wzięła go, otworzyła kontakty i zaczęła przyglądać  się numerom:
-AAAMAMA
- Ace  Girt
-Aden  Lister
-Agnes Linet
-Alice Gehabich
Przez chwilę  parzyła na wyświetlacz po czym wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła słuchawkę do ucha. Pierwszy sygnał ,drugi, trzeci, czwarty i nic, piąty.
-Tutaj automatyczna sekretarka  numeru 654 321 458 po usłyszeniu sygnału proszę zostawić wiadomość.- oznajmił zimny (dobrze znany większości ludzi) kobiecy głos.
-Hej, Alice!- odparła zielonooka po czym się zawiesiła. Co miała powiedzieć?- wiesz… dawno się nie widziałyśmy może… jeśli oddzwonisz to umówmy się na spotkanie.- Rozłączyła się. Odłożyła komórkę gdy ta zadzwoniła. Szybko ją odebrała.
-Tak-powiedziała bez namysłu.
- Co się z tobą dzieję? Ty sobie gadasz przez telefon, a mytu  walczymy- Bez trudu rozpoznała głos Dana.
-Uspokój się! Już wysyłam kostiumy bojowe. –odparła nieco ożywiona. Włączyła obraz walki. Widać było że przegrywają, walczyli z dziwnymi bakuganami nigdy takich nie widziała były ogromne i mniej więcej identyczne,różniły się tylko kolorami: jeden był niebieski, drugi zielony, trzeci żółty,czwarty czerwony. Nagle pojawił się nowy – cały czarny, wystrzelił jakiś promień w kierunku Dana i reszty co sprawiło że Trister, Radizen, Repak, Jaakor, Orbeum i Skyruss  przyjęli postać kulistą. Na polu walki pozostali tylko  Drago i owe dziwne bakugany. W Pewnym momencie  padł potężny strzał który zmienił Drago w kulkę i otworzył portal do którego wpadli  jej przyjaciele. A ona nie mogła nic zrobić, była zrozpaczona. Przypomniała sobie jak Maskarad zesłał Dana do wymiaru Zagłady. Czuła się dokładnie ta samo!Szybko zanurzyła się popłynęła w kierunku wyspy bakuganów. Nie wiedziała tylko co powie Mirze i Julie.
...........................................................................................................................................................
Ok, to kolejny wpis jakoś napisany, teraz trzeba się wziąć za następny. Tak wiem postaram się żeby był lepszy od wcześniejszych. A i postaram się aby wreszcie pojawiła się Alice.

sobota, 22 września 2012

Le film ( aut. Julie Makimoto) i niespodziewana niespodzianka urodzinowa

Ta notka różni się nieco od reszty pisałam ją z moją koleżanką więc nie wiedziałam jak wyjdzie... A i jeszcze akcja notatki rozgrywa się w mieście bakuganów.
A oto i prowadząca: Dara/Daria czyli ja!
I GOŚCIE SPECJALNI: Nika czyli moja koleżanka oraz Bogi, Monika, cała podstawka i gimnazjum.
A TERAZ DEDYKACJE DLA WERKI NIKI KTÓRA PISAŁA ZE MNĄ TE NOTKĘ I DLA BOGUMIŁKI PAULINKI Z KTÓRĄ WCZORAJ LATAŁAM PO ZŁOTYCH TARASACH, SZUKAJĄC ŻÓŁTYCH RAJSTOP, ROBIĄC ZDJĘCIA I PŁACĄC 10 GROSZÓWKAMI.
A teraz rozdział : ..............................................................................................................................
Biegłam główną ulicą jednak po nie całych 200m dostałam zadyszki, no cóż nie jestem w formie... Tak jakbym kiedyś była ehhhh. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek, no nie za dziesięć ósma! W życiu nie zdążę chyba że... Wyjęłam z kieszeni fioletowo-czarny notesik i na bazgrałam w nim kilka zdań i od razu z nalazłam się przed wejściem do centrum dowodzenia. Jeszcze tylko schody i już! W biegłam do budynku i zaczęłam pokonywać kolejne piętra, przeklęta zepsuta winda! W końcu doczłapałam się do celu by ujrzeć wcieką pracodawczyni...
- Darkus! Znowu się spóźniłaś! Dlaczego ja u licha w ogóle cię zatrudniłam!
-Bo nie miałaś wyboru... I kto normalny ściąga ludzi do pracy w sobotę...
 -Co tam mamroczesz moja droga?
-Ze już się nie mogę doczekać by poznać wojowników! Srebro włosa spojrzała na mnie ze zdziwieniem po czym otworzyła na oścież drzwi znajdujące się naprzeciwko niej i wbiegła szybko do pomieszczenia, a ja za nią przyglądając się wszystkim zgromadzonym w pokoju.
-Wiecie co?- zaczęła granatowooka.
-Nie, nie wiemy.- odpowiedział Kuso który z bliska wyglądał znacznie lepiej niż na ekranie.
-Dostałam ze stacji pozwolenie na nakręcenie filmu, no i pomagierkę.
-Z tego co wiem to jestem drugim reżyserem! A tak w ogóle to nazywam się Daria Darkus-Asakura ale możecie mówić mi Dara i miło mi poznać legendarnych Młodych Wojowników!
- Dobra nie ważne- stwierdziła Julie- Masz popraw mi scenariusz Billy twierdził że jest chaotyczny! A my przygotujemy się do sceny którą pierwszą skończysz!
Podała mi scenariusz spojrzałam na niego i zrobiło mi się słabo! Przy tym wychodziłam na mistrza ortografii i genialną pisarkę... Przejrzałam kolejne strony i znalazłam coś co miało względny sens.
-Myślę że tę scenę można będzie zagrać bez poprawek...
- O tę scenę pisałam razem z Billym stwierdził że muszę zaznaczyć moment kłótni Dana i Shuna przed śmiercią jego mamy i odejściem z Młodych Wojowników... No dobra to idziemy!
Wszystkich zatkało ale posłusznie poszli za Makimoto na plan zdjęciowy, jeszcze raz spojrzałam na scenariusz... Nie do tego to ja będę potrzebować pomocy, po raz kolejny wyjęłam notatnik i zapisałem kilka zdań. Chwile potem koło mnie pojawiła się koło mnie wysoka dziewczyna z niebieskimi oczami i długimi ciemno-blond włosami, ubrana w krótkie spodenki, zielone conversy i t-shirt z nadrukiem. Spojrzała na mnie po czym powiedziała.
-Ania gdzie ja jestem eeee... I dlaczego jestem NARYSOWANA!!!!!!!!!!!!!
- Spokojnie Nika, wciągnęłam Cię do mojego opowiadania bo potrzebuje twej pomocy. I tu mów do mnie Dara nie Ania.
-Okkkk a po co mnie tu eee... No... Wciągnęłaś?
-Po to byś to przetłumaczyła na nasze, jeżeli wiesz o co mi chodzi.
-Okkkk. rany, kto to pisał ? Przy nim wychodzisz na mistrza ortografii.
-Serio... No kto by pomyślał...
-No zobacz tu jest napisane "rze", a tu "myż", a tu fzhut!!!
 -Nika ale, nie oto mi...
-Ani... Znaczy Dara co to znaczy "wszyscy robią iuiu".
-Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, chodź na plan spytamy się pani reżyser. Ruszyłyśmy w dół po schodach ( jak naprawią tą windę to chyba własnoręcznie ją potem zniszczę). Po wyjściu na ulice minęłyśmy kilka przecznic po czym znaleźliśmy się na wielkim placu na którym roztawionio plan zdjęciowy.
- No nareszcie jesteś- Przywitała mnie granatowooka- A kto to?
-To moja koleżanka pomorze mi przy scenariuszu.
-No dobrze byle by nie wałęsała się po planie! A teraz załatw mi deszcz!!!
-Jak to? Przecież są spryskiwacze imitujące deszcz.
- No niby tak, ale ja na swoim planie chcę mieć prawdziwy deszcz!!!
Wyjęłam mój notatnik i momentalnie zaczęło lać. Strugi wody oblały każdą osobę na planie z wyjątkiem mnie i Niki ( byłyśmy pod parasolem). W pewnym momencie reżyser krzyknął Akcja i rozegrała się cała scena po której to nakręceniu znowu cała okolica była sucha nie licząc wojowników którzy byli przemoknięci do suchej nitki popatrzyłam na Shuna który właśnie zdiął koszulkę i chociaż wiem, że nie powinnam się na niego gapić to nie potrafiłam odwrócić wzroku. Co niestety nie uszło uwadze Niki.
-Dara!!! Ślinisz się na Shuna, przecież ty masz chłopaka!
-Wcale że nie, my nie chodzimy, a po za francuskim to raczej nawet nie rozmawiamy...
-Ale chciałabyś co? I co ty masz z tym francuskim muszę się kiedyś tam przejść.
-Przecież byłaś na zastępstwie nic szczególnego...
-Dara weź mi załatw dostęp na więżę center point na jutro o 14:00- naszą rozmowę przerwał głos Julie.
 -Dobra już idę- i ruszyłam do ratusza, zostawiając Nikę na planie filmowym. ..............................................................................
(perspektywa Niki) .
 Siedziałam przy stoliku patrząc jak ta platynowa blondynka wrzeszczy na całą resztę. Wyjęłam komórkę i zobaczyłam że dziś jest 22.09. O nie zapomniałam, że dziś są jej urodziny!!! Ehh i w dodatku nie mam prezentu... A może... Wstałam i podeszłam do tej dziewczyny z niebieskimi włosami wyglądała na rozsądną...
-Cześć , mam na imię Nika a ty?
-Runo, hej to nie ty masz poprawiać tekst Julie szczerze współczuję kiedyś poprawiałam jej list, było straszne, tę błędy ortograficzne i gramatyczne, nie mówiąc już o...
-Mam do ciebie prośbę, wiesz Dara ma dziś urodziny i...
-Ma urodziny! Trzeba jej koniecznie zrobić imprezę poczekaj chwilę, Słuchajcie! Dara ma dziś urodziny robimy MELANŻ!!!
..........................................................................................
(moja perspektywa).
Szłam wypompowana w stronę planu zdjęciowego. Ta papierowa robota byłam w tym ratuszu jakieś trzy godziny, już jest ciemno! Takie rzeczy w urodziny!!! Weszłam na pusty ciemny plac. No super w dodatku sobie poszli!!! Zostawili mnie nawet Nika! Zrezygnowała podeszłam do sceny i usiadłam na jednym ze stopni. I prawie zawału dostałam po tym co wydarzyło się potem... Mianowicie nagle z ciemności wybiegła Julie wrzeszcząc " Wszystkiego Naj", a zaraz za nią Runo.
-Julie jeszcze nie teraz dopiero jak włączą światła!!!
Spojrzałam na nie zdezorientowana, a te gdy to zobaczyły  uśmiechnęły się tylko głupawo i w tym momencie zapaliło się światło... Wszyscy wyskoczyli z ukrycia śpiewając sto lat. Cały plan był udekorowany. Ze sceny zwisały serpentyny a na scenie stały Katie Melua i Tatu!!! Na środku dziedzińca był roztawiony parkiet i kilka stołów z fantą, spraitem, colą i jakimiś przekonzkami, przewarzały jednak napoje; obok znajdowała się kupią z prezentami. I gdy tak stałam sparalirzowana podbiegła do mnie Nika.
-No i jak się podoba, trochę to zajęło ale myślę że wyszło nie źle...
-Czy mi się podoba? To genialne!!! Ale jak...
-No wiesz zostawiłaś swój notes więc pomyślałam że... No wiesz, a po za tym to oni też mi pomogli... I nawet nauczyłam się ich imion ta tu to Runo nawet fajna, ten mały to Marucho straszny mądrala, ten obok to Dan najbystrzejszy to on nie jest... I chyba ma się ku Runo, a ta co nam niespodziankę popsuła to Julie, No i jeszcze jest Shun...
-Niech zgadnę, super przystojny ale dziwnie cichy i zamknięty w sobie?
- No z grubsza taaak, ale wiesz jakbym to inaczej w słowa ubrała...
 -Bo tobie nie przystoi mówić Super przystojny bo masz chłopaka!
-No wiesz! W takim razie ty też nie powinnaś!
-Już  o tym dziś rozmawiałyśmy! A poza tym w Shunie zakochałam się wcześniej...
- Ale on jest postacią z twojego bloga!!!
-No i co z tego?! Dzięki temu mogę sprawić że mnie poprosi do tańca a ja się zgodzę!
-Bo z tym drugim jest u ciebie ciężko, dlaczego? Wytłumacz mi to.
- Nie wiem po prostu nie potrafię, ale tu mogę wszystko nawet się zgodzić!
- Dobra zobaczymy!- powiedziała wyciągając z kieszeni mój notes, i tej chwili stanął przed nami Shun i chyba lekko zaskoczony spytał czy z nim zatańczę. Co prawda zajęło mi to trochę ale po dłuższej walce z sobą zgodziłam się. Ruszyliśmy w kierunku parkiety moja ukochana piosenkarka zaczęła śpiewać "It's only pain"
( niestety nie będę opisywać tańca nie wychodzi mi )
............................................................................................
(. Perspektywa Niki. ).
Siedziałam przy stoliku patrząc na tańczącą Darę, No niech mi teraz w szkole na balu komuś odmówi... Popatrzyłam w drugą stronę i ujrzałam idącą w moim kierunku Runo.
-Hej- zagadnęła- Nika tak, całkiem nieźle się z tobą pracowało, masz zamiar pozostać w mieście Bakuganów? Czy jesteś tu tylko chwilowo?
-Chwilowo Dara zaciągnęła mnie tu do pomocy przy scenariuszu a potem wracam.
-Szkoda polubiłam cię, a jaką domeną grasz?
Domeną? - No wiesz w bakugan. Zaraz, zaraz Dara mi coś mówiła domeny... A wiem!
- Ja gram domeną Aqosa.
- O mam przy sobie kilka może któryś cię polubi... Dziewczyna wyjęła z kieszeni kilka niebieskich kuleje pochwali jedna z nich otworzyła się i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem. Przypominała trochę psa. Wzięłam go na rękę gdy ten się odezwał.
- Hej, jestem Aqos Lumagrowl ale mów mi Lumi... A jak ty się nazywasz?
-Nika, chcesz być moim bakuganem?
-Serio, ooooooooo mam własnego wojownika jeeeeeeeeeeeeeejjjjj!!!!!!!!!!!
Podczas gdy mój bakugan darł się na całego, do Runo podszedł ten szatyn, jak mu tam.... A tak Dan! I chyba poprosił ją do tańca znów zostałam sama przy stoliku, ale po chwili wróciła do mnie Dara. .......................................................................................................
(I znowu ja ).
 Podeszłam to stolika przy którym siedziała Nika i usiadłam naprzeciwko niej.
-O hej, jak było?- zaczęła
-No całkiem całkiem, ale wiesz w końcu to przyszły chłopak Alice więc nie miałam co...
-A ty niby to wiesz?
-No wiesz, to ja mam tu władze, a propos oddaj mi mój notes.
-No dobrze, ale zaraz będzie tort zobacz..
 Właśnie gdy to powiedziała na środek plany wjechał 4 warstwowy tort.
-Jak ci się podoba? Co prawda pierwsze warstwy to atrapa ale ten na samej górze to oryginalny tort z przesłości a konkretnie z twoich 5 imienin, podobno ci smakował...
- O Mój... Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii jak to ci się udało?
-No wiesz miałam notes... Więc taki tort to nic takiego...
-Nie o tort mi chodzi, a prawdę mówiąc to mając wszechwładny notes mogłaś wymyślić coś lepszego... Chodzi o tą dziewczynę od dostawy...
- Co z nią?
- No przecież to Joanna Pach- Żbikowska !!! Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii....
-Aaaaaaaaaaaaaaa, No to teraz się zacznie ehhhhh.
-Paaaaani Joannno, prze Pani !!! Da mi pani autograf!
-Ależ oczywiście dla kogo? I na czym?
- Dla Dary znaczy dla Ani i tu w notesie, Ja panią kocham!!! -
 -Taaa to fajnie, a mogę trochę tortu...
- Ależ oczywiście!!!
- To ja już może pójdę ...

- Nika jak ty ją załatwiłaś?
-Nie załatwiłam....
-O_o Co!?
 - No przecież wzięłaś mi zeszyt... Więc... No ale to jeszcze nie koniec!
-Jak to?
- Zaprosiłam gości, No zaraz powinni być...
-Oooo... Przecież to Bogi i Monika i cała moja podstawówka... I Całe GIMNAZJUM?! Może jeszcze byś liceum zaprosiła...
-Ale my do gimnazjum chodzimy...
-Przecież wiem to była ironia...
....................................................................................................................................................................................
Wielkie dzięki dla Niki która mi pomogła przy imprezie. Reszty imprezy nie chcę mi się opisywać bo trwało to do rana... A i niedługo będzie nowa notka do głównego opowiadania... A do tego czasu proszę o pomoc z imieniem dla bakugana Pyrusa.