sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 5 (Historia cz. 3)

Szła powoli korytarzem, czytając jedną z Neathianiskich powieści. Minęły już 3 miesiące odkąd tu trafiła wiele rzeczy się od tego czasu zmieniło... Po pierwsze przybyli Młodzi Wojownicy co zmusiło ją do zejścia z frontu, po drugie została mianowana dyrektorem Instytutu Bakubiotechnologi, po trzecie ( z racji, że musiała zejść z frontu) została dowódcą 4 Dywizjonu Straży Wewnętrznej, co zabierało dużo czasu i zmniejszało szanse na spotkanie kogoś z ziemi do minimum... Taaak jej zachowanie było dosyć dziwne, powinna się z nimi spotkać, porozmawiać... Ale, ale nie potrafiła... Nie chciała się im teraz z wszystkiego tłumaczyć...
Jej rozmyślania przerwało nagłe pchnięcie, chwile potem znalazła się na podłodze. Gdy zorientowała się co właśnie się wydarzyło, zobaczyła  nad sobą znane miodowe tęczówki ( oczywiście ich właściciela również). Poczuła wypieki na policzkach (chociaż biorąc pod uwagę iż była "przemieniona" w Neathiankę to kolor był granatowy). Leżeli tak przez chwilę gapiąc się na siebie. Pierwszy ocknął się Shun.
-Przepraszam Dame Dworu. -powiedział wstając z dziewczyny. Następnie podał jej rękę. Jednak nie skorzystała z pomocy. Samodzielnie wstała i poparzyła na niego "bojowym spojrzeniem".
-Rycerzu Zamkowy.
- Słucham?
- Jak się pan, szczypie po ceregielach to przynajmniej wie z kim rozmawia! Nie jestem tylko damą dworu. Jestem rycerzem zamkowym dowódcą 4" Dywizjonu Straży Wewnętrznej", a także dyrektorem Instytutu...- tyle zdążyła powiedzieć zanim ugryzła się w język.
- Czwarty Dywizjon? Nigdy nie słyszałem.
- A co to pana obchodzi?
- Aaa, bo jestem ciekaw!
-To nie pana sprawa!
-A może jednak?
- Nie sądzę, żegnam!
-Czekaj!
- Co znowu?! - odwrzasnęła granatowa ze złości^^
- Twoja książka.- odpowiedział całkiem spokojnie, co sprawiło, że  dziewczyna się opamiętała. Jak to możliwe, że tak się na niego wkurzyła?
- Oh, tak... dzięki.- odparła zakłopotana.- i przepraszam.
- Nie ma za co. A mogę poznać imię panienki by następnym razem nie musieć wymieniać wszystkich tytułów?- popatrzyła na niego zdezorientowana. Nie może mu wyznać kim jest, ale też musi coś powiedzieć...
-Anastazja.
- Shun, mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy. Do zobaczenia.
                                                   ***
-Banda rozwydrzonych dzieciaków!- Wrzasnęła płosząc ptaki znajdujące się na dziedzińcu.
-Co się znowu stało?- spytała zaskoczona Fabia.
- Są niezorganizowani i nie słuchają się dowódcy!
- Alice to najlepszy oddział kadetów konczących KARZ! (Królewską Akademie Rycerzy Zamkowych) Nie mogą być nieprzygotowani do...
-Ależ, są.
-To już się pogubiłam! W czym właściwie jest problem?
-Oni wiedzą...
-Słucham?
-Wiedzą, że nie jestem neathianką.
-Jak to?
-To naprawdę zdolne dzieci, od razu zauważyły włączony choloprogramator w identyfikatorze.
-I co, teraz myślą, że jesteś gunalianką i nie chcą Cię słuchać?
-Tak.
-Ehhhhh porozmawiam z nimi, ale będę musiała wspomnieć o tym skąd pochodzisz…
-Wiem, ale proszę wytłumacz im, że nikt nie może wiedzieć. Błagam!
-Jasne. -odpowiedziała Fabia po czym odeszła, zostawiając dziewczynę samą na dziedzińcu. Właśnie wróciły ptaki, były to te same ptaki, ( w sensie gatunek) które  10 lat temu sprowadziła na Neathie jej mama. Wyjęła z kieszeni kromkę chleba i pokruszyła. Część okruchów zostawiła na dłoni, resztę rozsypała po ziemi, ptaki od razu rzuciły się na jedzenie. Tylko jeden najmniejszy, który nie mógł przepchnąć do pokarmu, popatrzył na Alice. Chwile potem podfrunął i wylądował na jej ręcę. Pogłaskała go, w tem ptaszek odleciał a wraz z nim reszta stada.
-Nie wiedziałem, że na Neathii są ptaki.-usłyszała za sobą znajomy głos i natychmiast się odwróciła, wpadając na bruneta. -Panno Anastazjo, może pani uważać. Niech pani tak na mnie nie leci.
( Taaak wiem kiepski suchar, w dodatku w ustach Shuna... No brzmi dość...echem...nieważne) poczuła, że robi się granatowa, znowu! Jednak szybko się otrząsała.
-Witam. Tak na Neathii są ptaki...Eee...Księżniczka Fabia je tu sprowadziła.
-Naprawdę?
-Tak.
-Nie zauważyłem.
-To twój problem.
-Jednak by się tu zadomowiły powinno minąć trochę więcej czasu niż 2 miesiące, nie prawdarz?
- A pan co? Ornitolog się znalazł!
-No proszę, skąd panienka wie jak się u nas na ziemi nazywa badaczy ptactwa?-poczuła, że robi się granatowa :p, a szczególnie nie pomógł fakt że chłopak podszedł do niej nie co bliżej. Zaczęła się jąkać.
-Ja... ja... ja...eee...ja dużo czytałam o ziemi i...
-Jesteś bardzo zagadkową osobą, wiesz?-powiedział chwytając ją za barki i przysuwając nieco bliżej.-W dodatku kogoś mi strasznie przypominasz.
Poczuła, że robi się jej gorąco. Wiedział! Wiedział kim jest! Ale skont? Była dyskretna, a Fabia by mu nie powiedziała. Nie to tylko przypuszczenia! Nie ma dowodów, ale to nie znaczy, że jest bezpieczna, co to, to nie! Nie może dłużej zostać na Neathii, musi wracać. Natychmiast!!!
-Przepraszam, ale muszę wracać do zamku.
-Rozumiem. Do widzenia.
-Żegnaj.-odpowiedziała i ruszyła w kierunku budynku.
                                        ***
-Wracam!-krzyknęła wpadając do sali tronowej i oczy wszystkich obecnych zwróciły się na nią.
-Słucham?-odezwała się królowa.
-Ja...ja wracam na ziemie.
-Co dlaczego?-spytała Fabia.
-Już dłużej nie mogę, nie przydam wam się na polu bitwy, a prace laboratoryjne mogę wykonywać u siebie, ja nie potrafię się już dłużej się ukrywać, przepraszam.
-Królowo nie możesz na to pozwolić!-do rozmowy włączył się kapitan Elright.
-Niech wraca.
-Jak to!?-krzyknęli jednocześnie pozostali Neathianie.
-Nie możemy jej tu zatrzymywać, dość nam pomogła. Proszę cię tylko
byś miała z nami kontakt.
-Alice, kiedy wracasz? -spytała Fabia.
-Za 20 minut otworzy się portal, to... To jest nasze pożegnanie.-podeszła do dziewczyny i przytuliła ją.-Księżniczko, Generale, Wasza wysokość, żegnam.
-Żegnaj, córko Vanessy, pierwszej strażniczki Kuli. - odpowiedziała ceremonialnie królowa.
Dziewczyna wyszła z sali i od razu ruszyła do stajni, gdzie czekały na nią jej zwierzęta i torby.
-Jeszcze 5 minut, chyba mogę zdjąć kamuflaż.- powiedziała sama do siebie i wyłączyła urządzenie w identyfikatorze.
-Alice...-usłyszała za sobą głos przyjaciółki.
-Fabia? Co ty tu robisz?
-Przyszłam się pożegnać.
***
Szedł dziedzińcem, rozglądając się dookoła, nagle spostrzegł ścieżkę której wcześniej nie widzał. Postanowił,  że przejdzie się i sprawdzi dokąd prowadzi. Jak się okazało droga wiodła do królewskich stajni. Zdziwił się nieco i ruszył do stajni. Gdy otworzył drzwi zobaczył księżniczkę rozmawiała z... Jego serce zamarło. Widział ją, a więc to prawda!  Mrugnął. Dziewczyny nie było. Rozejrzał się po pomieszczeniu, nigdzie jej nie widział. Wtedy zauważyła go księżniczka Fabia.
-Shun co ty tu robisz?-spytała.
-Spaceruje. Z kim rozmawiałaś?
-Z nikim, znaczy z lufindami.(neathiański odpowiednik konia)
***
Powoli opadła na fotel, odprowadziła już Izabel do stajni, rozpakowała się, przebrała. Teraz czas na odpoczynek. Taaak tego teraz najbardziej potrzebowała. Jednak nie było jej danę odpocząć gdyż po chwili usłyszała dzwonek. Zrezygnowana wstała i ruszyła do dzwi.
 - Kogo znowu niesie?- stwierdziła majstrując przy zamku. Lecz gdy otworzyła drzwi zamarła. " Czy ten dzień mógłby być jeszcze gorszy" przeszło jej przez myśl.

..............................
.............................................................
Tak więc moje skarbeczki, bo chyba ktoś to czyta... Mam nadzieje = ="
No więc dawno mnie nie było ale teraz muszę prowadzić dwa blogi nieprawdaż chociaż o stanie drugiego wolałabym się nie wypowiadać X_x Taaak jeszcze nie rozwinęłam na dobre tej opowieści, a już mam w planach, o zgrozo! Trzeciego bloga. Już mam prawie cały prolog i to chyba najdłuższy jaki udało mi się napisać (pomijając fakt, że pozostałe miały ok 10 linijek). No, ale z rozpoczynaniem nowego przedsięwzięcia trochę się wstrzymam tak do listopada. To nie znaczy że zawieszania tego bloga co to, to nie następna notka z głównego opowiadania powinna być w lipcu, a na razie muszę zająć się SK. Ciągle proszę was o imię dla Bakugana-gryfa Pyrusa!