środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 8, Natrętny gość


Każdy człowiek ma granice swojej cierpliwości. Pewnie pięć lat temu w takiej sytuacji byłaby ostoją spokoju. Ba! Może i nawet by się cieszyła, ale obecnie miała ochotę rzucić się na Kuso z nożem. Czy naprawdę tak się zmieniła, a może zbyt przyzwyczaiła się do porządku panującego w jej domu? Daniel mieszkał z nimi od tygodnia i nie zapowiadało się  by miał zamiar w najbliższym czasie wyjechać. Codziennie wstawał trzy godziny po nich, zjadał śniadanie (które oczywiście musiała przygotować mu jedna z dziewczyn) i gdzieś znikał. Wracał w porze obiadu, a gdy przychodziło do zmywania, czy odkurzania znów gdzieś wybywał. Spokojnie można powiedzieć, że czuł się jak w hotelu. Nie byłoby to najgorsze, gdyby nie fakt, że gdy tylko zaczynał się trening bakugan pojawiał się znikąd i zawsze miał  coś do powiedzenia. Jego nie zapowiedziane wizyty sprawiły, że wymknięcie się do Strefy Walk było praktycznie nie możliwe. Doskonale wiedziała jakie straty w bakuganach to powoduje. Zdarzało się, że dawała radę odbić 20 dziennie, teraz całymi dniami siedziała w domu rozwiązując krzyżówki.
-Alice, wszystko w porządku?- do pokoju weszła Soon.
-Tak, tylko zastanawiam się co dalej z naszym gościem- w tym momencie w całym domu rozległ się ogromny huk. Dziewczyny szybko zerwały się z miejsca do gabinetu skąd dobiegł hałas.
Na środku pomieszczenia siedział Kuso a wokół niego znajdowała się ogromna sterta porozrzucanych książek, papierów oraz parę pobitych probówek.
-Co się stało?- spytała niebiesko oka.
-E, tak jakoś. Próbowałem sięgnąć do tej kulki z fioletowym płynem.-odpowiedział.
-Dan, a kto w ogóle powiedział, że wolno ci tu wchodzić?- spytała wojowniczka Darkusa  zaciskając pięści.
-Nie można? A to, przepraszam -rozejrzał się po pokoju- Przydałoby się posprzątać.
Gehabich nic nie odpowiedziała, odwróciła się na pięcie  i wyszła z pokoju.
-Co ją ugryzło?- spytał.
-Ostatnio źle się czuje.-skłamała i podążyła za swoją kuzynką. Znalazła ją w kuchni. Siedziała na krześle i nerwowo stukała palcami w blat stołu.
-Alice...-zaczęła.
-Niech on wyjedzie.
-Słucham?
-Nie wiem jak to zrobicie, ale jutro ma go tu nie być.- powiedziała wolno i wyraźnie.
-Nie możesz sama powiedzieć, żeby wyjechał?
-Myślisz, że posłucha? Tak po prostu wyjedzie nie pytając o nic? To nie w jego stylu.
-To co chcesz zrobisz?- spytała Onson wstawiając wodę na herbatę.
-Musimy, go przekonać, że gdzie indziej będzie bardziej potrzebny.
-Ale jak?
-Zaraz  się wszystkiego dowiesz! Tylko zawołaj Angie i Chris.
.................................................................................
Jak co dzień rano, (czyt. Okolice godziny 12) gdy tylko wstał ubrał się w luźne dresy i ruszył na dół, gdzie spodziewał się przygotowanego śniadania. Co prawda posiłek był na miejscu , ale zdziwiło  go to, że w kuchni były dwie dziewczyny. Normalnie jadał sam. Brunetka i blondynka o czymś dyskutowały.
-...Słyszałaś o tym co się dzieje w Bakugan City?- spytała młodsza.
-A kto by nie sł...-urwała zauważając nawo przybyłego.
-Dzień dobry-powiedział zdezorientowany i zabrał się do jedzenia jajecznicy.
-Smacznego.-odpowiedziała mu Chris. Resztę śniadania przesiedzieli  w ciszy.
.................................................................................
Po południu Dan postanowił wybrać się na małą przechadzkę po lesie. Jednak przechodząc korytarzem usłyszał dźwięki kłótni dochodzącej z sypialni Soon.
-Powinnyśmy mu powiedzieć-usłyszał głos rudej (Soon).
-I co pozwolić, żeby wrócił do Bakugan City!? Przecież to oczywiste, że gdy tylko o tym usłyszy pojedzie do tych swoich koleżków!!!-odpowiedziała jej Angie.
Stanął jak wryty, czyżby coś działo się na wyspie? Nie, nie możliwe wiedziałby! Chociaż... Najbezpieczniej byłoby wrócić.
Jak pomyślał tak zrobił, chwile później był już spakowany i stał prawie, że w drzwiach.
-Czy nie uważasz, że dobrze by było najpierw poinformować gospodarzy, że wyjeżdżasz?- powiedział Drago sadowiąc się na jego ramieniu.
-Właśnie miałem to zrobić...-westchnął-Ej! Dziewczyny!!!
Możnaby rzecz, że wszystkie przybyły prawie natychmiast, co podłechtało trochę jego ego.
-Bardzo mi przykro, ale muszę was opuścić. Jestem potrzebny na wsypie, ale nie martwcie się jeszcze was odwiedzę.
-Nawet nie wiesz jak miło nam to słyszeć-uśmiechnęła się Gehabich.
-Wiesz Alice, ta twoja szkółka to bardzo dobry pomysł. Dziewczyny mają talent. Mogły by nawet znaleźć się w pierwszej setce rankingu graczy-oznajmił.
-Naprawdę tak uważasz?- rudowłosa znów zacisnęła pięści, co Celin zinterpretowała jako wyraźny sygnał do podjęcia działania.
-Dan jeśli zaraz nie wyjdziesz nie zdążysz na pociąg!
-No tak! Dowidzenia.-pożegnał się i wyszedł.
-Dowidzenia!- odpowiedziały chórem. Gdy tylko zniknął na horyzoncie Anastazja zamknęła drzwi i oparła się o nie. Stała tak przez dłuższy moment, poczym w końcu odetchnęła.
-On nie posprzątał w pokoju, prawda? -spytała.
-Nie -usłyszała.
-Ani gabinetu? -zaczęła się śmiać-Typowe... A wy co tak stoicie? Mamy przecież pewne zaległości!
-Ale tak już? -zdziwiła się blondynka.
-A na co chcecie czekać? Chris musisz się spadkować na wyjazd. Soon iść do biolaboratorium i sprawdź  co u naszych pacjentów. Angie, ty posprzątaj po Kuso.
-Co!? Dlaczego?
-A może mi wytłumaczysz co to jest?- wyjęła z kieszeni torebkę z białym proszkiem.
-Eeeee... Ale to nie dla mnie!
-No i? Ty wiesz jak ciężko było załatwić ci tą szkołę. Chcesz, żeby cię wywalili!
-No dobra! -przewróciła oczami-A ty co?
-Ja? Muszę nadrobić w rankingu strefy walk-otworzyła drzwi i wyszła (to po co je zamykała?).
.................................................................................
Dan stał na stacji, obok niego na ławce siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich był ubrany w drogi garnitur, po akcencie można by poznać, że pochodzi z Anglii. Drugi miał na sobie brudne dresy i łamaną angielszczyzną starał się go do czegoś namówić.
-Panie Chapman, Strefa Walk to naprawdę opłacana inwestycja. Zarobi pan więcej niż w Bakugan City. Towar jest u nas tańszy i o niebo lepszy! Poza tym nie trzeba wykupywać ubezpieczenia, ani opieki zdrowotnej dla bestii.-usłyszał kawałek rozmowy, jednak nie miał czasu by zastanowić się nad sensem tych słów, ponieważ właśnie nadjechał pociąg.
.................................................................................
Shun :Autorka wciąż próbuje pozbyć się wstrętu do Dana, że średnim skutkiem...
Shuuuuun~~
S:Mam się bać?
Co powiesz koteczku, żeby uderzyć w ślinę?
S:Wiesz to tekst, żałosny nawet jak na ciebie. Poza tym mam dziewczynę.
<wkur..zona, rzuca w niego scenariuszem> Dziewczynę to ty Se możesz mieć za 40 rozdziałów!
S:Ala to ciężkie! Chwila, to scenariusz?
No...
S:Czyli spis wszystkiego co będzie się działo do końca opka?
O kurka! <rzuca się na leżący na podłodze scenariusz i zaczyna żerać kartki (taki mały trening przed operonem, nie powiem kto mnie zainspirował) Nie łostaniecie styłptu!
S: Alice! Dzwoń po egzorcystę, autorka świruje!!!
Alice: Nie to u niej normalne... Dara nie jedz tych kartek! I tak nikt cię rozczyta!
Racłja <pluje kartkami>
S: Dziękuję skarbie!
A:To co kotku, lecimy w ślinę?
S:Kochanie z tobą zawsze... <całują się>
Ej no! Co do...
Amelia: Wiesz to zależy od tego kto to mówi...
Ale ja się w nim kocham od czwartej klasy!
Am: Ale nie jesteś nią.
Łeeeeee! A wy co! Nie możecie się lizać gdzie indziej!!!
A: To co kotku? Idziemy...
S: Dla ciebie wszystko! <bierze ją na ręce i wychodzi z pokoju>
Ufff... A co do notki, to... Jakoś ostatnio nie mam weny i powstają o takie coś.
Tak przy okazji chciałabym was zaprosić na kanał mojej koleżanki na You tube:
https://www.youtube.com/channel/UCT0MEkGrytWSh1rG6F_4LWg
Ponad to zauważyłam ostatnio pewną niechęć odwiedzających do pozostawianie komentarzy (zresztą nie tylko na swoim blogu) dlatego ogłaszam wszem i wobec, że nowego rozdziału nie będzie, dopóki nie dostanę przynajmniej trzech komentarzy. (Nie ja wcale ich nie wyuzdam!)
Am: Niezła historia...
Niby co?
Am: No oni! Byle tylko dzieci z tego nie było!
Co!? A mogą być?
Am: No wiesz, facet, dziewczyna sami...
Ale mnie nie stać na utrzymanie nowej postaci!                                                                                             Hao:I dlatego próbujesz zajść mnie w ciążę?
Am: Nie mówiąc już o mandacie z obyczajówki!
Co!? Muszę ich powstrzymać!<wybiega z pokoju>