piątek, 23 listopada 2012

Le film ( aut. Julie Makimoto) i spodziewana niespodzianka urodzinowa

Le Filmu ciąg dalszy tym razem dedykacja dla Bogi (W Notce Paulin) WSZYSTKIEGO NAJ!!! 100000000000000000000000000000000000000000000000000000lat!
  i jeszcze ci w notce kilka razy złoże.

....................................................................................................................................
Szłam powoli ulicą, byłam potwornie zmęczona, co prawda miło było się spotkać z dziewczynami z podstawówki, ale...
No właśnie to już nie było to samo, jakby to powiedzieć zmieniłam się z resztą tak samo jak one. W ogóle to głupio wyszło bo to w końcu były Pauliny urodziny a ja nic dla niej nie miałam! Nic! Stanęłam jak wryta. Co oznaczało że wpadłam na szatański plan. Otworzyłam mój notatnik  i znalazłam w Mieście bakuganów, ale oczywiście nie sama! Obok mnie stała dziewczyna mniej więcej mojego wzrostu o blond włosach i <> oczach. Spojrzała na mnie nie pewnie, po czym przemówiła:
-O Cześć Ania, chwila co ty tu robisz, nie chwila! Co ja tu robię? A w ogóle gdzie ja jestem?!
- No to może ja zacznę od końca: W mieście bakuganów, ściągnęłam Cię tu, umiem się tu teleportować i tu nazywam się Dara a ty Paulin.
-Dlaczego tak?
-Bo tak!
-Aha a ściągnęłaś mnie tu ponieważ?
-Ponieważ potrzebuje twojej pomocy! Masz tu ten scenariusz i przetłumacz mi go na ludzki!
-Dlaczego Ja?
-Bo mój ostatni tłumacz leczy się u psychiatry po próbie przetłumaczenia tego, a ty jesteś w klasie humanistycznej więc powinnaś dać se rade!
- Co?
-Zadajesz zbyt dużo pytań wiesz? - powiedziałam podając jej gruby plik papierów.
-Eee Dara kto to pisał?
- Taka jedna a co?
- Jest gorzej niż jakbyś pisała ty! No zobacz np. tu jest napisane...
- Tak, wiem robię dużo błędów! Nie musisz tego podkreślać!
-Okkkk, a co to znaczy "wszyscy robią iu iu"?
-Nie wiem i chyba nie chce wiedzieć weź te kartki, tu masz biurko długopis i tłumacz to, a ja wracam za dwie godziny! Pa!
-Chwila co!?
-Pa pa!- od krzyknęłam odchodząc w kierunku planu zdjęciowego na którym zastałam Runo.
-Hej- zagadnęłam.
-O cześć Dara co tam?
-Wiesz z tego co pamiętam to ty pomagałaś Nice w przygotowaniu dla mnie imprezy?
-No tak!
-To mam do ciebie małą prośbę...-powiedziałam po czym wyszeptałam kilka zdań.
-Ok no to co robimy imprezkę! Już dzwonie do wszystkich!

Perspektywa Paulin (pisana przez mnie)
  
Zostawiła mnie tak po prostu mnie zostawiła! Ja jej dam najpierw nie pamięta o moich urodzinach a teraz to! No trudno... Siądę i coś napisze.
Po dwudziestu minutach bezsensownej pracy, postanowiłam przejść się po planie zdjęciowym. W pewnym momencie znalazłam się na ciemnej i pustej scenie.
(Moja perspektywa) ............................................................................
.
-Wszystkie go Naj! - wrzasnęłam wyskakując z szafy
( Nikola jeśli będziesz to kiedyś czytać to wiedz że to ty mnie zainspirowałaś) Nastała krępująca cisza. Odwróciłam się i spojrzałam na Młodych Wojowników. -Ej !teraz wy, tak?
( zauważyliście że jeszcze dwie notki temu jak Julie zrobiła tak samo to było to wynikiem jej nieogarnięcia, a teraz gdy ja to robię to jest to objaw nieogarnięcia całej reszty? Ale jako autorka to se mogę (^_^)) Cała reszta wylazła zza różnych stołów i innych mebli, śpiewając sto lat (Na rożne sposoby< coś nie za dużo tych nawiasów?>)
Ustawiłam Paulin na najwyższym stopniu sceny i zaczęłam składać moje długaśne życzenia.
-To po pierwsze 100000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000 lat (tak jak we wstępie) po drugie: zdrowia, szczęścia, pomyślności, radości
 ( a to nie to samo co szczęście?)
samych szóstek, wielu prawdziwych przyjaciół i oczywiście cierpliwości przede wszystkim do mnie, Eee... Wielu okazji do spotykania się ze znajomi, w szczególności ze mną. Wielu nowych znajomych i przyjaciół i nie zapominania o tych starych ( czyt. Mnie) Tego żebyś w miarę szybko poprawiła mi ten scenariusz... Czego by tu jeszcze... Dużo prezentów, koników pony i uśmiechu. ( Aha Bogi te życzenia są tak półżartem :p )
-Wow, to były długie życzenia no nie mogę narzekać, dlaczego życzyłaś mi kucyków pony?
-Nie wiem, ściągnęłam to od Misi, ai prezent dla ciebie oto Haos Leonidas, ale mów mu Leo. To będzie twój bakugan jakbyś jeszcze kiedyś tu wpadła. - popatrzyła na kulkę która w tym momencie rozłożyła się w psa.
- Dzięki, wygląda... Fajnie- powiedziała i schowała Leo do kieszeni.
( zauważyliście że wszystkie moje koleżanki mają Bakugana psa? )
Na dobra to zaczynamy imprezę zgadnij kogo dla ciebie ściągnęłam: specjalnie dla ciebie zaśpiewa Katie Melua w kwartecie z Hanką z M jak miłość i Ryśkiem z Klanu i Joanną Pach-Żbikowską!
-Dobra Katie Melua rozumiem, Hankę i Ryśka też,ale panią Joannę...
- Ale to nie dla ciebie, chcę autograf ze zdjęciem! A teraz przepraszam bo idę po niego a może potem pozabijam chłopców moim tańcem.
-Jak to?
- Ja naprawdę nie umiem tańczyć!
Perspektywa Paluin( pisana przeze mnie)....…....................
....................
Usiadłam przy stoliku i wzięłam się za jedzenie sałatki z truskawek (*^^*). I wtedy do mojego stolika podszedł hipciu (prawdziwy hipopotam tyle że w garniturze i pod krawatem < niech mnie ktoś powstrzyma bo was za nawiasuje>)
- Agentko 002 Bogumiło Blond mam nowe zadanie dotyczące misji „Czosnek w windzie" resztę informacji uzyskasz od agentki "Cicha Woda" hasłem jest "hudzialudzia". - powiedział po czym odszedł zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu. O co mu chodziło? ( taa bo u mnie w moim  świecie gadający hipopotam w garniturze to normalka(^_^))
Moja perspektywa...................
.......................................................................
Po wykończeniu wszystkich osobników płci męskiej moim "cudownym" tańcem ( ha powaliłam ninje!!! Rzecz jasna o Shuna mi chodzi!) podeszłam do stolika przy którym siedziała Paulin.
-O cześć Dara, nigdy nie zgadniesz co mi się przytrafiło. Podszedł do mnie hipopotam i...
- Hipopotam!? Coś do ciebie mówił?
- Jakieś bzdury o agentce Cicha Woda i o jakieś operacji Czosnek w Windzie...
-Operacja Czosnek w Windzie! Co o niej mówił?
-Hasło hudzialudzia.
- Czyli jednak...
- Jednak co?
-Pamiętasz jak w szóstej klasie na urodzinach Sary doszłyście do wniosku że jestem rosyjską agentką?
- No...
- To miałyście w sumie prawie racje.
-Co?! O_o
- No a co do tego czosnku w windzie to... W platerkach w windzie jest bomba a my musimy ją rozbroić.
- Co?! X_x
-Nie ważne choć!- wrzasnęłam ciągnąc ją za rękaw do mojego samochodu ( Bo ja rzecz jasna umiem prowadzić^^). W te leciała muzyczka z Bonda. I ściemnienie.
..............................
....................................................................................................
Tak więc droga Bogumiło sto lat, szczęścia, radości, itp. itd. No już się tego dzisiaj nasłuchałaś i naczytałaś a ode mnie to ok. 20 razy. Te życzenia w notce wiem trochę średnie... Tak to teraz się trzeba do czytelników zwrócić ( jakbym ich miała :(  )No więc tak następna notka mam nadzieje pojawi się jeszcze w tym miesiącu, jeśli nie to będziecie musieli przeżyć kolejny dzień na planie " le filmu" ponieważ chciałabym coś wstawić na mikołajki. No  to czas na prośby do ludu: po pierwsze imię dla Bakugana Hipogryfa domeny Pyrus, Po drugie ( uwaga nowość < znowu zaczynam z nawiasami ehhhh> ) Proszę was o wymyślenie tytułu dla "le filmu" bo przecież Julie zrzuciła to na mnie a ja w ogóle nie mam pomysłów ani czasu .

Rozdział 4, Moskiewski Wieczór

22:00 godzina, po której większość ludzi nie opuszcza już swoich domów nie mówiąc już o  bezsensownym włóczeniu się po wąskich, ciemnych, krętych i zupełnie zaśnieżonych uliczkach Moskwy. Mimo to właśnie taką ulicą szło dwoje ludzi(złośliwi mogliby powiedzieć, że półtorej człowieka i rzeczywiście mieliby w tym trochę racji) kobieta ubrana w garsonkę koloru butelkowej zieleni tego samego koloru buty na obcasie i jasno zielone rajstopy; rude włosy miała spięte w ciasny kok, obok niej szła mała dziewczynka w wieku ok. 5 lat ubrana w fioletową sukienkę i czarny wełniany sweterek. Wokół panowała cisza, którą bez powrotne miało przerwać jedno pytanie. 
-Mamo, dokąd idziemy? -spytała br
[A1] ązowooka dziewczynka.
-Do domu aniby gdzie?
-Ale do domu to w inną stronę i w dodatku przez las.-odparła dziewczynka która nie chciała dać za wygraną-Zgubiłyśmy się?
-Nie Lisia tylko...
-Tylko, co? A poza tym miałaś mnie tak nie nazywać!
-Lisia czy ty nie dramatyzujesz?
-Nie, jeśli koniecznie chcesz mi zmieniać imię to mów mi Alice.    
-Niby, czemu Lisiu?
-...Po pierwsze nie Lisiu, a po drugie, dlatego, że na drugie mam Alicja.
-To może zostańmy przy pierwszym imieniu?
-Naprawdę chce Ci się za każdym, gdy będziesz mnie wołała mówić Anastazja?
-Nie, ale mogę Ci mówić Nastka.
-Czyli dokładnie tak jak do mnie mówiłaś przed tą rozmową?
-No... Ale się nie martw będę też do ciebie mówić Lisia.
-Ech... Z tobą nie da się pójść na kompromis, a niech Ci będzie ta Lisia, ale ciągle nie powiedziałaś mi, dlaczego tędy idziemy!
-No wiesz chodzi oto, że...
-Że co? Najpierw ten głupi bal... Teraz to!
-O co ci chodzi?
-Ja no... Nie lubię tak bezsensu chodzić a poza tym nie nakarmiłam dziś Dary ani Izabeli...
- Nie martw się Izabela żywi się jeszcze mlekiem swojej matki ma dopiero tydzień, a Dara sobie coś upoluje.
-No dobra, ale gdzie my idziemy!!!
- Do domu zobacz tu za chwilę jest Moskwa (rzeka) przejdziemy most i już będziemy... Słyszysz?- Dodała kobieta szeptem.
-...Kroki!
-Lisia SPOKOJNIE nie każdy, kto za nami idzie jest nie bezpieczny, ale daj mi rękę i trochę przyspieszmy dobrze, ale nie przesadzaj po zbytni pośpiech morze go sprowokować...
-Mama nie przesadzasz?
Jednak Vanessa, (bo tak miała na imię ta kobieta) miała powody by się niepokoić. Faktem było, że od samego teatru idzie za nimi pewien mężczyzna, którego spotkała na balu. Co więcej był to człowiek, którego bardzo dobrze znała?..Niestety nie z dobrej strony, niebyła nawet pewna czy ten człowiek takową posiada. Nie spodziewała się go tam spotkać, szczerze mówiąc nie liczyła, że w ogóle jeszcze żyję... Do tej pory nie chciała niepokoić córki jednak przed chwilką do mężczyzny dotłoczyło się 
kilka nowych osób. Praktycznie w mawiała sobie, że owa osoba jej nie pamięta zbieżność kierunku, w którym zmierzają przypadkowa. Jednak wiedziała, że tylko próbuje oszukać samą siebie. Vanessa spojrzała na córkę, po czym wyjęła z torebki pistolet. Starała się to zrobić tak żeby dziewczynka nie zauważyła niestety nie za bardzo jej wyszło. Jednak Nastka starała się jakby ignorować to, co się wokół niej dzieje. 
-Lisia, gdy przejdziemy przez most pobiegniesz najszybciej jak tylko możesz. Uciekniesz do lasu, po czym znajdziesz jakieś wysokie drzewo, na którym się schowasz. Nie oglądaj się na mnie i nie wychodź z stamtąd dopóki po Ciebie  nie wrócę jasne?
-Tak, mamo.
-Pamiętaj nie próbuj zgrywać bohatera!!!
-Jasne...
Powoli, starając się nie zwracać na siebie uwagi przez most. Nagle ludzie idący za nimi przyśpieszyli.
- Teraz.-spytała dziewczynka.
-Tak.

Zrobiła kilka wolnych kroków, po czym przyspieszyła. Biegła nawet się nie oglądając. Każde normalne dziecko zachowałoby się tak samo... No może prawie tak samo... Różnica polegała w tym, że ona doskonale wiedziała, co zrobić, w jej postępowaniu nie było miejsca na panikę czy po prostu strach... Niestety przewagę wzięło coś innego konkretnie zbyt wielka ambicja i niepewność. Pomimo faktu, że bez przerwy powtarzała sobie, co ma robić to i tak nie wyszło:
-*(myśli)biegnę znajduję dobre drzewo i na nie wchodzę. KONIEC...Koniec? Tylko tyle? Nie, to za proste! Nie, co ci matka mówiła! Nie zgrywać bohatera, tak! Ale przecież to nic złego... Nie skup się na dobrym drzewie!* Trochę zwolniła. Zaczęła rozglądać się po lesie w końcu zobaczyła dużą i rozłożystą sosnę (na tyle na ile sosna może być rozłożysta)

Powoli wspinała się na drzewo, gdy usłyszana dźwięk wystrzału, przyspieszyła. Usiadła na jednej z gałęzi i wtedy dopadły ją niepewności. 
-*A co jak sobie nie poradzi. Nie to nie możliwe ona wie, co robi to mnie wszystkiego nauczyła, tak! Tak a co jeśli... Przecież już od 20 lat nie była w swoim "zawodzie". Może jednak.* Zeszła z drzewa i podążyła w kierunku, z którego dobiegały głosy, ale gdy doszła na miejsce zobaczyła tylko Vanesse siedzącą na pniu drzewa. Kobieta wstała i popatrzyła na swoją córkę.
-Co ty tu robisz?- zapytała
-Eeee...Ja
-Miałaś czekać aż do ciebie przyjdę.
-Wiem, ale...
-Ale co? Mówiłam Ci żebyś nie próbowała zgrywać bohatera! Wiesz, co mogło się stać!


Po pokoju rozległ się alarm budzika. Powoli wstała i rozejrzała się po pokoju. -*Taaak znowu przed zaśnięciem czytałam pamiętnik mamy. No i się potem ma się dziwne sny ni to moje wspomnienia ni to jej... Dziwne niby jeden dzień a właściwie jeden wieczór a tyle się w moim życiu zmieniło, ale przecież to nie była jedyna nagła zmiana... tak właściwie to moje życie składało się w większości z nagłych zmian ale ta była pierwsza... Do tej pory żyłam sobie spokojnie z matką, wielką aktorką teatralną znaną w całej Moskwie, która miała jedn mały sekret z przeszłości. I z dnia na dzień ta sama kobieta odeszła z pracy przez jakiś czas było o tym głośno, po czym wszyscy o niej zapomnieli. Mamusia zaczęła od tej pory zajmować się poważnie nauką. Hala sportowa znajdująca się przy ich domu zmieniła się w laboratorium, nie prowadziła już ze mną codziennych zajęć artystycznych. Śpiew, sztuka i jazda konna była tylko w niedziele, a aktorstwo i balet, ( na który odtąd chodziła do domu kultury) w sobotę. Każdy inny dzień składał się z nauki  chemii, fizyki, biologii, techniki, informatyki, matematyki, angielskiego, chińskiego, japońskiego, francuskiego, niemieckiego, hiszpańskiego i polskiego <nie mogłam się powstrzymać od autorki> oraz wymyślonego przez mamę przedmiotu przysposobienia obronno-militarnego. *Popatrzyła na zegarek. *O kurcze już ósma! *
Wstała i ruszyła w stronę łazienki. Po porannej toalecie podeszła do szafy i wyjęła z niej Czarną spódnice tego samego koloru żakiet, fioletową koszulę i rajstopy. Tak ubrana zeszła na dół i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła Angie u braną w piżamę i Chris robiącą śniadanie.
-Angie, co ty tu robisz? Dlaczego jeszcze nie jesteś w mundurku już jest?8.30!·
-Alice dzisiaj jest sobota!- stwierdziła blondynka odchodząc od kuchenki-No dobra jedzcie za godzinę musimy być na lotnisku i odebrać Soon.
-Musimy jechać wszyscy?!- spytała Angie.
-Nieee, może jechać sama Chris a ty i ja tu zostaniemy i zrobimy we dwie sobotni trening.- powiedziała rudowłosa do brunetki.
-Wiesz z tej strony lotnisko nie jest takim złym miejscem to, kiedy jedziemy?
-Zaraz! Kto prowadzi?- odpowiedziała Chris z lekką nadzieją w głosie.
Ja-odpowiedziała brązowooka biorąc ze stolika klucze i idąc w kierunku drzwi- Idę odpalać samochód a wy macie być za 15 minut gotowe i czekać na mnie na dworze.
Wyszła z domu i podeszła do całkowicie ośnieżonego auta. Wzięła szufelkę i zaczęła odgarniać śnieżną pokrywę. Gdy w końcu jakimś cudem dostała się do drzwi samochodowych okazało się, że to dopiero początek jej problemów po pierwsze samochód w ogóle nie chciał zapalić, więc musiała wysiąść i sprawdzić, co z akumulatorem okazało się, że jest rozładowany. Poszła po motocykl i drutami odpaliła od niego. Po drugie dziewczyny były już gotowe do wyjścia i czekały na nią. Po zmaganiach z akumulatorem bez większych problemów dojechały na lotnisko, na którym już czekała na nie Soon. Pakowanie bagaży do samochodu nie zajęło dużo czasu (nie było ich zbyt wiele) wszyscy cieszyli się z jej powrotu (Chris, dlatego że następnym razem jedzie ona, Angie tym, że następnym razem jedzie Chris, a Alice dokładnie tym samym). Niestety sielankowy nastrój nie trwał zbyt długo. Zaczęło się niewinnie-od prostego pytania.
-Jak było?-Cisze w samochodzie przerwał głos Chris.
-Dobrze, Wszystkie bakugany znalazły nowych wojowników.-odparła niebieskooka.
-Nie udawaj doskonale wiesz, o co pytam czy poznałaś kogoś interesującego?
-Nie Chris nie mam chłopaka, ale spotkałam kogoś dziewczynę Kuso-Runo.
Samochód gwałtownie zahamował.
-Jak to? Gdzie? Rozmawiałaś z Nią?-momentalnie na dziewczynę spadł grad pytań ze strony brązowookiej.
-To znaczy...Ja na nią wpadłam na jednej z głównych ulic bakuwyspy. Ona tak jakoś nie szczęśliwie upadła i zemdlała, więc wzięłam ją do hotelu i gdy się obudziła kazałam jej iść do szpitala.
-Ale ona o nic się ciebie nie pytała i czy powiedziałaś jej coś o mnie?
-Pytała się, co się stało a potem, gdy doszła do siebie po prostu wyszła.
-Ok, nieważne, gdy dojedziemy do domu każdy rozejdzie się do swoich zajęć. Angi i Chris zróbcie dziś trening. Soon ty ugotujesz obiad. Nie przeszkadzajcie mi będę u siebie.
Po dojeździe do domu. Każdy poszedł w inne strony. Rudowłosa dziewczyna poszła do swojego pokoju. Po wejściu do pomieszczenia usiadła przy biurku wzięła leżący obok album i  zaczęła przeglądać zdjęcia. Momentalnie na jej kolanach znalazł się czarny kot i wychylając łepek ponad blat mebla też przyglądał się ilustracją. Dziewczyna mimowolnie zaczęła gładzić futerko zwierzęcia jednocześnie myśląc o czasach spędzonych w Młodych Wojownikach i o tym, co było potem.
.........................................................................................................................
Nareszcie 4 rozdział ukończony. Tak, wiem długo to trwało i wiem, że bardzo tęskniliście. No w każdym bądź razie mam do was kolejną sprawę, (bo w poprzedniej okazaliście się bardzo pomocni) tym razem chodzi o bakugana Pyrusa ( imię i postać)
A i jeszcze sprawa organizacyjna następne kilka rozdziałów będzie opisywać historie Alice po opuszczeniu Młodych Wojowników (od bodajże 47 odcinka bakugan Nowa Vestroia)


 [A1]

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 3 Wymiar Zagłady


Był szary deszczowy dzień ulicą Pojednania biegła Niebieskowłosa dziewczyna w oczach miała łzy kierowała się do centrum. Niewiele widziała wszystko wydawało się jej rozmazane. W pewnym momencie potknęła się o coś. Upadła w dość nieszczęśliwy sposób uderzyła się w głowę, straciła przytomność.
Powoli otworzyła oczy, zobaczyła, że leży na łóżku w małym pokoiku. Wstała i poczuła piekący ból szybko usiadła. Drzwi  do pokoju otworzyły się w progu stanęła ruda dziewczyna.

-Widzę, że już wstałaś.
-Aaalice?- powiedziała zielonooka wstając z łóżka.
-Nie. Musiałaś mocno się walnąć. Chociaż niektórzy twierdzą, że jesteśmy podobne. Runo, co ty robisz?
-Wychodzę  stąd a co nie widać!
-Ale to są drzwi szafy. Naprawdę mocno się uderzyłaś. Trudno, nie mam na ciebie czasu o czwartej mam samolot. Odprowadzę Cię do szpitala i jadę na lotnisko.-oznajmiła niebieskooka nieznajoma.
-Kim ty w ogóle jesteś? Skąd wiesz jak mam na imię? I skąd znasz Alice? - odparła Runo powoli odsuwając się od szafy.
-Nazywam się Celin Onson. Ale Wszyscy mówią na mnie Soon. Znam cię bo poznałam twojego chłopaka i dwóch przyjaciół gdy jeszcze bakuprzestrzeń istniała Dan pokazał mi twoje zdjęcie i zaczął coś gadać ale go nie słuchałam i jaką Alice? nie znam nikogo takiego.-odparła czerwonowłosa próbując jakoś zamaskować swój błąd.
-Nie znasz? wydawało mi się że... Nie ważne. Gdzie ja jestem?
W hotelu Pyrus chyba wiesz jak stąd trafić do domu? Bo ja nie mam już czasu została mi godzina a jeszcze się nie spakowałam!- wrzasnęła po czym szybkim ruchem sprawiła że Runo znalazła się za drzwiami pokoju zanim zdążyła odpowiedzieć. 
Szła długim, ciemnym korytarzem. Hotel Pyrus nie należał do najbogatszych właściwie jego największą zaletą była niska cena. Ta dziewczyna jak jej tam... Soon mówiła, że Dan jej o niej wspominał... Chwila Dan! Przyśpieszyła wyszła z nie dużego hotelu i skierowała się w stronę centrum.    

******
Spadali dość długo nie wiedział ile nie obchodziło go to. Rozejrzał się Marucho z przerażeniem  patrzył w dół próbując zlokalizować grunt, natomiast Dan wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. Spojrzał w dół, przez chwilę wydawało mu się, że zobaczył coś, co przypomniało lód. Niedługo potem cała drużyna znalazła się w dziwnej krainie.
- Gdzie my jesteśmy?- spytał zdezorientowany Dan.
-Chyba jakimś innym wymiarze.-stwierdził Radizen- Pozostaje pytanie :Jak się stąd wydostać?!
-Przecież Drago potrafi otwierać przejścia pomiędzy wymiarowe- powiedział Marucho spoglądając na bakugana.
Racja- Drago odwrócił się i wysłał potężny promień w kierunku nieba, ale pomimo tego nic się nie stało.
-Jak to moc Drago nie działa? -zapytał Dan, po chwili dodał-To znaczy że to musi być...Wymiar Zagłady!
To co robimy?-spytał z niepokojem blondyn.
Nie wiem-odparł szatyn-A ty Shun? Shun! Gdzie on się znowu podział?
Poszedł się przejść i rozejrzeć-odpowiedział Jaakor.

Biegł przed siebie. Postanowił znaleźć z tond jakieś wyjście chociaż i tak wszystko mówiło mu   że to bez sensu...Przecież z Wymiaru Zagłady nie ma ucieczki! Ostatnim razem uratowało ich Sześciu Legendarnych Bakuganów, ale ich już nie było...Natychmiast się zatrzymał. *To koniec... stąd niema ucieczki .*Szybko otrząsnął się z tych myśli.* Nie! Zawsze jest jakieś wyjście! *Usiadł na jednym ze lodowych odłamków. *Tylko, jakie? W końcu, gdy Maskarad zesłał ich tu, nie oczekiwali, że Apollonir i reszta pomogą im. Może i tym razem stanie się coś nie oczekiwanego?

Maskarad, za każdym razem kiedy o nim myślał zalewała go krew.Nie wiedział co o nim myśleć, z jednej strony pod koniec pomógł im, uratował Dana, no i przez cały czas była nim Alice a na nią nie potrafił być zły nie wiedział czemu ale nie potrafił...z drugiej strony przecież to on zsyłał tu wszystkie bakugany to on pomagał Nadze, gdyby nie on to żadne z nich nie znalazłoby się w takim niebezpieczeństwie jak Dan i był przeciwieństwem wszystkiego co lubił w Alice...
No właśnie Alice, ostatnio dość często o niej myślał, jak na niego zbyt często...Głupio było mu przyznać, ale tęsknił. Bo jakby nie patrzeć swego czasu łączyła ich głęboka przyjaźń, może coś więcej? Była miła, uprzejma i łatwo wierna, to w końcu ona zawsze ich godziła, to ona odkryła, że Maskarad wyzwał go na pojedynek... Wiedziała, że kłamał! Ale skąd? Przecież tylu osobom wcześniej i później uwierzyła, ale jego na kłamstwie przyłapała. *Im dłużej o tym myślał tym bardziej miał wrażenie, że coś wtedy było nie tak...  Wstał i ruszył w stronę przyjaciół.
..........................................................................................................................................................
No i nareszcie udało się skończyć! Tak wiem miała być Alice no i w pierwszej wersji opowiadania była, ale coś mi nie pasowało, więc jest tak jak jest. Obiecuje jednak że cały następny rozdział będzie poświęcony tylko i wyłącznie jej. Aha i mam do was malutką prośbę mam pewien problem z wymyśleniem bakugana ma on być domeny Prus  i mieć postać Hipogryfa .( chodzi mi oto żeby pomóc mi wymyślić imię bakugana)