poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 3 Wymiar Zagłady


Był szary deszczowy dzień ulicą Pojednania biegła Niebieskowłosa dziewczyna w oczach miała łzy kierowała się do centrum. Niewiele widziała wszystko wydawało się jej rozmazane. W pewnym momencie potknęła się o coś. Upadła w dość nieszczęśliwy sposób uderzyła się w głowę, straciła przytomność.
Powoli otworzyła oczy, zobaczyła, że leży na łóżku w małym pokoiku. Wstała i poczuła piekący ból szybko usiadła. Drzwi  do pokoju otworzyły się w progu stanęła ruda dziewczyna.

-Widzę, że już wstałaś.
-Aaalice?- powiedziała zielonooka wstając z łóżka.
-Nie. Musiałaś mocno się walnąć. Chociaż niektórzy twierdzą, że jesteśmy podobne. Runo, co ty robisz?
-Wychodzę  stąd a co nie widać!
-Ale to są drzwi szafy. Naprawdę mocno się uderzyłaś. Trudno, nie mam na ciebie czasu o czwartej mam samolot. Odprowadzę Cię do szpitala i jadę na lotnisko.-oznajmiła niebieskooka nieznajoma.
-Kim ty w ogóle jesteś? Skąd wiesz jak mam na imię? I skąd znasz Alice? - odparła Runo powoli odsuwając się od szafy.
-Nazywam się Celin Onson. Ale Wszyscy mówią na mnie Soon. Znam cię bo poznałam twojego chłopaka i dwóch przyjaciół gdy jeszcze bakuprzestrzeń istniała Dan pokazał mi twoje zdjęcie i zaczął coś gadać ale go nie słuchałam i jaką Alice? nie znam nikogo takiego.-odparła czerwonowłosa próbując jakoś zamaskować swój błąd.
-Nie znasz? wydawało mi się że... Nie ważne. Gdzie ja jestem?
W hotelu Pyrus chyba wiesz jak stąd trafić do domu? Bo ja nie mam już czasu została mi godzina a jeszcze się nie spakowałam!- wrzasnęła po czym szybkim ruchem sprawiła że Runo znalazła się za drzwiami pokoju zanim zdążyła odpowiedzieć. 
Szła długim, ciemnym korytarzem. Hotel Pyrus nie należał do najbogatszych właściwie jego największą zaletą była niska cena. Ta dziewczyna jak jej tam... Soon mówiła, że Dan jej o niej wspominał... Chwila Dan! Przyśpieszyła wyszła z nie dużego hotelu i skierowała się w stronę centrum.    

******
Spadali dość długo nie wiedział ile nie obchodziło go to. Rozejrzał się Marucho z przerażeniem  patrzył w dół próbując zlokalizować grunt, natomiast Dan wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. Spojrzał w dół, przez chwilę wydawało mu się, że zobaczył coś, co przypomniało lód. Niedługo potem cała drużyna znalazła się w dziwnej krainie.
- Gdzie my jesteśmy?- spytał zdezorientowany Dan.
-Chyba jakimś innym wymiarze.-stwierdził Radizen- Pozostaje pytanie :Jak się stąd wydostać?!
-Przecież Drago potrafi otwierać przejścia pomiędzy wymiarowe- powiedział Marucho spoglądając na bakugana.
Racja- Drago odwrócił się i wysłał potężny promień w kierunku nieba, ale pomimo tego nic się nie stało.
-Jak to moc Drago nie działa? -zapytał Dan, po chwili dodał-To znaczy że to musi być...Wymiar Zagłady!
To co robimy?-spytał z niepokojem blondyn.
Nie wiem-odparł szatyn-A ty Shun? Shun! Gdzie on się znowu podział?
Poszedł się przejść i rozejrzeć-odpowiedział Jaakor.

Biegł przed siebie. Postanowił znaleźć z tond jakieś wyjście chociaż i tak wszystko mówiło mu   że to bez sensu...Przecież z Wymiaru Zagłady nie ma ucieczki! Ostatnim razem uratowało ich Sześciu Legendarnych Bakuganów, ale ich już nie było...Natychmiast się zatrzymał. *To koniec... stąd niema ucieczki .*Szybko otrząsnął się z tych myśli.* Nie! Zawsze jest jakieś wyjście! *Usiadł na jednym ze lodowych odłamków. *Tylko, jakie? W końcu, gdy Maskarad zesłał ich tu, nie oczekiwali, że Apollonir i reszta pomogą im. Może i tym razem stanie się coś nie oczekiwanego?

Maskarad, za każdym razem kiedy o nim myślał zalewała go krew.Nie wiedział co o nim myśleć, z jednej strony pod koniec pomógł im, uratował Dana, no i przez cały czas była nim Alice a na nią nie potrafił być zły nie wiedział czemu ale nie potrafił...z drugiej strony przecież to on zsyłał tu wszystkie bakugany to on pomagał Nadze, gdyby nie on to żadne z nich nie znalazłoby się w takim niebezpieczeństwie jak Dan i był przeciwieństwem wszystkiego co lubił w Alice...
No właśnie Alice, ostatnio dość często o niej myślał, jak na niego zbyt często...Głupio było mu przyznać, ale tęsknił. Bo jakby nie patrzeć swego czasu łączyła ich głęboka przyjaźń, może coś więcej? Była miła, uprzejma i łatwo wierna, to w końcu ona zawsze ich godziła, to ona odkryła, że Maskarad wyzwał go na pojedynek... Wiedziała, że kłamał! Ale skąd? Przecież tylu osobom wcześniej i później uwierzyła, ale jego na kłamstwie przyłapała. *Im dłużej o tym myślał tym bardziej miał wrażenie, że coś wtedy było nie tak...  Wstał i ruszył w stronę przyjaciół.
..........................................................................................................................................................
No i nareszcie udało się skończyć! Tak wiem miała być Alice no i w pierwszej wersji opowiadania była, ale coś mi nie pasowało, więc jest tak jak jest. Obiecuje jednak że cały następny rozdział będzie poświęcony tylko i wyłącznie jej. Aha i mam do was malutką prośbę mam pewien problem z wymyśleniem bakugana ma on być domeny Prus  i mieć postać Hipogryfa .( chodzi mi oto żeby pomóc mi wymyślić imię bakugana)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz