piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 12 Reprymenda

-Холера- westchnęła, żadne inne słowo nie przyszło jej do głowy. Mrugnęła parę razy by pozbyć się, jak jej się wydawało omamów, lecz to nie pomogło... Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Wśród wojowników zapanowała cisza, którą przerwać odważyła się dopiero Runo.
-Dan oblałeś się-stwierdziła nie przytomnie fakt.
-Co się właściwie przed chwilą stało?- spytała Julie.
-Wiecie, nie spodziewała się gości... Wszystko nie uprzątnięte, ciasta nawet nie ma, a i bez tego ma dużo roboty -Soon próbowała wyjaśnić im sytuacje, jednak widząc wyrazy ich twarzy skapitulowała- Ja może pójdę jej pomóc.
Wyszła i skierowała się do kuchni. Tak jak się spodziewała, jej kuzynka tam była. Po raz kolejny brała dwie tabletki na uspokojenie i popijała melasą.
-Jak tak dalej pójdzie to się uzależnisz...
-Co oni tu robią? - spytała brązowooka.
-Chcą dowiedzieć się czegoś o strefie walk-odpowiedziała i zabrała opakowanie lekarstw poza zasięg starszej.
-Słucham?- dziewczyna pobladła-Co im powiedziałaś?
-Nic. Jak na razie udawałyśmy, że pierwszy raz o tym słyszymy, zresztą, oni i tak nie dają dojść do słowa.
-No tak-Uśmiechnęła się i zaczęła przeglądać regały w poszukiwaniu ciasta zdatnego do spożycia, a jednocześnie nie będącego jej ukochaną szarlotką. Znalazła trochę makowca i sękacza, więc pokroiła je w plastry i ułożyła na ozdobnej tacy-Zrobisz jeszcze herbaty?
-Jasne-niebieskooką zdziwiła tak nagła zmiana nastroju kuzynki, ale nic nie powiedziała. Posłusznie wstawiła wodę, a gdy napar był gotowy, ruszyły razem do salonu.
..................................................................................................................................
W pomieszczeniu panował półmrok. Jedynymi źródłami światła były niewielkie lampki, znajdujące się przy fotelach jego podwładnych. Mimo to ten blask, zdawał się go razić. A nawet boleć. Ukazywał mu bowiem członków jego drużyny. Wojowników staranie dobieranych, przez wiele miesięcy, każdy spełniał konkretną powierzoną mu przez niego funkcje. Mieli tworzyć grupę doskonałą, niemalże boską szóstkę, której żaden gracz bakugan nie śmiałby wyzwać na pojedynek. Obecnie był to obraz nędzy i rozpaczy. Siedzieli w półkole, każdy zajmował się swoimi sprawami. Władimir starał się czytać jakąć opasłą powieść. Mari jakby nigdy nic piłowała paznokcie, Dylan przeglądał dane nowego sprzętu, a Feliks... W sumie po Łukasiewiczu nie spodziewał się czegoś więcej niż obecnie sobą prezentował. Po prostu siedział z tą swoją głupkowatą miną, która miała udawać inteligentną. Została jeszcze Abbygeil, która z prawdziwą czcią obserwowała go. Czekała, aż zacznie spotkanie. Jej postawa schlebiała mu, choć dziewczyna momentami go przerażała i akurat nie była to tylko kwestia jej problemu z rozumieniem znaczenia przestrzeni osobistej... Gabriel mimowolnie się wzdrygnął. Miał powód by wyrzucić każdego z obecnych, a pomimo tego nie mógł tego zrobić! Nie ma kim ich ich zastąpić. Niestety ludzie są zbyt nie kompetentni, musiał się z tym pogodzić. Nie oznaczało to tego, że nie czeka ich kara. Co to, to nie!
-Zastanawiacie się pewnie, dlaczego was tu zwołałem?- wszyscy momentalnie spojrzeli na niego i słuchali w napięciu. „No "-pomyślał- „i tak powinno być" .
-Zapewnie nie jest wam obca postać wojowniczki Darkusa, która od pewnego czasu pojawia się w naszym skromnym przybytku.
Po sali rozniósł się pomruk irytacji.
Gabryjel mimowolnie uśmiechnął się szłysząc ich reakcje.
-Wytłumaczycie mi może-kontynuował- Dlaczego od pół roku żadne z was nie jest wstanie jej pokonać!?
W sali zapanowała cisza. Jak makiem zasiał, wszyscy siedzieli można rzec „na baczność". Czyżby kara jaka spotkała Władimira uświadomiła ich, że zły władca to spore niebezpieczeństwo? Choć może i nie. Łukasiewicz jak zwykle miał wszystko gdzieś.
-Czy to naprawdę aż takie trudne!? Pięcioro najlepszych graczy ma pokonać jedną smarkule! Czy może to ja mam się z nią zmierzyć? Hym!? Bo was to jak widać przerasta! Wygrać z dziewczyną, która nie jest warta złamanego grosza! Gdyby nie jej bakugan...-urwał. W tym tkwiło sedno, ten bakugan był mu potrzebny. Na razie nie wiedział do czego. To było przeczucie. Jedyne czego był pewny to to,  że musi go zdobyć. Nie ważne jak. Jeszcze raz spojrzał po swoich przerażonych poddanych.- Macie mi zdobyć tego feniksa... Bez niego ta ruda nie będzie groźna. Koniec zebrania-wzyszedł pozostawiając swoją drużynę w osłupieniu i nikt przez następne trzy minuty nie odważył się choćby poruszyć.
...............................................…................
-Nie oddam facetom swojego pokoju!!!- wrzask Angie rozniósł się po pokoju doprowadzając do kolejnego wybuchu kłótni. Od dwóch godzin nasza wesoła gromadka próbowała ustalić podział pokoi. Bo oczywiście nikt nie pomyślał, że nie każdy dom jest rezydencją godną państwa Marukumura i niestety liczba pomieszczeń zdatnych do snu jest w nim ograniczona. Oczywiście nikt nie jest zadowolony z tego że musi dzielić swój pokój lub go oddać, gdyż rzecz jasna przydział do jednego pokoju osób o różnej płci byłby nie do przyjęcia. I gorące zapewnienia Dana, że tę noc może spędzić z Runo nie pomogły, co więcej sprawiły, że niebieskowłosa rozpętała kolejną kłótnie, w której dla urozmaicenia doszło do rękoczynów. Biedna Soon starała się och wszystkich pogodzić, jednak jej próby nie przyniosły, żadnego efektu. Natomiast Alice we względnym spokoju połykała czwartą tabletkę na uspokojenie, która też nie dała oczekiwanego efektu. Teraz definitywnie najlepsza byłaby butelka wódki, ale z racji, że nie piła takowej nie posiadała. Złapała się za głowę, ten hałas był nie do wytrzymania.
-Możecie wszyscy być choć przez chwilę cicho? -zpytała, jednak nikt po za Soon nie zwrócił na nią uwagi. Oczywiście to nie zniechęciło jej. Jak niby nigdy nic wyjęła z szuflady mikrofon Chris i podsunęła pod głośniki od telewizora. Po domu rozniosło się nieznośne buczenie, które o dziwo przyniosło oczekiwany skutek.
-No dobrze... Jest nas jedenaścioro. Pokoi jest pięć, tak więc Soon i Chris śpią w pokoju Soon, Runo i Julie w pokoju Angie, Dan i Marucho w pokoju Chris...
-Ej! -blondynka chciała coś jeszcze dodać, jednak widząc karcący wzrok pani domu darowała sobie.
-Mira bierze pokój gościnny, Angie śpi u mnie, a Shun i Gunz w salonie. Jest to podział wstępny i może ulec zmianie- spojrzała na zegarek który obecnie wskazywał jedenastą w nocy-Ale nie dzisiaj. Dobranoc.
To powiedziawszy ruszyła do swojego pokoju nie zważając na reakcje innych.
...............................................................................................................
Siedział w swojej skromnie ozdobionej komnacie. Patrzył w sufit. Nie wiedział czemu, po prostu to wydawało mu się teraz najciekawsze. Pragnął jedynie spokoju.
-Panie?- po pokoju rozległ się melodyjny głos, który miał przerwać tę błogą ciszę.
-Czego?- westchnął.
-Ja pokonałam tą smarkule...-Wojowniczka Haosu weszła śmiało do jego pokoju, bardzo szybko przemierzając dzielącą ich przestrzeń.
-Wiem, ale nie zdobyłaś bakugana -napomniał fakt, który nieco ostudził jej zapał. Nie na długo.
-To nie moja wina! Tylko Teddiego, jest zbyt słaby... Nie dałoby się z tym czegoś zrobić? -przysunęła się do niego blisko, nie bezpiecznie blisko.
-Może tak, a może nie to się zobaczy. Idź teraz! -wzdrygnął się.
-Panie nie można by tego przyspieszyć? -zamrugała zalotnie i usiadła mu na kolanach-Proszę~
-Wyjć!- Abby odskoczyła od niego zdziwiona, jego zachowaniem.
-Ale...
-Wynocha! -zamachnął się się gwałtownie i odsłonił swoją skórę na przedramieniu. Posiadała ona nie zdrowy szary kolor. Czarnowłosa pisnęła przerażona.
-Panie jesteś chory!
-Powiedziałem wynocha!!!-warknął i tym razem dziewczyna go posłuchała.
........................................................................................................................
Masakra... Przepraszam was, ale ten rozdział jest beznadziejny... Taka tam notka na urodziny bloga, która miała być dodana dawno dawno temu, ale tak wyszło... Dziś mijają trzy lata od kiedy założyłam tego bloga i dodałam ile? 12 rozdziałów... Wychodzi że 4 na rok!!! Jestem beznadziejna... I nawet nie mogę obiecać poprawy! Liceum wyssało ze mnie całą wenę... Ale to nie przeszkadza mi w tym by życzyć wam wesołych świąt i przeprosić tych którzy czekają na rozdział na SK... Bądźmy szczerzy nie ma szans żebym dodała go jeszcze dziś... Nie bijcie za mocno X_x

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 11 Spotkanie

Poruszył się nie spokojnie na łóżku. Nie miał pojęcia, co go obudziło. Rozejrzał się po pokoju i znów opadł na pościel. Przymknął oczy. Na nowo próbował powrócić do krainy Morfeusza, do tego snu, daremnie. W uszach zabrzmiały mu słowa Skyress: „Z tego będą problemy".

Miała racje, choć z początku nic tego nie zapowiadało. Nigdy później się nie całowali, a jednak ich relacja była inna niż przyjaźń. Może ograniczało się to do drobnych gestów. Parę razy ją przytulił, potrzymał za rękę, lecz najpełniej czuli się w konwersacji . „O ironio!"- przeszło mu przez myśl- „On i rozmowa."
Lecz to była prawda, kochał ich pogawędki. Czas, gdy mówili o wszystkim i o niczym. Czasem zastanawiał się, czy przez ten rok nie powiedział jej więcej niż Danowi przez całe życie. Wszystko to zostało stracone jednego dnia. Pamiętał to jakby to było wczoraj. Była chora, nie mogła z nimi iść. Przed walką postanowił ją odwiedzić, pani Misaki nie była zadowolona, ale wpuściła go. Całą rozmowę stała pod drzwiami i nie podsłuchiwała, a raczej nasłuchała zbyt sugestywnej ciszy by wkroczyć z odsieczą. (Am: Dobra jak ktoś ogarnie o co autorce chodziło to... Nie wiem mogę mu wynarratorować następną notkę!) Wizyta nie trwała długo może z pięć minut. Obiecał, że gdy to wszystko się skończy, opowie jej ze szczegółami, jak Dan pokonał Maskarada i wyszedł. Potem był szok. Stała tam na murawie kompletnie nie świadoma, ze łzami w oczach. Powinien był wtedy podejść, przytulić, zabrać ją stamtąd. Zrobić, cokolwiek! Stał i się gapił. Stwierdził jakiś oczywisty fakt, nie znalazł nawet słów pocieszenia. Rozpłakała się. Uciekła... Maskarad uratował Dana. Wróciła, ale już nic nie było jak dawniej. Nie mógł z nią rozmawiać. Nie potrafił jej zaufać. Miedzy nimi wyrósł mur. Nawet wtedy, gdy leżała nie przytomna obok niego pod Wierzą Warnington. Chciał ją objąć, sprawdzić czy wszystko w porządku. Oddychała. Cofnął rękę, jakby nie mógł jej dotknąć. Zresztą i tak nie miał już siły, opadł bezwładnie na ziemie.

Do pokoju  wszedł Kuso.
- Stary, zaraz lądujemy, więc trzeba się przygotować- zaczął pakować swój plecak i szukać butów na przebranie- E! Słyszysz mnie? Ziemia do Shuna! Ty musisz się odświeżyć, chcesz do Alice, jak menel wyjść?
Kazami nic nie odpowiedział. Wstał i zebrał swoje rzeczy do worka.
-Ej! A tobie co znowu?
-Za dużo Ci powiedziałem- syknął ubierając płaszcz.
-Rozumiem, wytrzeźwiałeś!- uśmiechnął się złośliwie.
- To nie śmieszne, wiesz?
-Weź wyluzuj. Nie mam dwunastu lat, żeby wszystkim rozgadać o twoich podbojach miłosnych...-roześmiał się.
Posłał mu mordercze spojrzenie. Wepchnął na siłę skarpetkę do worka. Dan, co raz bardziej go irytował, jednak uspokoiło go to, że jego sekrety są bezpieczne.
-Oj, musisz przyznać, że to komiczne. Znam cię nie od dziś, a w życiu bym nie pomyślał, że z Ciebie taki pies na baby.
-Weź się ogarnij!- warknął łapiąc za klamkę.
-Co ja poradzę, że się cieszę?- stwierdził padając na łóżko- Zawsze myślałem, że jak już będziesz stary i zgrzybiały to będę musiał wnuki wysyłać, żeby miał się kto tobą zająć. Teraz wychodzi, że może uda Ci się dorobić własnych.  Chociaż biorąc pod uwagę średnią długość twoich związków, panie Casanovo, to znowu wszystko spieprzysz...
-O co Ci znowu chodzi?
-Heh, a do kogo jedziemy!?
-Nie byliśmy parą!
-Może i nie, ale wciąż coś do niej czujesz-odpowiedziało mu jedynie trzaśnięcie drzwiami.
.................................................................
Przeteleportowała się na skraj lasu. Przesunęła średniej wielkość głaz i wyjęła spod niego drewniane pudełko. Otworzyła, w środku znajdowały się czyste ubrania na zmianę. Przebrała się, już miała schować strój bitewny, kiedy stwierdziła, że najwyższy czas by go uprać. Schowała go do torebki i ruszyła spacerem w kierunku domu.
.................................................................
Angie siedziała w ogródku z uporczywością gapiąc się w dużej wielkości ptasie gniazdo. W środku było jajo. Samica Raroga Zwyczajnego złożyła je jakiś tydzień temu i od tamtego czasu nie widziała jej. Najprawdopodobniej została zestrzelona przez jednego z myśliwych... Skrzywiła się na tę myśl. Nagle zerwał się mocny wiatr. Spojrzała w górę i spostrzegła samolot (czy co to tam było), który lądował na polanie tuż przy ich domu. Z kieszeni fartuszka wyciągnęła nóż. Z pojazdu wybiegła ubrana na różowo blondynka, nim zdążyła dotrzeć do drzwi, była już za nią przyciskając ostrze do jej szyi.
-Kim jesteś i co tu robisz?- warknęła.
Dziewczyna była w szoku. Nic nie odpowiedziała. Pojawiła się reszta przybyszów i wszyscy oniemieli na widok sceny, która się przed nimi rozgrywała.
-Kim jesteście? Po co tu przylecieliście? Mówcie albo poderżnę jej łeb!
-Jesteśmy Młodymi Wojownikami! Radzę ci dobrze zostaw ją! -jeden z nich ruszył w jej kierunku. Cofnęła się i próbowała poprawić chwyt, jednak spostrzegła, że trzyma tylko bale drewna. Rozejrzała się. Brunet, który z nią rozmawiał, stał teraz za nią trzymając na rękach tę dziewczynę. Przyjęła postawę bojową.
-Nie mam w zwyczaju bić się z dziewczynami!- krzyknął, już miała mu coś odpowiedzieć, gdy ktoś zrobił to za nią.
-I nie sądzę by tym razem była taka potrzeba- na progu domu stała Soon- Agnes odłóż nóż, to przyjaciele.
-Słucham?
-Co ty już Dana nie pamiętasz?- rzeczywiście Kuso był wśród nich, dopiero teraz go rozpoznała. Schowała swoją broń- Przepraszam was za nią... Jest nerwowa. Zapraszam na herbatę.
Ruda uśmiechnęła się i zaprosiła wszystkich do środka.
................................................................Spacer po lesie nie przyniósł ukojenia. Wciąż była wściekła, w dodatku bolały ją nogi. Ten dzień robił się coraz bardziej męczący. Weszła do domu nie rozglądając się dokoła...
-Soon obiad gotowy!?- zawołała po rosyjsku. Odpowiedziała jej cisza. -Angie wróciła ze szkoły?
Znowu nic. Znacznie zirytowana kopnęła drzwi do salonu. Weszła i stanęła jak wryta. Albo miała zwidy, albo właśnie cała drużyna Młodych Wojowników piła sobie herbatkę z jej uczennicami u niej w domu. Obecnie oczy wszystkich zwrócone były na nią. Dan oblał się zawartością swojej filiżanki, ale nie zwrócił na to uwagi, był zbyt pochłonięty kontemplacją jej niecodziennego, jak na jego standardy zachowania. Zresztą miny innych ujawniały podobny stan. Objęła ich po raz drugi nieprzytomnym wzrokiem
-холера*- westchnęła, żadne inne słowo nie przyszło jej do głowy.
..........................................................................................................................................

*cholera
Gotowa zniszczyć czyjś związek?
Nika: Jak nigdy!
Amelia: Co wy znowu kombinujecie?
Nic!
Am: Rozumiem, że nie chce wiedzieć?
Ni: Zdecydowanie tak...
Am: Nie trzeba dwa razy powtarzać! *wychodzi*
No więc...Plan jest taki, ja idę i sprowadzane tu Alice, a tu masz podrywać Shuna i w momencie, gdy tu wejdzie pocałować go...
Ni: Ojej, no dobra, spróbuję...
Dobra to ja idę Shuuun!!!
Shun: Czego?
To moja koleżanka Niki!
Ni: Witaj przystojniaku, jestem Ktosiek, dla znajomych Nika...
Shun: Shun Kazami...
Nika: Shun, jakie piękne imię...
 *powoli do niego podchodzi, tak by mógł poczuć jej perfumy*
No więc co tam u ciebie Shun? *uśmiecha się zawadiacko*
Shun: Całkiem w porządku jesteś, jej przyjaciółką?
Nika: Dary? Tak, a co? *nadal powoli przysuwa się do niego*
Shun: Ma bardzo ładną koleżankę biorąc pod uwagę, że sama...
Nika: Haha, dziękuję. *jest już naprawdę bardzo, bardzo blisko niego* A ty kim dla niej jesteś?
Shun: Niańką na pełen etat... Niby się we mnie podkochuje, ale to bez szans...
Nika: Och, a to ma szansę? *mówi uwodzicielskim tonem i zaczyna gładzić rękoma po jego klacie*
Shun: Nie rozumiem...
Nika: *uśmiecha się do niego najsłodziej jak potrafi i przysuwa się jeszcze bliżej-jeśli to w ogóle możliwe...* Słonko, nie musisz rozumieć *szepcze mu do ucha, przy czym nadal jeździ rękami po jego ciele*
Shun: Ja mam dziewczynę *cofa się odrobinę*
 Nika: I co z tego? Spójrz na mnie, czy ja bym ci coś kiedykolwiek zrobiła? Jesteś wielki Shun Kazami! Chodź do mnie, to będzie nasza słodka tajemnica... *znów obdarza go najpiękniejszym uśmiechem jaki mogą stworzyć ludzkie usta*
Shun: Ale...
 Nika: Żadnych ale! *podsuwa się i zaczyna bawić się jego włosami*
Shun: Nie powinienem... *pochyla się nad nią*
Nika: Ależ powinieneś słonko *przybliża pomalowane na czerwono usta do jego warg*
Shun: *obejmuję ją w talii i przyciąga do siebie*
Nika: *łapie się jego ramion, praktycznie w tej samej chwili sięgają do swoich warg i zaczynają się namiętnie całować*
Alice: Gdzie mnie ciągniesz *zza drzwi* Po prostu choć! *otwiera drzwi* Alice: *wchodzi i staje jak wryta*
Nika: *zbyt skupiona na całowaniu nawet nie zauważa, że ktoś wchodzi*
Alice: Ty draniu! Znowu!?
Shun: *Odrywa się od Niki*
Nika: *lekko zawiedziona stoi i z zaciekawieniem obserwuje rozwój wypadków*
Alice: Jak mogłeś!? *ma łzy w oczach, ucieka*
Shun: Alice... *robi parę kroków w jej stronę*
 Nika: *patrzy na tą scenę z wyrzutami sumienia, lecz nic nie robi*
Shun *Biegnie za nią*
To jak było~?
 Nika: Jeśli chodzi o całowanie-cudnie...
To fanie i udało mi się ich skłócić BŁahahhahahhaha!
Nika: Okej...
Dla ciekawych kolejna notka na Hetalii^^
Proszę nie bić za mocno...


[Notkę współtworzyła Nika Ktosiek]

Wiem , późno…. Ale była notka na koniec, roku to będzie na koniec Wakacji… Taaaa… Za godzinę przestanę być gimbusem i stanę się licealistką…. Ale ja chce być gimbusem!!! Zostawiam cudowną szkołę, kolegów, nauczycieli, bluzkę gumkę do włosów i pióro które tam zgubiłam nie to, żebym nie wróciła ich szukać, ale wątpię czy je znajdę… Idę w nieznane do liceum… Pochwalę się jeszcze, że udało mi się zdobyć 165/200 w skali rekrutacyjnej^^ Rozdział dedykuje wszystkim czytelniczką, które ze mną wytrzymują, oraz nauczycielce biologi, która odeszła z mojego gimnazujm razem z nami absolwentami, chociaż i tak tego nie przeczyta XD

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 10 Wspomninki

Niby walka w Strefie Walk nie jest niczym nie zwykłym... Zresztą jak sama nazwa wskazuje, do tego służy. Pomimo tego teraz stała jak wryta na myśl, że czeka ją pojedynek z programem. Nie jakimś zwykłym z Dylanem. Miała stoczyć bitwę z własnym tworem!
-Dzisiejsza pierwsza potyczka rozegra się pomiędzy nowym członkiem Dark Daimont, Dylanem -Szum krzyków widowni przerwał głos prowadzącego- A naszą tajemniczą wojowniczką Darkusa, Lisią!!!
Tak, ten przydomek przywarł do niej dosyć nie dawno. Nie mogła uwierzyć, że po tylu latach, ktoś znowu będzie ją tak przezywał. Co za ironia losu!
-Karta Otwarcia Start!!!- zaczął gracz subterry - Bakugan bitwa, K-9 Start!!! Co ty na to? Jak chcesz to już możesz się poddać!
Spojrzała na ogromnego mechanicznego psa- bakugana i uśmiechnęła się.
-Chyba śnisz! Bakugan bitwa, Equestria Start*!
.......................................................................................…......................................
Dan siedział na kanapie w holu głównym samolotu Marucho. Spojrzał na Runo, która spała oparta o jego ramię. Tęsknił za nią, naprawdę, lecz dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Pogładził dłonią jej błękitne włosy. Wyjątkowo nie spięła ich w kucyki i opadały  na jej twarz i ramiona. Wyglądała uroczo. "Tak, ja to mam szczęście"- przeszło mu przez myśl. Wtem drzwi do pokoju otworzyły się. Shun wszedł do środka ze szklanką wody z ogórków. Jego wciąż nieprzytomny wzrok spoczął na wojowniku Pyrusa i jego dziewczynie.
-Cześć!-  wybełkotał, chwiejnym krokiem podchodząc do sofy.
-Hej-odpowiedział Kuso robiąc miejsce przyjacielowi- Jak tam leczenie kaca?
-Słabo-usiadł obok niego. -Łeb mnie potwornie nawala...
-No proszę, ostatni  raz w takim stanie widziałem Cię na osiemnastce! Co się stało?
-Wiesz, po twoim wyjeździe udało mi się wywalczyć pierwsze miejsce. Po walce poszliśmy z kumplami do baru i się zasiedzieliśmy....-westchnął ninja.
-Ale, co była tam jakaś dziewczyna?
-Jakaś pewnie była, a co?
-Chodzi mi o taką... No w sensie, że w sensie!- szatyn zaczął żywo gestykulować.
-Nie, a miała być?
-Wiesz chłopie, trochę mi ciebie szkoda, bo tak właściwie to szczerze z tobą można pogadać tylko jak jesteś pod wpływem. Uwierz mi na, co dzień z tą twoją oszczędną gadką i brakiem uczyć dziewczyny nie zdobędziesz!
-Chwila !-obruszył się miodowooki- To ty myślisz, że ja dziewczyny nie miałem?
-A miałeś?
-Stary ja księżniczkę Neatchi (posuwałem XD Amelia:*z kijem baseballowym* Dara błagam daruj sobie!) całowałem...
-Słucham!?- wrzasnął Dan, tym samym prawie budząc Runo.
-Chodziliśmy dwa tygodnie.
-Ile ich było?- wojownik Pyrusa był zszokowany.
-Ze trzy- brunet uśmiechnął się zawadiacko.
- Co kiedy ty? Kto?
-No tak, jak już mówiłem, była Fabia i Sellon... Byliśmy razem jakiś miesiąc, do tej całej sytuacji z Mag Melem...  W sumie to z kosmitek spotkałem taką jedną, ale ze dwa razy ją widziałem ...
-A trzecia?
-Hym?
-No dziewczyna!
-E tam-machnął ręką próbując wstać.
-Alice, prawda?- Kuso wyszczerzył się. Ninja spojrzał na niego szczerze zaskoczony. Reakcja przyjaciela potwierdziła tylko jego przypuszczenia, co spowodowało  jeszcze większą satysfakcję.
-Nie sądzę by można to było nazwać związkiem...-w chwili wypowiadania tych słów jego twarz znów przestała ukazywać jakiekolwiek emocje, czyżby trzeźwiał?
-Wiesz było widać, że macie się ku sobie... To czym różniła się twoja relacja z Alice, od innych? Nie wiem... Z nią się nie całowałeś?
-Nie! Kurczę, związek jest wtedy, gdy się dwoje ludzi na to umówi!- warknął podirytowany, wstał i ruszył do wyjścia dla niego ta rozmowa była skończona.
-Czekaj! Czyli wy się całowaliście!?-zdołał usłyszeć kolejną inteligentną uwagę Dana nim zatrzasnął drzwi. Skierował się do swojego pokoju... No, nie do końca swojego, w końcu dzielił go z wojownikiem Pyrusa. Świadomość, że chłopak w każdej chwili może pojawić się tu i kontynuować swój wywód napełnił go jeszcze większą złością. Tak, właśnie zdał sobie sprawę z tego, że powiedział mu coś, czego nigdy nie powinien usłyszeć... Z Kuso był dobry przyjaciel, tylko nie umiał trzymać języka za zębami.  Istniała spora szansa, że zanim dotrą na miejsce wszyscy będą wiedzieć. Czuł, że nie powinien był tyle pić, teraz dopiero dowiedział się, że będzie tego żałował bardziej niż mógł to sobie wyobrazić... Rozejrzał się po pokoju biało- bordordowe ściany, dwa łóżka, stolik i szafa. Wyglądał dokładnie tak samo jak pięć lat temu. Położył się na swojej pryczy. Chwilę potem zasnął.
.................................. 5 lat wcześniej (okolice 20 odcinka 1 serii) ..............................
Siedział na krześle i patrzył w przestrzeń za oknem. Chyba pierwszy raz nie słuchał tego, co Skyreas miała mu do powiedzenia.
-... To było nieodpowiedzialne! Co byś zrobił gdyby...- bakuganowi przerwało nieśmiałe pukanie.
-Proszę!- odparł.
- Przyniosłam kolacje dla ciebie i... Gdzie Dan?-chłopak odwrócił się i spojrzał na przybyłą.
-Poszedł pobiegać, po tej całej kłótni musi jeszcze odreagować. Dlaczego nie jemy w jadalni?
-Runo pociesza Marucho, Julie jeszcze nie wróciła, a Kato wyszedł pozwiedzać. Pomyślałam, że to bezsensu robić kolacje dla wszystkich- Rudowłosa położyła jedną z dwóch tac z jedzeniem na szafce nocnej wojownika pyrusa. Na każdej znajdowały się talerze pełne smakowitego jedzenia, koszyk z pieczywem, dwa sosy, miska z sałatką i herbata w filiżance. Jakim cudem wniosła je na górę bez żadnego szwanku, pozostawało tajemnicą. - Gdzie to położyć.
-Daj- podszedł i wziął od niej jedzenie.
-Smacznego-odpowiedziała i chciała wyjść.
-Alice, dlaczego po mnie poszłaś?
-Słucham?
-Wiesz, Dan, Runo, ani nikt inny za bardzo się moim odejściem nie przejął- stwierdził odkładając kolacje na stół.
-Wszyscy byli zbyt zdenerwowani, żeby o tym myśleć.
- A ty?- spytał podchodząc nieco bliżej.
- Jakbyś odszedł to cała nasza misja nie miała dalszej racji bytu. Jesteś z nas najsilniejszy, poza tym każdy u nas w drużynie jest ważny. No może z wyjątkiem mnie...-ostatnie zdanie wypowiedziała znacznie ciszej i spojrzała w bok.
-Nie prawda, jakby ciebie nie było, to mnie też by już ty nie było. Więc...-powiedział, na co brązowooka parsknęła śmiechem.- No chodzi o to, że nikt by po mnie nie poszedł i... Ehhh, kto by pomyślał, że ja potrafię kogoś rozbawić...
-Taaa- uśmiechnęła się, spoglądając mu w oczy. Między nimi nastała cisza. Nawet nie zauważyli gdy ich twarze zaczęły dzielić centymetry. Delikatnie pocałował ją, obejmując w talii i przyciągając do siebie. Dziewczyna była w szoku, jednak po chwili odwzajemniła. Trwali tak przez dłuższy czas, dopóki na korytarzu nie rozległ się dźwięk skrzypienia podłogi. Momentalnie oderwali się od siebie. Zamieszana zaistniałą sytuacją Gehabich spuściła wzrok, tak że jej rudę włosy całkowicie zasłaniały jej twarz, a on... On wpatrywał się w nią jak oniemiały. Nigdy w życiu nie czuł czegoś takiego i na pewno nie spodziewał się, że coś takiego go dziś spotka. Patrzył na jej drobne, ale kształtne ciało, miękkie kosmyki zasłaniające, jej śliczną twarzyczkę i razem z jej charakterem i łagodnym usposobieniem, zdała mu się nagle być aniołem. To nieco przeczące prawą jakiegokolwiek prawdopodobieństwa odkrycie, spowodowało w nim nie odpartą chęć powtórzenia pocałunku. Z drugiej strony coś go powstrzymywało, uparcie podpowiadając mu, że...
-To nie powinno się wydarzyć...-zaczęła spoglądając na niego- Jesteśmy drużyną, to może...
-Wszystko skomplikować?- bardziej stwierdził niż spytał.
-Teraz najważniejsze jest pokonanie Maskarada i Nagi, taki związek tylko by cię rozpraszał- westchnęła.
-A gdy to wszystko się skończy?
-Wtedy zobaczymy, ale na razie...
-Lepiej będzie o tym zapomnieć?
-Tak- odparła otwierając drzwi- Smacznego.
Wyszła. Chwile później do pokoju wszedł Dan, roześmiany od ucha, do ucha zabrał się za pałaszowanie kolacji. Ninja spojrzał na stolik na którym wciąż znajdowała się Skyreas.
-Shun...-westchnął bakugan- uwierz mi z tego będą problemy...
..................................................................................................................................
Strefa walk, dla niezbyt bacznego obserwatora (Am: Lub niezdecydowanej autorki) może się jawić jako miejsce pozbawione jakichkolwiek zasad. Nie było to prawdą. Panowało tam mnóstwo zasad, wszystkie spisane w "Wielkiej Księdze Darkdaimonta". Problem w tym, że te cały czas się zmieniały i nie obowiązywały każdego... Na przykład stała teraz nad pokonanym przeciwnikiem. Pokonanym podwójnie i walce bakugan, jak i wręcz, choć atakowanie programu za pomocą scyzoryka było dosyć ciężkie. Dlaczego więc komentator ogłosił remis? Nie sądziła by ktokolwiek umiał znaleźć odpowiedz na to pytanie, która by ją satysfakcjonowała. Podirytowana porażką (w końcu nie zdobyła żadnego bakugana) opuściła arenę. Nie sądziła, że może znaleźć się coś jeszcze, co bardzie popsuło by jej ten dzień. Nie zdawała sobie sprawy z tego jak potwornie się myliła...
....................................................................................................................................................................
*siedzi na kanapie i wcina pop-corn gapiąc się na całujących się Shuna i Alice, o bok niej znajduje się wiadro z kolorową cieczą*
Amelia: Dara jak tam pisanie notki. *Look na parę* O mójtyniu!!! Oni tak długo?
Taaa.. Daje im dwie godziny dziennie, żeby się kontrolowanie zaspokoili...
Am: Czyli gapisz się jak się całują?
Nie pilnuję, żeby nie wyprodukowali nowych postaci... Ej, gdzie te łapy!!!
Am: Aha... Dara wiesz, że ten rozdział to miał być tydzień temu?
Wiem X_x
Am: W związku z tym będzie kara!
Słucham!?
Am: Którą wybierzecie wy nasze drogie czytelniczki!
Czy ty chcesz mnie zabić!?
Am: Tak XD, Dara co ja mam zrobić z tą tęczą co ją wyrzygałaś pisać ten rozdział?
A ja wiem? Może ją do reklamy Skittlesów może sprzedaj...




*Tak, Alice nie używa swojego bakugana, od kiedy się pokłóciły...

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 9 W Bakugan City

Był słoneczny dzień w Bakugan City. Jak zwykle na arenach walk zbierały się tłumy, jednak czegoś brakowało, tzw. głównej atrakcji-Młodych Wojowników. Wszyscy oni, zostali wezwani na zebranie specjalne zwołane przez Julie.  Obecnie jednak to spotkanie przyjęło inną formę niż się z początku spodziewali.  Runo i Gunz siedzieli przy stole dyskutując na temat supermocy domeny Haos, a Shun rozłożywszy się na fotelu od 20 minut spał. Marucho siedział przy swoim biurku i po raz tysięczny  wpisywał te same dane do systemu. Obok niego stała Makimoto z mikrofonem.
-To nie ma sensu. Mówiłem ci, że to tylko plotki-westchnął blondyn.
-Sprawdź jeszcze raz!- krzyknęła dziennikarka.
-Julie, nie ma szans by wywieźć nielegalnie bakugana z wyspy! Obecnie na ziemi znajduje się 7895 bakuganów z czego 2797 znajduje się poza wyspą, wraz z ich zarejestrowanymi wojownikami!
-Z tego wynika, że na wyspie jest  5098 bakuganów?
-Tak i ani jednego mniej lub więcej!
-Ale czy są to te same bakugany?
-Nie rozumiem-westchnął zrezygnowany.
-Ostatnio często zgłaszane są zaginięcia bakuganów walczących w bitwach, ponad to w Bakuszpitalach pojawiają się pacjenci z poważnymi ranami, którzy według rejestru nigdy nie stoczyli walki na arenie! Poza tym czy jesteś w stanie zaprzeczyć, że do zeszłych wakacji na Bakuwyspach znajdowało się ponad 10 tysięcy bakuganów!? Możesz wytłumaczyć co sprawia, że opuszczają one Ziemie i wracają do Vestroi!?-natłok pytań zdecydowanie zszokował chłopaka, gdyż jedyne co zdołał odpowiedzieć to „Eeeee”.
-One uciekają! Tylko przed czym? Przed wrogiem, którego nie widać! Wrogiem, który czai się w ciemności, by zaatakować w najmniej spodziewanym momencie!!!- jak na zawołanie  drzwi do pokoju otwarły się z hukiem, co zwróciło uwagę wszystkich. Nawet Shun się obudził i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na Dana stojącego w progu.
-Ooo Daaan kochaaaty- zaczął brunet, jednak nie dokończył bo upadł na ziemie, co sprawiło, że na głowach wszystkich w pokoju pojawiły się charakterystyczne kropelki... (Na głowie autorki i narratorki też. Przecież mówiłam mu wczoraj żeby nie pił tyle bo jutro piszemy rozdział!
Amelia: Wiesz mieli wczoraj z Alice 2 miesięcznice i...
Mówiłam, że to sabotażyści!!! Specjalnie mi z tym związkiem wyjechali.)
-Dan ty idioto!!! Jak mogłeś tak po prostu wyjechać bez słowa! -Niebieskowłosa poderwała się z miejsca.
-Heh, też tęskniłem Runo-odpowiedział przybyły, co zupełnie zbiło dziewczynę z tropu. Lekko się zarumieniła, lecz nie na długo.
- No ja myślę łosiu! -chłopak oberwał z liścia. Wszyscy w pokoju przyglądali się zaistniałej scenie, kompletnie zapominając o ninji na podłodze (i dobrze mu tak XD). Jedynie Marucho dalej przeglądał rejestry, w pewnym momencie zamarł.
-Słuchajcie-zaczął i o dziwo wszyscy zwrócili na niego uwagę.-Julie miała racje, z Wyspy Bakuganów znikają bakugany...
-Serio?- spytała platynowa blondynka- Znaczy, a nie mówiłam!
-Pozostaje pytanie dokąd znikają? -dokończył.
-Do Strefy Walk-do pokoju weszła Mira- Też myślałam, że to zwykle plotki, jednak zyskałam pewnego informatora. Bakugany są porwane z wyspy, a następnie sprzedawane na Czarnym Rynku w podziemiach Moskwy. Tam są zmuszane do walki, bez zasad. Większość z nich zostaje trwale ranna, a te które nie są wstanie dłużej walczyć, wyrzucają.
-W Moskwie? Właśnie stamtąd wracam- zdziwił się gracz Pyrusa.
-A, co ty robiłeś w Rosji? -zaciekawiła się Misaki.
-Odwiedzałem Alice.-wszyscy w pokoju spojrzeli po sobie, tak naprawdę, żadne z nich nie miało z nią kontaktu od wieków.
-No i co u niej?- ciszę przerwała Makimoto.
-Założyła szkółkę bakugan, a uczą się u niej Chris i Soon!- zaczął się śmiać.
-Co one tam robią? -spytał wojownik Aquosa.
-A ja wiem... Tak, czy inaczej, chyba sam będziesz mógł zapytać? No bo z tego co rozumiem jedziemy do Rosji.
-Na to wygląda- stwierdziła Clay.
-To może niech ktoś pozbiera Shuna z podłogi i wyruszamy! -na głowach wszystkich znów pojawiły się kropelki, lecz po chwili dziewczyny wzięły się za doprowadzenie Kazamiego do stanu względnej używalności... Marucho natomiast załatwiał transport.
......................................W tym samym momencie, okolice Moskwy, Rosja........................................
-Uffff, ale tu jest cicho bez tego Kuso- stwierdziła Angie rzucając się na wygodny fotel.
-Co racja, to racja- westchnęła Soon- Jeszcze tylko poczekać, aż Chris pojedzie do Bakugan City.
-Ej!- krzyknęła wymieniona.
-Sorka.
-Spoko. Przyzwyczaiłam się, że uważacie mnie za zbyt energiczną.
-Jesteś już gotowa?- w pomieszczeniu pojawiła się Alice- Tutaj masz wyleczone bakugany, jest ich 56. Dwanaście Pyrusów, Czternaście Aqosów, osiem Subterrów, dziesięć Haosów oraz sześć Ventusów i Darkusów.
-Rozumiem.
-Dobra, ubieraj się odwiozę Cię na lotnisko, a wy- spojrzała na dwie dziewczyny- Ugotujcie obiad.
-Tak jest- odpowiedziały, na co brązowooka odpowiedziała przewracając oczyma.
-To cześć! -pożegnała się blondynka.
-Pa!
-Do Widzenia!
..................................................................................................................................
*Dara wchodzi do pokoju w rudej peruce*
Amelia: Nie pytajcie...
Shun~~~ kotku, co powiesz na wycieczkę do kina?
Shun: Może i jestem pijany, ale wiem, że to ty Dara! *spada z krzesła*
No żeż kur... *groźny look Amelii* ...czak!
S: Umiem jeszcze rozróżnić ładną dziewczynę, od brzydkiej.
Że co!? *pstryka palcami* Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... Wpierdol będzie! Will kocham Cię za ten tekst.
Am: Taaa... Już wszystkim znajomym się nim chwaliła...
Oczywiście z zachowaniem praw autorskich! Chwila! Co ja miałam...
Am: Sprać Shuna.
Racja!* bierze Shuna za nogę i ciągnie do sali tortur*
Am: Trumnę sosnową, czy dębową?
Tańszą!!!
Am: Aha, to ja może dokończę mowę do ludu, otóż autorka podjęła się bardzo ambitnego planu (jednak nie tak ambitnego planu jak plan Will) dodawania przynajmniej jednej notki, co tydzień na każdym z trzech blogów do momentu, aż straci Internet... Czyli tak harmonogram jest taki.
1 W tym tygodniu jest notka na Bakuganach.
2 Za tydzień na SK.
3 Później na Bakuganach.
4 Na SK
5 Bakugany
6 Hetalia i tak dalej... One shoty nie wchodzą w skład harmonogramu, więc jeśli jakiś napisze można w tym tygodniu oczekiwać od niej i tak rozdziału. Amen! Inna sprawa, że ona dopiero jutro dowie się co z wami ustaliła jak będzie czytać komentarze... Więc życie mi szczęścia bo pewnie mnie Ona za to zabije...