sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 5 cz.1 (Historia)

Weszła do pokoju zamknęła drzwi i runęła na łóżko.Po raz kolejny próbowała przeanalizować wydarzenia z kilkunastu ostatnich dni. Tak tego po prostu było za dużo.
-* Tak  po prostu  wyszłam z domu a tu pół lasu wyniszczone a na środku (tego co kiedyś było ogrodem) wielka dziura...yyy WTF? Później znajduję rękawiczkę tego przeklętego, zarozumiałego,kłamliwego dzieciucha Lynca, a w niej kartę pamięci z planami maszyny która ma zniszczyć wszechświat. Super nie? No dobra ten chory Vestaliańczyk się na coś przydał. Tak właściwie to nie był taki zły, bardziej pogubiony... Tak ależ oczywiście po otrzymaniu tej wiadomości musiałam wszystko powiedzieć Ruchowi Oporu Bakugan i jeszcze potem odstawić szopkę w stylu jestem załamane bo nie wiem co z przyjacielem. Tak znając jego przysposobienie i zdolność kłamania (której nie posiada) już dawno nie żyje. Trochę szkoda dzieciaka,ale trzeba żyć dalej...No ale jakby tego było mało dwa tygodnie później dziadek dostaje zawału i 3 dni później umiera. Potem ta cała masa rozpraw sądowych, dyskusji oto czy odesłać mnie do domu dziecka na te 2 lata które mi do pełnoletności zostały, czy odesłać mnie cioci która ma bardzo trudną sytuacje w rodzinie...Tak trudną sytuacje mąż trafił do szpitala po wypadku a córka ciągle jest na obserwacji po chemioterapii którą miała 3 lata temu. W końcu stanęło na tym, że mogę tu sama mieszkać a co miesiąc będzie mnie odwiedzał kurator i sprawdzał jak mi idzie. Jak mi idzie? Całkiem dobrze problem w tym że nudno!!! Tak ale cóż zrobić jak się chciało być genialnym dzieckiem i w wieku 16 lat jest się już po studiach (aktorskich,psychologicznych i po Politechnice). Tak... Może zacznę medycynę tak to nawet nie zły pomysł.Taaa... Mój dziadek nie żyje a ja się przejmuje tym że nie mam co robić, ale jakoś nie potrafię, nie wiem na pogrzebie wręcz zmuszałam się do płaczu, nie wiem tego jest za dużo, za dużo emocji,smutku,strachu.Mam dość! Wstała i poszła w kierunku łazienki. Zdjęła to tej pory noszony "galowy" strój w którym jeździła po urzędach.Wzięła krótki prysznic po czym ubrała się w dżinsy i fioletową bluzeczkę na ramiączkach.Wróciła do swojego znów położyła się na łóżku i wróciła do rozmyślań.*Tak od razu lepiej. Byłam po prostu zła i zmęczona.
-A może wcale nie? Może po prostu po raz pierwszy od kilku lat nie bałaś się przed sobą swoich własnych myśli.* Wstała z łóżka i rozejrzała się po pokoju w pewnym momencie zobaczyła siedzącego koło niej  na fotelu nie nikogo innego jak Maskarada.
*
-Co ty tu robisz miałeś mnie zostawić.
-Wiesz to jest ciężkie bo ty mnie tu bez przerwy wywołujesz.
-Niby jak? Jakoś ci nie wieże.
-Alice nie było by mnie tu jakbyś nie chciała.
-Jasne... Niby dlaczego?
-Bo jestem tylko wytworem twojej wyobraźni, zawsze byłem.
-...To mam chorą wyobraźnie a i jest jeszcze taki problem że ci nie wierze!!!
-Możesz Mi nie wierzyć ale to tak ja nie wierzyć sobie!
-Nie będę z tobą gadać!
-Dobra nie chcesz ze mną pogadasz z kim innym.*
Chłopak wstał z krzesła i zdjął maskę. Przed Alice stała teraz mała dziewczynka ok. 8 lat. Ubrana w fioletową bluzeczkę i czarne lekko z prane ogrodniczki.
*-
No to teraz się zacznie. Myślisz ze z Maskaradem miałaś ciężko?
-A ty kto?
-Twój najgorszy koszmar...
-...(poker face)
- Baczność rekrucie, a teraz trzy sprawy po pierwsze w ciągu kilku najbliższych minut przypomnę ci o wszystkim o czym przez te 10 lat próbowałaś zapomnieć.
Po drugie zaraz pójdziesz do stajni  złote runo i odbierzesz  stamtąd  konia Izabel i wyjdź na dwór i zawołaj najgłośniej jak możesz Dara.
Po trzecie zaraz poznasz swojego nowego-starego bakugana i zaczynamy trening.*
                                                     *************
 
Od momentu gdy Alice poznała "To Dziecko"jak zwykła nazywać Lisię (która jakby nie patrzeć była nią) jej życie diametralnie się zmieniło. Zgodnie  ze swoim postanowieniem rozpoczęła medycynę i szło jej to naprawdę nie źle. Jednak jej nowy trener zmuszał ją do powrócenia to trybu nauki z przed śmierci matki. Ćwiczenia śpiewu, aktorstwa, tańca, jazdy konnej, oraz przysposobienia obrono-militarnego były codziennością. Jedyny problem stanowił jej bakugan nie dość że w ogóle nie miał zamiaru się do niej odzywać to nawet nie wiedziała jak ma na imię nie mówiąc już o treningach bakugan które zapowiadała jej Pani Trener. Taaak obietnica że po powrocie Hydranoida do Nowej Vestroi już nigdy nie zagra umarła śmiercią naturalną... No i właśnie gdy żyła sobie tym nowym życiem przyszła wiadomość od jej cudownych przyjaciół którzy stwierdzili że zrobią imprezę z okazji uratowania Nowej Vestroi.
-*Super ja przecież nie mam czasu! Chociaż gdyby tak nie pójść na zajęcia i zwolnić się z treningów to...
-Ta tyś myślała że ja cię z treningów zwolnię nie doczekanie twoje!!!
-Ale to moi przyjaciele ja muszę!
-Nie ty nic nie musisz!
-To znaczy że nie muszę Cie słuchać?
-Eee...no nie... to... To co innego!!!
-Ta, Nie wykręcaj się złapałam cię na gorącym uczynku!
-Och, niech już ci będzie ale na imprezę i tak nie idziesz!
-Czyli rozumiem że nie obchodzi cię nowa bakuprzestrzeń? -
Co? Jak to? Bakuprzestrzeń przecież to niemożliwe.- wypowiadając te słowa "mały trener" ściszył głos.
 -Dlaczego?
-Nie ważne, musisz się przygotować na imprezę!
-Co? przecież przed chwilką mówiłaś...
-No przecież wiem co mówiłam żadnych ale i leć się przebrać!* Po czterdziestu minutach wysłuchiwania rad na temat ubioru, wybrała żółtą długą spódnice, różową bluzkę i szary sweter(Czyli tak jak się ubierała przez całą drugą serie). Oczywiście nie umknęło to od uwag "małego trenera" który to ubrał się w fioletową sukienkę przepasaną czarną  wstążką.
*-Wiesz jak dla mnie to to jest zbyt skromne-wycedziła w końcu mała dziewczynka.
- Nikt cię o zdanie nie pytał. A tak na marginesie to dlaczego tak się ubrałaś?
-No wiesz trzeba wyglądać jak się idzie do ludzi.
-Taaak, ale tylko ja cię widzę.
-Ech, no i co z tego? Będziemy tak stać czy nas teleportujesz?!
-No ale chodzi oto że ja się chyba trochę zmieniłam.
-Co? -No jestem inna
 -No i co z tego?
-No oni mogą tego nie zaakceptować.
-Ech, walniesz jeszcze raz szopkę o niezdarniej dziewczynie która nie wie czego chce i będzie jak znalazł!
-Ałć, tylko nie niezdarna!
-No to co teleportujemy się? Wzięłaś kartę pamięci?
-Tak ale nie wiem po co?
- To nie ważne dowiesz się. * W tym momencie prze teleportowały się pod dom Marucho.Powoli ruszyły w kierunku drzwi gdy usłyszały za sobą znajomy głos.
-Aliiice, jak miło cię widzieć normalnie nie masz pojęcia jak tęskniłam!- wrzasnęła srebrnowłosa i rzuciła się na nią.
 -Eee...Julie, tak wierze Ci tylko mnie puść bo się uduszę!
-Oj tam, oj tam od razu udusisz!
-Julie puszczaj mnie!!!
-Alice, wszystko w porządku?- do rozmowy włączyła się Runo.
-NIE! NIE JEST W... eee... no... znaczy...ja...no...się źle czuje, trochę boli mnie głowa i ten... no...
-Okkk rozumiem, no dobra nie ważne co ty tu robisz?
- Jak to? To Marucho nie robi imprezy z okazji uratowania Nowej Vestroii?
-Tak robi tylko nie wiedziałam że cię...eee...no... To co idziemy?
*-Widzisz oni cię tu nie chcą, patrz jacy przyjaciele!-usłyszała głos małego trenera.
 - Nie, to nieprawda! Ona po prostu nie wiedziała... *
Jej rozmyślania przerwała muzyka. Jakby to powiedzieć głośna muzyka. Szczerze mówiąc nie spodziewała się takiej imprezy po Marucho. Weszła do dużej sali na środku znajdował się ogromny parkiet i scena na której to swoje instrumenty rozkładała jakaś grupa, przy ścianach znajdował się ogromny bufet pełen przeróżnych potraw. Natomiast w rogu sali znajdowała się mała platforma na której rozstawiono stoły i krzesła. Podeszła do jednego z tych stolików i usiadła obok Marucho i w tym momencie rozpoczęła się rozmowa pomiędzy przyjaciółmi:
-Marucho jak idzie budowa bakuprzestrzeni?-spytała Runo.
-Mamy lekkie opóźnienie ale przed rozpoczęciem roku szkolnego wszystko powinno być gotowe.
-Właśnie to już trzecia klasa! Z kim idziecie na bal końcoworoczny?- do dyskusji włączyła się Julie.
-Julie rok się jeszcze nie zaczął!-odpowiedział Dan.
-Może się jeszcze nie zaczął ale, i tak wszyscy wiedzą, że idziesz z Runo.
-No właściwie to nie...
-Co nie idziesz ze mną, jak śmiesz ty, ty... to znaczy... eee... a kto w ogóle powiedział że chcę z tobą iść.
-Wiesz Runo chodzi o to, że ja się wyprowadzam do Beuwie.
 -Serio, nie żartujesz? To znaczy że będziemy mieszkać w tym samym mieście!!!
Wtedy do stolików podszedł Ren.
- Marucho system nad ktòrym pracowałem dziś rano jest już gotów. Hymm... my się chyba nie znamy Ren Carwer.
- Alice Gehabich miło mi. .
*-On mi się nie podoba... Nie ufałabym mu...-stwierdziła Lisia.
-Niby czemu? - Chodzi o to że on... No... On mi kogoś przypomina, w każdym bądź razie na twoim miejscu uważałabym na niego.*.
 - Chcielibyście zobaczyć bakuprzestrzeń wiele się zmieniło od czasu gdy byliście tam ostatnio. -Wiesz Ren, siedziałeś w bakuprzestrzeni cały dzień może tu zostaniesz a ja pójdę z chętnymi i oprowadzę ich. 
 -Dobry pomysł, rzeczywiście przydałaby się mi chwila wytchnienia.
-No dobrze więc są jacyś chętni,  może ty Runo?
-Nie, Marucho, ja muszę porozmawiać z Danem.
*-Alice to twoja szansa idź z nimi do bakuprzestrzeni tylko nie zapomnij karty pamięci!!!
-Ale po co ta karta!? Możesz mi wreszcie wytłumaczyć?
-Później się dowiesz teraz rób co mówię!*.
-Ja chętnie pójdę zobaczyć.
- Dobrze Alice, a są jeszcze jacyś chętni?
 - To jeszcze ja.- odpowiedział Shun.
*-O Shun nie widziałam go tu wcześniej.
-A skąd ty go w ogòle znasz?
- Ma się swoje dojścia...
-Niby jakie?
-Podoba ci się co?
- Nie, skąd ten pomysł?
- Wiesz że mnie nie oszukasz.
- Nie oszukuję!
- Aha, tylko  wiesz jestem tobą, a mnie się on podoba...*  
Trzy osobowa grupa weszła do pomieszczenia z kapsułami teleportującymi.
-Więc tak czynne są dwie kapsuły teleportacyjne, więc wy idźcie przodem a ja do was dołączę. - po słowach Marucho Alice i Shun weszli do kapsuł teleportacyjnych i znaleźli się na środku bakuprzestrzeni.
 *-Wow nigdy czegoś takiego nie widziałam!
- Widziałaś tylko w bardziej leśnej scenerii.
-Co!?
-A nic zobacz Marucho!*
Rzeczywiście w tym momencie blondyn pojawił się koło nich i rozpoczęła się wycieczka po bakuprzestrzeni, po 20 min zwiedzania doszli do centrum kontroli.
- Oto centrum całej bakuprzestrzeni stąd można obserwować jej wszystkie zakątki i przeglądać dane z bitew oraz ją kształtować przy pomocy panelu sterowania.
- Marucho a gdzie przechowywane są dane bakuprzestrzeni?
-W prawdziwym świecie też jest centrum kontroli, nie martw się Alice zaraz do niego pójdziemy. -I wtedy zaczęli się dematerializować tym razem najpierw Shun i Marucho, a dopiero po nich ona. Znaleźli się znowu w normalnym świecie. I od razu podążyli za Marucho do małego pokoiku w którym znajdował się stół i  siedem krzeseł obrotowych, jednak największą uwagę przyciągały ściany które wyglądały, a raczej były głównym dyskiem bakuprzestrzeni.
*-Alice teraz musisz skopiować pliki bakuprzestrzeni!
- Co!?
- Nie dyskutuj tylko rób co ci mówię!!!
-Ale jak ja mam to zrobić?
-Wystarczysz że włożysz tę kartę do tamtego portu USB, a poziom naładowania będzie ci się pokazywał na zegarku.*
Dziewczyna powoli podeszła do ściany i włożyła kartę do portu. Po czym odwróciła się i udała zainteresowanie słowami Marucho.
 -(...) więc jedynymi problemami stojącymi na przeszkodzie temu by odtworzyć bakuprzestrzeń jest to że nie wiemy  jak sprawić by każdy użytkownik mógł dogadać się z każdym w swoim języku i problemy z kapsułami często coś się psuje raz nawet teleportowaliśmy pół człowieka...
-Wiesz Marucho problemy z porozumiewaniem się można rozwiązać zakładając w bakupodach tłumacza a jeśli chodzi o kapsuły to na waszym miejscu sprawdziłabym polaryzację łączeń elektoro-magnetycznych i zwiększyła moc promienia przetwórczego(od aut. Nie mam pojęcia co napisałam).
- Alice to genialne!!! Jak ty na to wpadłaś?
-No wiesz przez wiele lat pomagałam dziadkowi w laboratorium...
-Tylko czym można by wzmocnić promień...
- Mam pewien pomysł tyle że jest trochę kosztowny mianowicie diamenty.
-Taak rzeczywiście to drogie ale możliwe do zrealizowania ale te innowacje opóźnią otwarcie bakuprzestrzeni o kilka miesięcy... Dziewczyna spojrzała na zegarek i poczuła się słabo.
*-Dopiero 20%!!! A zaraz będziemy musieli stąd iść!
- Nie dramatyzuj najwyżej tu wrócisz tylko pamiętaj, że jak już się całe naładuje to masz tylko 10 min zanim włączy się alarm! *
-Alice dobrze się czujesz?-spytał stojący obok niej brunet.
- Tak, jasne.
- Jesteś pewna bo wyglądasz jakoś...
-Nie, Shun naprawdę jest wszystko w porządku.
- Wiecie powinniśmy już wracać- powiedział po chwili blondyn.
Posłusznie ruszyli zanim w kierunku sali z której dobiegały rozmowy przyjaciół.
- Dan jak mogłeś!!! Jak myślisz że po tym wszystkim będę się jeszcze do ciebie odzywać to się grubo mylisz!!!
-Runo proszę!
 -...
- Skoro nie chcesz rozmawiać to morze zatańczysz?
 Gdy weszli do sali zobaczyli jak niebieskowłosa potakuje lekko i chwilę potem wędruje razem z szatynem na parkiet. Za to grupka nowo przybyłych zajęła miejsce przy stoliku jednak po chwili rudowłosa dziewczyna odeszła od stolika w kierunku stoisk z jedzeniem.
- Nie sądziłam że Runo zgodzi się na ten taniec.- zagadnęła Julie.
- Założę się że nie wytrzymają nawet minuty.- odpowiedział brunet.
- Zgoda umowa stoi! -Julie, ale ja nie mówiłem poważnie.
-Ale ja tak, o przysługę!
-No dobrze.
I wszyscy zaczęli przyglądać się tańczącym wkrótce zauważyli że Runo i Dan o czymś rozmawiają i nagle dało się słyszeć krzyk niebieskowłosej.
 -Dan ty łosiu.
-Runo ja nie, Ał!!!-wrzasnął gdy dostał w policzek od dziewczyny.
-Ha! Minuta czternaście wygrałam!!!
- No dobrze to czego chcesz?-Dziewczyna rozejrzała się po sali jej wzrok przesuwał się po każdej rzeczy i osobie w pomieszczeniu i w końcu  zatrzymał się na brązowookiej  dziewczynie idącej do stolika.
- To proste chcę abyś poprosił Alice do tańca.
Poczuł skurcz w brzuchu. Nerwowo spojrzał na dziewczynę która właśnie usiadła przy stole i wzięła się za jedzenie sałatki.
- Alice -powiedział po chwili.
-Tak?- odpowiedziała nakładając jedzenie na widelec.
 -Czy ty...eeee...zatańczysz ze mną?
Rudowłosa podniosła oczy i spojrzała na bruneta przy okazji przełykając groszek który miała w ustach.
- Tak, jasne...- odpowiedziała po krótkiej pauzie.
Ruszyli w kierunku parkietu, a gdy się na nim znaleźli zaczęła grać wolna muzyka. Tańczyli przez chwilę coś na kształt "wolnego" nie szło im to zbytnio a sprawę pogarszała grupka gapiów przy stoliku jednak potem cała sytuacja uległa zmianie.
* Tańczę wolnego... JA tańczę wolnego... Mój dziadek na pewno by tego nie pochwalał... On by wolał abym trenował a nie zaśmiecał se głowę bzdetami*
Spojrzał na dziewczynę która uważnie się mu przyglądała. Nie lubił tego wzroku, przeszywał go, czuł jakby dziewczyna dokładnie wiedziała o czym myśli, jakby czytała go jak otwartą księgę jego uczucia, pragnienia, ambicje...lecz z drugiej strony nie było to spojrzenie złe, denerwujące czy natrętne... To było trudne do określenia... Odwrócił wzrok.
- Jeśli nie chcesz zemną tańczyć nie musisz w zakładzie było tylko  że masz mnie poprosić... Popatrzył jej w oczy w których tym razem zobaczył smutek... Było to jak kopnięcie w brzuch...
*Skąd wie o zakładzie? Czy słyszała  moją rozmowę z Julie? Skoro tak to czemu się zgodziła...*
- Nie Alice ja chce to znaczy... Mi to nie... No... Chce z tobą tańczyć- przez chwilę nie do końca był świadom tego co powiedział dotarło to do niego dopiero po chwili...
Tańczyli przez dłuższy czas... Podczas którego Shun dokonał kilku odkryć: po pierwsze włosy Alice i ona sama dość intensywnie pachną jaśminem, po drugie lubi tańczyć... Z nią...Zrobił nieznaczny krok w przód i przytulił dziewczynę wydawała się zdziwiona ale  wkrótce oddała uścisk, i dalej tańczyli wtuleni.
*-Alice ja nie chcę przeszkadzać...
- Przeszkadzasz!
-Ale karta już się naładowała!
- Jeszcze 5 minut...
- Nie masz 5 minut, nie chciałam wam przerywać ale zostały ci trzy...*
 Dziewczyna odskoczyła od chłopaka jak oparzona.
 -Coś się stało? -spytał.
 -Nie ja tylko...tylko muszę iść do łazienki.
Ruszyła szybkim krokiem w kierunku toalety.
*-Jak ja się teraz tam dostanę? No jak?
- Spokojnie! 
 - Jak ja mam być spokojna!?
- Przecież możesz się teleportować.*
Po chwili znalazła się w pokoju z panelem sterowania i wyjęła kartę z portu spojrzała na zegarek była 1:00  ( czasu Moskiewskiego).
*Muszę wracać... * Pomyślała i wróciła do przyjaciół.
 -Wiecie powinnam już wracać do domu.
- Co już? Przecież dopiero 13:00.- stwierdziła Runo.
-Tak wiem ale u mnie to będzie pierwsza nad ranem, a jutro trzeba do szkoły.
Wszyscy przyjaciele wstali by się z nią pożegnać dopiero teraz zobaczyła że nie ma wśród nich Shuna.
- Eee a gdzie Shun?
- Wyszedł jakiś czas temu, a co?
-A, nic...nic… To do widzenia!
Przeszła parę kroków po czym aktywowała kartę teleportacją momentalnie znalazła się w domu opadła na fotel i od razu usnęła.
                                              ...............................................
W tym czasie na dachu domu Marucho siedział Shun. Patrzył w niebo na przepływające chmury był sam, sam ze swoimi myślami…. 
                                                         *******************
                                        Promienie słońca powoli zaczęły się nasilać, tak aby w końcu udało się im przebić przez fioletową firanę i spokojnie módz rozświetlić pokój. Dziewczyna która do tej pory bezruchu siedziała na fotelu lekko się drgnęła i rozchyliła powieki. Spojrzała na zegarek, była 10:30
przez chwilę miała ochotę wstać, ale zorientowała się że jest niedziela i znów zamknęła oczy. Jednak nie dane jej było nacieszyć się snem, bo wkrótce usłyszała wrzask.
-Wstawaj ty leniu patentowany!!!
Rudowłosa rozejrzała się po pokoju i gdy w końcu ujrzała dziewczynkę w czarnych ogrodniczkach uśmiechnęła się szyderczo.
- To na lenistwo można gdzieś zdobyć patent?
- Ehhhh... Ja mam na ciebie zły wpływ...
-No... I jedyną osobą którą którą możesz za to obwiniać jesteś ty!
- Nie prawda! Mogę obwiniać ciebie!
-Lisia, ja jestem tobą...
-Yhhhhhh ty! No Wstawaj ty leniu bez patentu!!!
Na te słowa dziewczyna która teraz leżała na fotelu " do góry nogami" parsknęła śmiechem, taka kłótnia pomieszana ze śmiechem trwała jeszcze z pół godziny po których wreszcie udało się przekonać "lenia bez patentu" do wstania i rozpoczęcia pracy przy komputerze.
*-No dobra, zgrałam już wszystkie pliki i co dalej?
- Przejrzyj je!
- Przejrzałam i co?
- Wszystkie?
- Taaak.
- Jesteś pewna?
- Tak.
-Całkowie?
- Tak!
- A to przeglądałaś?- Powiedziała wskazując link po środku tabeli.
-Nie... -powiedziała i nacisnęła Ikonkę, w pokoju rozległa się powolna melodia. - No i co ? Jakaś smętna melodia.
- To nie jest zwykła melodia to kod.
- Kod?
-Neathianśki kod S.O.S!
- Neatco?
- Neathia taka planeta!
- Planeta? A ty skąd to wiesz?
-Nie wiem...
-No przecież...
-No zmieńmy temat!
-Przestań!
-No co?
- Znowu to robisz!
- Co?
- Znowu jakieś tajemnice, ty mi nic nie mówisz! Jak niby mam sobie coś przypomnieć?
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Nie, chce wiedzieć teraz!
-Ale co?
-Wszystko!
-Jesteś pewna...
-Tak.
-Czasem lepiej czegoś nie wiedzieć.
- Mów!
-Alice jeśli dowiesz się wszystkiego to już nie będę mogła ci w niczym pomóc.
- Przeżyje to jakoś!
- No dobrze, skoro chcesz.-dziewczynka wstała z podłogi (na której wcześniej siedziała) i podeszła do Alice. Dotknęła jej ręki po czym wymamrotała coś na kształt „żegnaj" i znikła.
Alice poczuła ostry ból głowy. Powoli zsunęła się z krzesła na podłogę przez jej mózg  przechodziło tysiąc obrazów, tysiąc wspomnień...      
.......................................................................................................................................................................
No więc cały ten rozdział poświęcony jest temu co działo się z Alice od opuszczenia Młodych Wojowników do teraz i żeby nie było że ja nagle takie długie notki piszę. Generalnie w originale (na starym blogu) to były 3 części ale postanowiłam już tak dłużej nie rozwlekać proszę o to co zwykle: o imię dla hipogryfa i tytuł dla le filmu.                               

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz