Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Co to
będzie?
......
Wiedziała, że nie powinna była się na to
zgadzać. Gdy tydzień temu Boruto zaproponował aby spędzili wspólnie drużyną
Halloween, odmówiła. Nie przepadała za tym świętem. Zbieranie słodyczy jak
również straszny klimat nie bawił jej. Niestety chłopak nie dawał jej spokoju
przekonując ją że cały wieczór spędzą w mieszkaniu Mitsukiego. Nie miała innych
planów na ten dzień, Cho-cho była na misji, a mama miała dyżur na całą noc,
taty też nie było w wiosce.
Dla spokoju zgodziła się, teraz żałowała.
Zmuszona do targowania się ze staruszką sprzedającą jedzenie z różnych stron
świata, bo ponąć Mistuki nie wyobraża sobie imprezy bez pierogów...
..................................................
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie?
Co to będzie?
....
Boruto nie mógł powstrzymać swojego
podekscytowania. Planował ten wieczór od dawna.
Mitsuki miesiąc temu pokazał mu zwój, który
znalazł podczas wizyty u swojego rodzica. Zwój ten miał zawierać rytuał
pozwalający na przyzywanie dusz zmarłych. Tekst był zapisany w dziwnym języku,
ale niebieskowłosy twierdził, że umie to rozszyfrować. Młody Uzumaki od razu
wpadł na pomysł, by użyć go na imprezie haloweenowej, którą planowali wraz z
Inojinem i Shikadaiem. Niestety drużyna 10 otrzymała długą misję tuż przed
końcem października. Dlatego z męskiej imprezy postanowili zamienić to w
wieczór pogłębiania więzi w drużynie. Problemem był fakt, że Sarada nie znosiła
horrorowych klimatów. Dlatego zdziwił się gdy w końcu zgodziła się przyjść.
Obecnie wraz z Mitsukim przygotowywali jego
pokój. Wszystkie meble przysunęli do ściany robiąc jak najwięcej miejsca na
podłodze. Na środku pokoju postawili spory głaz. (Blondyn nie miał pojęcia skąd
jego przyjaciel to wziął, ale wolał nie pytać.) Siadając przy nim wyciągnął z
kieszeni potrzebne do rytuału przedmioty. Lnianą włóczkę, wianek który pomogła
mu upleść Himawari z ziół i kwiatów z ich ogrodu, oraz jedzenie które
przygotowała dla nich Hinata.
- Um... Zdobyłeś...-zaczął zadawać pytanie, gdy
złotooki położył obok niego butelkę wódki. Boruto prawie podskoczył, ze
zdenerwowania jeśli jego matka się dowie zabije ich. - Jak ci się udało?
-Hn? Nie było to trudne...- odparł wężowy chłopak
uśmiechając się mrocznie.
Usłyszeli pukanie do drzwi. Blondyn pierwszy
ruszył by otworzyć. Sarada stała na korytarzu zirytowana z siatką w ręku.
Chłopak uśmiechnął się wpuszczając ją do środka.
-Wiedziałem, że je zdobędziesz- westchnął
drapiąc się po głowie
- Oby to było warte takiego zachodu- odparła
ustawiając pudełko z jedzeniem na blacie w niewielkiej kuchni. Uzumaki przez
cały czas ją obserwował, dziewczyna była ubrana po cywilnemu w czerwoną
sukienkę przypominającą nieco jej przebranie podczas ich misji w zamku Hozuki.
Nie mógł powstrzymać myśli, że wygląda uroczo. Uchiha przeszła do salonu
przywiać się z gospodarzem. Jej wzrok przebiegł po pokoju.
- Nie mówcie, że planujecie maraton horrorów?- spytała
próbując ukryć swój niepokój.
-Mamy o wiele lepsze pomysły-odpowiedział
Mitsuki wyciągając zwój. Jednak w tym momencie oczy czarnowłosej zatrzymały się
na butelce alkoholu.
-Chyba sobie żartujecie!? Nie ma mowy, żebyśmy urządzili
sobie tu libacje? Skąd wy to w ogóle wzięliście!?- krzyknęła ruszając w kierunku
wyjścia.
-To nie tak!- westchnął niebieskooki chwytając
ją za nadgarstek.- Nie będziemy tego pić to do czego innego...
- Jasne niby do czego? Będziemy myć piekarnik?
- Nie, będziemy przyzywać duchy- włączył się do
dyskusji niebieskowłosy. Sarada spojrzała na niego w szoku.
- To część rytuału, który Mitsuki znalazł będąc
w Oto, chcemy to wypróbować-dodał Blondyn. Dziewczyna patrzyła na nich w szoku
jakby oszaleli. W końcu wyrwała rękę z uścisku kolegi idąc w stronę drzwi.
- Wracam do domu bawcie się sami- jej ręką
dotknęła klamki drzwi, gdy usłyszała głos Uzumakiego.
-Mówiłem Ci że stchórzy- powiedział niby do ich
kolegi, ale wystarczająco głośno by to usłyszała. Zastygła bez ruchu, bo choć
była to prawda że się boi nie mogła dać mu tej satysfakcji i się do tego
przyznać.
-Wcale się nie boje- kilku
krokach znalazła się znów przy blondynie- Zostanę.
Chłopak odpowiedział jej uśmiechem.
-Jesteś pewna?-spytał syn Orochimaru poważnym tonem - Po
rozpoczęciu rytuału nie można go przerwać, ani nikt nie może opuścić pokoju.
Mimowolnie przełknęła ślinę.
-Jestem pewna-odpowiedziała starając się brzmieć pewnie.
....................
Cicho wszędzie ciemno wszędzie, co to będzie, co to będzie?
..................
Gdy zasiedli w okół kamienia, Mitsuki rozłożył zwój i
rozpoczął rytuał.
-Zamknijcie drzwi do pokoju, gaście światła i zasłońcie okna,
niech światło księżyca się tu nie dostanie-powiedział wzniosłym tonem.
-Mogłeś powiedzieć zanim usiedliśmy...-westchnął blondyn
kierując się do drzwi.
- To część rytuału- odparł chłopak.
- Co zrobić z kotem?-spytała Uchiha, która zasuwając zasłony
znalazła go śpiącego na kaloryferze.
-Chyba bezpieczniej będzie go przenieś do kuchni- jak
powiedział tak zrobiła; kot trochę się szamotał, ale na widok miski z jedzeniem
zapomniał o swoim ciepłym legowisku.
Gdy w pomieszczeniu panowała już całkowita ciemność i
bezkotość wcielając się w rolę guślarza chłopak odezwał się znowu.
- Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to
będzie?
-Sam kazałeś nam wszystko zasłonić...
- To część rytuału musicie powtórzyć po mnie...- westchnął,
lecz pozostała dwójka posłusznie powtórzyła.
W panującej ciemności Sarada z trudem powstrzymywała się
przed aktywacją sharingana, była przekonana, że zaraz jej przyjaciel zrobi coś,
żeby ją nastraszyć. Zacisnęła ręce w pięści by powstrzymać je od drżenia, w tym
momencie Uzumaki przysunął się do niej nie znacznie i pochylając się lekko w
jej kierunku szepnął z drwiącym uśmiechem- Nie martw się w razie czego obronie
Cię przed duchami.
Odpowiedziała mu na to cichym "Tch" Mimo wszystko
czując się nieco pewniej mając go bliżej. Oczywiście nie mogła się do tego
przyznać.
- Duszę po drugiej stronie, z niedokończonymi sprawami, chcące
skontaktować się z żywymi, zaklinamy was, zapraszamy na dziady!- krzyknął
Mitsuki.- Połóżcie kądziel na kamieniu i podpalcie- poinstruował przyjaciół.
Tak też zrobili, płomień objął szybko włóczkę i zgasł. W
pokoju znów zapanowała ciemność. Siedzieli w ciszy gdy nagle pod sufitem
pojawiły się dwa promyki światła. Sarada wydała z siebie ciche westchnięcie,
lecz gdy światełka wylądowały na kamienie i zamieniły się w dwójkę dzieci. W
pokoju rozległ się wrzask. Nim zdążyła zorientować co się dzieje,
czarnowłosa znajdowała się w uścisku przerażonego blondyna.
- To są prawdziwe duchy!-wydukał odwracając od nich wzrok.
-No tak to robimy, wzywamy duchy...- odpowiedziała mu
próbując powstrzymać się od śmiechu. Pomimo tego, że sama była przestraszona to
czuła jak narasta w niej ciekawość.
-Nie spodziewałem się, że to zadziała!
-Nie wierzę w to, że mój wnuk jest takim tchórzem- odparła
czerwonowłosa dziewczyna.
-Oj Kushino nie przesadzaj, zaskoczyliśmy ich. Ty też nie
spodziewałaś, że przyjdzie nam dziś zanieść się w świecie żywych...- odparł
niebieskooki chłopak bardzo wyglądający bardzo podobnie do Boruto.- To naprawdę
ciekawy rytuał, z tego co widzę nie mamy kontaktu fizycznego z materią, w
dodatku przeniosło nas tu w kompaktowej wersji...
-Nie mogę mieć jedenastu lat, kto to widział być młodszą od
własnego wnuka- westchnęła Uzumaki.
- To minie z pierwszym pianiem koguta, aby powrócić do
zaświatów wcześniej musicie zjeść ziarno gorczycy- odezwał się Mitsuki.
- Nie rozmawiaj z nimi tak spokojnie, kim wy w ogóle
jesteście?- spytał syn Hokage, wciąż wtulony w Saradę, która próbowała go
uspokoić delikatnie głaszcząc po głowie.
-Czy to nie oczywiste? Choć pewnie się nie domyślisz,
zupełnie jak mój Naruto. Jestem twoją babcią Kushiną Uzumaki, a to twój dziadek
Minato Namikaze...- wyjaśniła dziewczyna duch.
Chłopak patrzył na nich w szoku.
- Czwarty?- spytała zaskoczona brunetka.
Duch byłego Hokage uśmiechnął się do niej.
-A Ty kim jesteś dziewczyną mojego wnuka?- zapytał.
- Nie ma mowy!- krzykneli obydwoje w odpowiedzi, szybko
odsuwając się od siebie.
-Heh? Ostatnim razem też nie trafiłem-westchnął.
- Nie, nie. Tym razem Coś w tym jest...- włączyła się czerwonowłosa.
- Więc co planowaliście zrobić dostając się do
naszego świata?- przerwał im Mitsuki.
- Właściwie jedyne co chciałam to zobaczyć moje
wnuczęta i synową, może zwiedzić trochę wioskę?- wymieniła Kushina patrząc na
swojego męża z proszącym wzrokiem.
- Myślę, że starczy nam na to
czasu...-odpowiedział jej- Tylko musimy wyruszyć natychmiast- dodał kierując
wzrok na swojego wnuka- Wierzę, że nas syn dobrze Cię wychował, ale jeśli
mógłbym Ci dać jakąś radę, to może powiem tyle, że warto jest walczyć w obronie
miłości.
- Warto też nie być zbyt upartym, nie trzeba
porwania, żeby zauważyć, że się kogoś kocha!- dodała jego babcia nim oboje,
zamienili się w promyki światła i zniknęli z pokoju.
- Hn... nawet nie trzeba było ich wyganiać-
zdziwił się niebieskowłosy.
-Uh... Co to za rada miała być?-spytał silnie zarumieniony
Uzumaki.
Jednak nikt mu na to nie odpowiedział. Mitsuki
był zajęty kolejnym zaklęciem, a czarnowłosa nieśmiała nawet spojrzeć w jego
kierunku równie zaczerwieniona co on.
-Dusze czyśćcowe, które za winy swoje przykute do
tego świata zostały, jeśli któreś z was możemy skrócić trochę katuszę!
Przeżywamy zaklinamy- wypowiedział chłopak nalewając alcohol do miski którą
postawił na kamieniu, następnie wrzucił do niej zapałkę. Czara, natychmiast
stanęła w ogniu który szybko się rozrastał. Z jego wnętrza wyłoniła się dłoń,
przypominająca te z horrorów o zombie. Chwilę potem oparwszy się o kamień z
płomienia wyszedł dorosły mężczyzna. Jego ciało znajdowało się w stanie
częściowego rozkładu, jego ubranie było poszarpane. Obydwoje Boruto i Sarada
odsunęli się najdalej jak tylko można od niego, nawet Mitsuki cofnął się parę
kroków.
- Kim jesteś?- zapytał przyzwańca.
- Nie znacie mnie!? Byłem kiedyś drugą
najważniejszą osobą w tej wiosce, miałem być mianowany szóstym Hokage! Me imię
to Danzô Shimura- na dźwięk jego imienia dziewczyna poczuła zimny dreszcz. Była
przerażona, a pomimo tego czuła do mężczyzny odrazę jak i silną wściekłość,
której niczym nie potrafiła wyjaśnić. Wtem z płomienia wyłoniły się postacie
drapieżnych ptaków, wron, sów, puchaczów. Zwierzęta rzuciły się na ducha,
szarpiąc szponami i dziobami jego ciało.
-Czego potrzebujesz, żeby się dostać w zaświaty?
Mamy jedzenie, picie, zioła!- krzyknął syn Orochimaru próbując kontynuować
rytuał według instrukcji.
Mężczyzna roześmiał się tylko, suchym śmiechem.
-Jedyne co mnie może uratować, to łaska okazana
mi przez kogoś przeciwko komu zgrzeszyłem. Nie możecie nic dla mnie...- jego
oczy w tym momencie padły na Uchihę, która nieświadomie aktywowała sharingana-
TY! Daj mi jeść!-krzyknął wskazując na nią palcem. Kolejna fala emocji
przewinęła się przez jej ciało. Strach, rozpacz, nienawiść wszystko tak
intensywne, jakby nie pochodziło od niej lecz od tysięcy ludzi. Poczuła, że
brakuje jej tchu.
Danzo zrobił krok w jej kierunku, lecz wtedy
pomiędzy nimi stanął Boruto z kunajem w ręku.
- Mitsuki, musimy to jakoś przerwać!-wrzasnął na
przyjaciela, który nerwowo przeszukiwał tekst że zwoju.
-Jedyne co możemy zrobić, by co odesłać to
spełnić jego żądania-odpowiedział z niechęcią chłopak.
-Niby dlaczego ma być to Sarada?-warknął
blondyn, zasłaniając ciałem przyjaciółkę
-Muszę uzyskać wybaczenie...-odparło
zniecierpliwione widmo, a otaczające go ptactwo, zaczęło atakować to jeszcze
intensywniej.
-Z-za co? Co zrobiłeś?- spytała czarnowłosa wciąż
próbując się uspokoić.
-Jeśli tego nie wiesz, to nie powinnaś...
Naprawdę sądzisz, że zasługuje na taki los? Wieczny głód i rozrywanie ciała!?
Dziewczyna zesztywniała, mimo wszystko chyba
nikt nie zasługiwał na taki los. Zresztą jak mogła oceniać człowieka którego
nie znała. Ostrożnie wstała biorąc miskę ryżu. Powoli wyciągnęła rękę z
jedzeniem w kierunku widma, próbując powstrzymać jej drżenie. Lecz, gdy tylko
znalazła się blisko mężczyzny, jedna z atakujących to wron, zmieniła się w
chłopaka, który chwycił jej nadgarstek wystarczająco mocno by ją zatrzymać
jednocześnie nie dość by ją skrzywdzić. Był niewiele starszy od nich, miał
czarne kręcone włosy pomiędzy którymi znajdowały się czarne pióra, a paznokcie u
jego dłoni przypominały szpony drapieżnego ptaka. Jego oczodoły były puste,
lecz mimo tego czuła jakby spoglądał w jej duszę. O dziwo nie bała się go.
-On nie zasługuje na twoją litość-powiedział
spokojnym głosem. Jedyne co była wstanie zrobić do pokiwać głową. Poczuła jak
robi jej się słabo w kolanach. Człowiek-wrona ostrożnie pomógł jej usiąść na jej
miejscu obok Boruto, nim odwrócił się do byłego przywódcy ANBU. Jego aura
natychmiast stała się złowroga.
- Nie lubisz umierać z głodu? A pamiętasz jak
żądny władzy i zaszczytów tytułu Hokage, podstępem odebrałeś mi wzrok by skazać
mych pobratymców i mnie na śmierć? Jak odebrałeś jedyną szansę na rozwiązanie
konfliktu bez rozlewu krwi? Jak wykorzystałeś dziecię rodu na los mordercy i
zdrajcy? Nie znałeś litości!- z każdym wypowiedzianym słowem przybliżał się do
Danzo. Wtem z gardeł ptactwa wydał się krzyk zsynchronizowany z głosem
chłopaka.
-Hej sowy, pucharze, kruki i my nie znajmy
litości! Szargajmy jadło na sztuki, a jeśli jadła nie stanie, szargajmy ciało
na sztuki. Niechaj nagie świecą kości!
Kolejny ptak przemienił się w człowieka.
Chłopaka z szarymi włosami z maską ANBU sowy. Chwycił niedoszłego Hokage za
ramię szponami rozrywając jego skórę i mięśnie.
-Nie lubisz umierać z głodu? A pamiętasz jak na
własny użytek szkoliłeś sieroty z Konohy? Skazywałeś na bratobójcze pojedynki w
imię stworzenia posłusznych ci bezwolnych i pozbawionych uczuć żołnierzy? Nie
znałeś litości!
-Hej sowy, pucharze, kruki i my nie znajmy
litości! Szargajmy jadło na sztuki, a jeśli jadła nie stanie, szargajmy ciało
na sztuki. Niechaj nagie świecą kości!-przy wtórowała reszta stada, rzucając się
na zjawę. Zaczęły dziobać i drapać jego ciało. Po pokoju rozniosły się jego
krzyki bólu. Drużyna siódma patrzyła w osłupieniu na okrutną scenę, która
trwała do momentu, gdy pozostał z niego sam kościotrup. Wtedy wszystkie duchy
zniknęły w ogniu z którego przybyły. W pokoju znowu zapanowała ciemność.
Blondyn w szoku patrzył na pustą czarkę po alkoholu. Po pokoju rozległa się
cichy płacz. Jego wzrok przeniósł się na przyjaciółkę, instynktownie objął ją i
przyciągnął do siebie.
-Mitsuki co to do cholery było!?- zwrócił się do
niebieskowłosego.
-Nie przewidziałem tego...-wyjaśnił chłopak
przygotowując wianek do kolejnego rytuału.
-Co ty robisz!? Chcesz kontynuować po czymś
takim!?-warknął Uzumaki.
-Jeżeli teraz nie dokończymy sami możemy trafić
w zaświaty..
-COO!?
-Mówiłem jak zaczniemy to nie będzie odwrotu...
- Nie ma mowy widzisz do czego to
doprowadziło?-spytał przytulając mocniej czarnowłosą.
-Już w porządku-westchnęła Sarada ocierając łzy
i siadając na swoim miejscu- Naprawdę kontynuujmy...
Boruto nadąsał się lekko gdy dziewczyna odsunęła
się od niego, jednak ucieszył się, że czuje się już lepiej. Mimo wszystko wciąż
nie puszczał jej prawej dłoni, tak na wszelki wypadek jakby znów się przestraszyła...
Nie żeby ją lubił, czy coś...
Mitsuki podpalił wianek i wyciągając nad nim
rękę, zaczął recytować: - O święte ziele...
Uchiha zgromiła blondyna wzrokiem. Chłopak
podrapał się w tył głowy przysięgając jej po cichu, że nie przynieśli ze sobą,
żadnej substancji nielegalnej.
-Twoją mocą przyzywam duszę, które utknęły
pomiędzy dwoma światami, zbyt wzniosłe dla świata ludzi, za niskie dla świata
bogów!
Płomień wynoszący się z nad roślin przybrał
niebieską barwę, która rozniosła po pokoju jakby księżycową aurę. Na
kamieniu pojawiła się przepiękna kobieta z długimi białymi włosami i rogami,
przypominającymi królicze uszy.
- Czy to...-zaczął niebieskooki, lecz duch mu
przerwał.
-Me imię to Kaguya... Księżniczka tej planety
powinniście mnie znać-wypowiedziała lustrując trójkę geninów swoim byakuganem.
-No chyba tym razem, rzeczywiście przesadziłem,
ostatni raz jak ją wezwano prawie skończył się świat...
-Mitsuki!?-odezwali się równocześnie jego
koledzy z drużyny
- Nie lękajcie się, w tej formie nie mogę was
skrzywdzić...-odparła bogini wpatrując się w prawą dłoń Uzumakiego- Przeklęty
Momoshiki... Widocznie to nie ostatni raz kiedy się spotykamy... Kto wie może
znów me dzieci przywołają mnie z całą mą
mocą...
-Dlaczego mieliśmy by to zrobić? Chciałaś zniszczyć
naszą planetę!-odparła Sarada.
Królicza księżniczka przeniosła wzrok na wciąż
splecione ręce Uchihy i Uzumakiego.
-Kochałam tę planetę, jak i jej mieszkańców...
Niestety zdradzili mnie i musiałam ich ukarać, lecz mimo to nienawidzę swojego
klanu jeszcze bardziej niż was... Na księżycu wciąż znajdują się moje zwoje.
Dzieci Ashury i Idry powinny dać temu radę...-to powiedziawszy zniknęła tak jak
się pojawiła pozostawiając drużynę 7 w konsternacji.
Prowadzący rytułał znów spojrzał na zwój.
-Zasadniczo to chyba koniec... musimy tylko
resztę jedzenia wystawić za drzwi dla pomniejszych duchów-powiedział syn
Orochimaru bez ceremonialnie wyrzucając przez okno zawartość Bento
przygotowanego dla nich przez Hinatę.
-Mitsuki!-jęknął żałośnie blondyn, a po jego poliku
spłynęła samotna łza. Gdyby tylko jego mama się o tym dowiedziała zabiła by go!
-Zakończone dziady!-odparł chłopak odsuwając
zasłony. Pierwsze promienie słońca wdarły się do pokoju. Pozostała dwójka
zajęła się sprzątaniem reszty jedzenia, gdy na kamiennym ołtarzu pojawiła się
postać młodego mężczyzny o czarnych długich włosach zebranych w kucyk.
Zauważywszy go blondyn wydał z siebie wrzask.
-Dziwne to nie powinno się wydarzyć... Na pewno
nie za dnia...-westchnął niebieskowłosy łapiąc się za brodę- Co ci potrzeba
duchu?
Jednak duch nic nie odpowiedział, stał tylko
patrząc prosto na Saradę. Pomimo dziwności tej sceny dziewczyna nie czuła
strachu. Wręcz przeciwnie obecność tej duszy napełniała ją spokojem i ciepłem
połączonym z tęsknotą.
- Mówiłeś, że to już koniec!-warknął
niebieskooki do kolegi.
-Powinien być... Czego ci potrzeba? Jadła? Picia
odpowiedź, albo przepadnij!
Jednak duch absolutnie ich zignorował, robiąc
krok w kierunku młodej Uchihy.
-Mitsuki!
W akcie desperacji syn Orochimaru chwycił
jednego z pierogów i rzucił nim w ducha. Jedzenie odbiło się od jego płaszcza,
lecz zjawa jedynie odrzuciła ich podirytowanym wzrokiem i kontynuowała swoją
wędrówkę.
- Nie możliwe... Odparł się pierogowi... Ta zjawa
jest zbyt potężna!
-Co? Co to niby ma znaczyć? Musimy coś zrobić!
Sarada dlaczego przed nim nie uciekasz..?-młody Uzumaki zaczął panikować.
-Myślę...myślę, że to znam...-odparła, a duch
uśmiechnął się do niej lekko. Jego spojrzenie przypominało jej spojrzenie jej
ojca, pomimo tego, że duch znajdował się może metr od niej, nie odsunęła się od
niego. Nie drgnęła, gdy wyciągnął dłoń i delikatnie puknął ją w czoło i
zniknął. Chwilę po tym poczuła jak ktoś chwyta ją mocno za ramiona.
-Sarada? Hej słyszysz mnie? Co on ci
zrobił?!-twarz Boruto znalazła się nie bezpiecznie blisko jej w momencie, gdy
chłopak jeszcze mocniej przyciągnął ją do siebie. Było widać jak bardzo jest
zmartwiony.
-Wszystko okej-odparła obejmując jego twarz tak
żeby spojrzał na nią i przestał panikować.-Nic mi nie jest...-dodała ziewając.
- Hym, jest 5 rano co powiecie na małą drzemkę,
nim wrócicie do siebie mam sporo miejsca na kanapie, dywan też jest całkiem
wygodny-zaproponował Mitsuki.
- To dobry pomysł... w końcu od początku miało
być to nocowanie...- odparła Uchiha, bo blondyn wciąż był zbyt zajęty
denerwowaniem się by odpowiedzieć.
Gospodarz opuścił pokój by wyjąć koce z szafy
znajdującej się w przedpokoju. Jednak wyciągnięcie ich okazało się trudniejsze
niż się spodziewał. O ile na półkach że zwojami od jego rodzica, Mitsuki
utrzymywał nieskazitelny porządek, o tyle w szafie panował kompletny bałagan.
Gdy nareszcie udało mu się je wyciągnąć, do jego nóg zaczął łasić się Mikazuki,
by następnie zacząć w drzwi do mieszkania. Chłopak westchnął i odłożywszy to co
ma w rękach otworzył mu je. Kot spojrzał na niego a następnie na drzwi, znów na
niego nie ruszywszy się z miejsca. Niebieskowłosy przewrócił oczami i już
chciał zamknąć drzwi, gdy kotek postanowił z nich skorzystać. Gdy nareszcie wrócił
do pokoju, zastał przyjaciół na kanapie. Boruto półleżał oparty o oparcie mebla
z jedną ręką oplecioną wokół tali czarnowłosej. Sarada leżała oparta ramię
obejmując jego ford. Obydwoje spali. Mitsuki przykrył ich kocem i zrobił zdjęcie aparatem, który dostał od
rodzica na drugą rocznicę rozpoczęcia funkcjonowania poza inkubatorem. Spojrzał
na zdjęcie uśmiechając się szeroko.
-Może nie są jeszcze kanonem, ale zdecydowanie są moim OTP...
.........................
Em.... Dawno mnie tu nie byłoXD Nie wiem, czy ktokolwiek to jeszcze czyta, ale zapewniam, że rozdział głównej historii powstaje... w bólach i męczarni... Niestety bakugan nie jest już dla mnie zbyt interesujący :( Obecnie mam fazę na Boruto tak więc wstawiam to One-shota na Halloween.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz