-Nie możliwe-szepnęła.
Przed nią stała kobieta około trzydziestki, jej rude włosy były spięte w kok, a raczej miały być spięte bo wiele z nich po uciekało, spadając niedbale na ramiona. Miała na sobie jasnozieloną „zimową" spódnice, tego samego koloru sweter i białą koszule na której znajdowała się wielka plama zaschniętej krwi.
Patrzyła na nią swoimi zielonymi, ja trawa oczyma w których pojawiły
się łzy. Stały przez chwilę, aż w końcu starsza podbiegła do niej i mocno przytuliła.
-Kim pani jest?-wypaliła pierwsze co przyszło jej do głowy, choć doskonale znała odpowiedź. Nie mogła tylko uwierzyć, po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
-Dziecko! Naprawdę mnie nie poznajesz?-Spytała i odsunęła się od Alice. Ta natomiast zaczęła się dławić.
-Nie! Ty...ty nie... Nie żyjesz!-schowała twarz w dłoniach, nie mogła się uspokoić.
-A no, fakt. Widzisz, wiedziałam, że o czymś zapomniałam! To może ja już sobie pójdę?-stwierdziła i odwróciła się w stronę lasu.
-Nie czekaj!-krzyknęła młodsza i podbiegła do słownie wpadając w ramiona zielonookiej. -Ale... Jak to możliwe? Mamo... Że ty? No bo...
Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale płacz skutecznie jej to uniemożliwiał.
-Skarbie, może najpierw się uspokoisz, a potem porozmawiamy na spokojnie?-pogłaskała córkę po głowie, w odpowiedzi uzyskała tylko krótkie „Yhm”. Po parunastu minutach siedziały obydwie pod wierzbą i rozmawiały.
-Ale, jak to możliwe, że ty żyjesz przecież widziałam cię...-zaczęła młoda.
- Ile pamiętasz z tego dnia?-spytała.
-Wszystko do momentu, gdy wpadłam do wody, potem jak się obudziłam ty...-niestety nie dane było jej dokończyć gdyż autorka bardzo lubi używać trzech kropek.
-Wiesz, lekarze stwierdzili, że przyczyną mojego zgonu była rana postrzałowa. W rzeczywistości w czasie wystrzału już nie żyłam. Moja dusza została oddzielona od ciała i zesłana tu.
-Przez kogo?-szepnęła, ale widocznie matka jej nie dosłyszała, bo ciągnęła dalej.
-Skarbie, muszę cię prosić o pomoc. Czy masz ze sobą odznakę rycerza zamkowego?
Alice zdjęła z szyi naszyjnik i podała go Vanessie, uczyniła jeden gest i zawieszka otworzyła się a w jej wnętrzu znajdował się mały fioletowy kryształ.
-To jest połowa kryształu Darkusa, jednego z trzech odnalezionych kryształów domen.-wyjaśniła po czym wyjęła z kieszeni dwa razy większy kamień w zielonym kolorze.-A to drugi, należący do domeny Ventus, musisz odnaleźć drugą połowę kryształu Darkusa, bo to dzięki nim znalazłam się w odwróconym świecie . Jeśli uda ci się wrócić tu z tymi dwoma kamieniami uwolnisz mnie.
Młodsza ożywiła się i wzięła do ręki kamienie.
-To znaczy... że jak odnajdę drugi kawałek to wrócisz na ziemie i będzie tak jak dawniej?
-Lisia, ja nie żyje. Właśnie teraz moje kości zżerają robaczki. Nie powinno mnie tu być, powinnam być już po drugiej stronie.-uśmiechnęła się.
-Ale, jeśli cię uwolnię to będzie tak jakbym cię zabiła!-krzyknęła.
-Kochanie, nie ma innej drogi, nie możesz tu zostać na zawsze, a ja nie mogę się stąd wydostać. Nie chce być dłużej sama. Obiecaj mi, że to dla mnie zrobisz!
-Obiecuję- wydukała nie chętnie.
-Mam nadzieje, że słowa dotrzymasz, a co tam u Eqestri?
-Dobrze! Chyba nie obrazisz się, że znalazłam jej nową partnerkę?
-Nie, zasługiwała na to, jest walecznym bakuganem, nie wytrzymałaby bez walki. To może dla odmiany, teraz porozmawiamy sobie trochę o życiu, co? Nie chcesz może jakiejś mamusinej rady?
-Eee...-wyjęczała, co mamcia odebrała jako tak. Siedziały tak i rozmawiały parę dobrych minut.
-Moim zdaniem, powinnaś być bardziej wyrozumiała, ten chłopak też dużo przeszedł, a skoro nigdy nie byliście parą to nie mógł cię zdradzić. Nie przekreślaj go, jest naprawdę przystojny!
-To było takie głębokie mamo, normalnie jak brodzik! Czyli mam rozumieć, że przez te wszystkie lata podglądałaś mnie przez te...-krzyknęła oburzona.
-Lustra wymiarowe i skarbie nie tylko ciebie i nie zawsze, wiesz jak ciężko jest je znaleźć!-westchnęła. Naglę ich otoczenie zaczęło się zmieniać, zamazywać, poruszać.
-Co się dzieje?-spytała młodsza.
-Wracasz do swojego świata. Zapomniałabym! Na twoim miejscu przyjrzałabym się Strefie Walk, zauważyłam tam wiele niepokojących spraw. Trzymaj się! Nie długo znów się zobaczymy!!!
-Mamo!-krzyknęła jeszcze i wyciągnęła rękę w jej stronę, ale napotkała przestrzeń, znajdowała się na pustej polance. Słyszała śpiew ptaków i szelest drzew. Wróciła do swojego świata. Czy to wydarzyło się naprawdę, a może to tylko sen? Spojrzała na swoją dłoń w której wciąż trzymała dwa kryształy domen i odznakę rycerza. Czyli jednak. Ruszyła do domu, gdzie zastała skołowaną Angie przy oknie. Postanowiła, że jednak daruje jej pogadankę o zdrowiu, ale za to będzie musiała znów zrewidować jej pokój.
..............................
Ekchem... Przepraszam was za to co musieliście czytać, serio to... To jest po prostu notka godna mojego pierwszego rozdziału, który był słaby... Dlatego notkę dedykuje tym wszystkim co tu wchodzą i nie komentują. Niech czują się gorsi... BŁAHAHAHAHAHAHAHAAHA !!!
No, a teraz chciała bym poświęcić czas na sprawy organizacyjne.
Po pierwsze: Zezwalam na spamowanie, jeśli piszesz bloga o bakugan, Shaman Kingu, Hetalii, lub w innym ciekawym temacie śmiało podawaj linka, tylko proszę przy okazji skomentuj notkę!!!
Po drugie: Prośba do tych co chcą żeby ich informować o nowych rozdziałach, żeby napisali to teraz w komentarzach. Obiecuje wywiązywać się z tego.