Co ty tu robisz? -zapytała go, gdy tylko otrząsnęła się z pierwszego
szoku. Nastała krępująca cisza. No bo właściwie co miał powiedzieć? Chce cie
przesłuchać w sprawie tajemniczego pokoju do którego się włamałem po tym jak
cię śledziłem? W duchu zaklął, że wcześniej nie wymyślił jakiegoś planu
działania.
-Chciałem... Porozmawiać...-wydusił.
-O czym? -znowu cisza.
-No... Wiesz...
-Nie, nie wiem....-piwne oczy dziewczyny lustrowały go uważnie.
-O nas...-odpowiedział pierwsze co mu przyszło do głowy. Błąd. Błąd
krytyczny, jak w wielkie bagno się władował odkrył dopiero gdy zobaczył grymas
na jej twarzy.
-Nas? Jakich nas? Nie ma żadnych nas. Nie ma, na prawdę nigdy nie
było-warknęła sięgając by zamknąć drzwi jednak złapał ją za nadgarstek.
-Wiesz doskonale, że to nieprawda-odparł zdziwiony tak agresywną reakcją
rudej.
-Jeśli coś naprawdę by miedzy nami było nie zostawiłbyś mnie, gdy cie
najbardziej potrzebowałam...
-Jeśli dobrze pamiętam to ty zostawiłaś nas...-odpowiedział. Zbyt ostro
tym sposobem nic nie wskóra. Dziewczyna wydała z siebie smutny śmiech.
-Może dalej brzydzi cie fakt, że byłam Maskaradem?- spytała się
podchodząc bliżej-Pewnie dalej mi nie ufasz, więc po...
Nie pozwolił jej skończyć. Nim zdążył przemyśleć to co robi jego usta
znalazły się na jej. Początkowo wyczuł jej sprzeciw. Jej dłonie oparły się o
jego tors by go odepchnąć, ale potem ustąpiły, żeby potem objąć go w szyi i
nawet przyciągnąć bliżej.
Ich pocałunek różnił się od ich poprzednich, które były delikatne i
niepewne. Ten był agresywny... Pełen pożądania, ale brakowało w nim czegoś z
przeszłości. Teraz nie byli parą, nie ufali sobie to co robili nie było
właściwe w żadnej mierze, ale w tym momencie nie był wstanie myśleć logicznie.
Wszystkie emocje związane z Alice zebrały się w nim w jednym momencie budząc w
nim coś czego się po sobie nie spodziewał. Zresztą dziewczyna nie stawiała
żadnego oporu, wręcz przeciwnie w pewnym momencie przejęła inicjatywę ciągnąc
ich obydwu na jej łóżko. Sama rudowłosa nie była pewna swojej decyzji. Jednak
po tylu latach tak zawiłej relacji miedzy nimi chciała choć raz mieć go dla
siebie... Nawet jeśli tylko by chwilowo zaspokoić żądze. Zaczęła powoli rozpinać
jego koszule. Chłopak przez chwile się zawahał, lecz potem przyciągnął ją do
siebie jeszcze bliżej wsuwając rękę pod jej koszulkę i pogłębiając pocałunek.
Jednak ten moment zapomnienia trwał do momentu, gdy ręka chłopaka nie natrafiła
na bliznę na jej brzuchu. Czarnowłosy odsunął się i spojrzał na jej ranę. Ranę
w dokładnie tym samym miejscu w które oberwała "Lisica" podczas ich
wspólnego pojedynku. Dziewczyna odsunęła się od niego potwierdzając jego
podejrzenia.
-To byłaś ty... To od początku byłaś ty! - krzyknął patrząc na nią w
szoku-Od początku wiedziałaś co tu się dzieje i zwodziłaś nas? Dlaczego?
Rudowłosa milczała przez dłuższy moment.
-Nie prosiłam was o pomoc-odparła w końcu nie patrząc na niego-Jedyne co
zrobiliście to nabruździliście...
-Czy ty siebie słyszysz? Dzięki nam strefa walk w kilka miesięcy zaczęła
chylić się ku upadkowi! -warknął wstając i poprawiając swoje ubrania.
-Naprawdę myślisz że tu jedynie o nielegalne walki chodziło? Zresztą co
za różnica i tak będziecie wiedzieć lepiej...-westchnęła wstając.
-Wiesz, ze bede musiał o tym wszystkim powiedzieć -dodał Kazami mierząc
ją wzrokiem.
-Droga wolna... Jednak po tym jak to zrobisz młodzi Wojownicy maja opuścić
mój dom... Natychmiast.
..........................
W salonie panowała absolutna cisza. Po jednej stronie stołu znajdowali
się młodzi wojownicy z drugiej drużyna Alice.
Pomimo usilnych próśb i namów nie udało im się przekonać Gehabich do kontynuowania
współpracy. Pomimo tego, że Strefa Walk upadła drużyna Dark Daimont wciąż
pozostawała na wolności, wraz z ich zmodyfikowanymi bakuganami i nieznanym
nikomu planem. Dan podjął ostatnią próbę wyzywając ją na pojedynek.
Zasady pojedynku były proste. Jeżeli wygra on, Młodzi Wojownicy zostaną
by dokończyć swoja misje, jeżeli przegra opuszczą dom i nigdy nie wrócą.
Do walki zgłosił sie oczywiście Dan. Jego Drago miał nawieszą moc ze
wszystkich bakuganów. Jego wygrana powinna być wiec czymś szybkim i łatwym.
Zważywszy, że w przeciwieństwie do Strefy Walk, nie mieli walczyć wręcz.
Wszyscy domownicy zebrali się na podwórku. Młodzi Wojownicy po jednej stronie,
drużyna dziewczyn po drugiej.
Soon wyszła na środek i postawiła nie wielką kostkę, która po
aktywowaniu, zaczęła się rozkładać, tworząc przestrzeń do walki . Czas dokoła
nich się zatrzymał.
Obydwoje rzucili swoje bakugany, naprzeciw Drago pojawił się Feniks
domeny darkus. Poziom jej mocy dorównywał jego.
-Co ty na to, żeby podkręcić emocje? -spytała rudowłosa wyciągając kartę
zagłady. Obecni wojownicy pobledli na ten widok-Karta zagłady aktywacja!
Rzucony przez nią kartonik dotknął ziemi, roztaczając promień fioletowego
światła. Rozpoczęła się bardzo wyrównana walka. Wojownik pyrusa, czuł się nie
swojo walcząc bez pomocy Mechtoganów, lecz moc Drago, którą otrzymał od Eve
dawała im przewagę przez dłuższą cześć pojedynku. Rozpraszające było zachowanie
ich przyjaciółki, która absolutnie nic nie robiła sobie z groźby jaką na nich
rzuciła. Jeśli przegra straci też bakugana, może już parę razy udało im się
wydostać z tego wymiaru, jednak nie powinno się tak kusić losu. Postanowił użyć
swojej najsilniejszej karty. zwycięstwo było jego.
-Karta supermocy lustro ciszy! -krzyknęła Gehabich z kryształu na piersi
Kaltki wydobyła się łuna ogromnej energii odpychając atak pyrusa -Karta zagłady
powrót. Całe pole bitwy zatrzęsło się w momencie, gdy smok przemienił się z powrotem
w swoją postać kulistą, a jego licznik mocy spadł do zera. Drożyna z wyspy
bakuganów nie mogła uwierzyć w to co widzi. Werdykt był ostateczny musieli opuścić
Moskwę.
..........................................................
I znów przeminął rok... Nie wiem czy ktokolwiek to czyta. Jestem
przekonana, że nie. Ostatnio postanowiłam przeczytać to opowiadanko od początku
i... O jeju... To opowiadanie jest tak straszne>.<
Zrobiłam z Alice kompletna Mery Sue. Ale nie o tym miałam... Moi kochani
zbliżamy sie do końca opowiadania. Znaczy w teorii według początkowego planu
miała być to połowa, ale pisze to opko już 6 lat i chcę je nareszcie skończyć.
Przed nami 2 może 3 rozdziały. Zależy to od was ponieważ zakończenie chcę
zawszeć w sposób najbardziej zwięzły jak się da. Jeżeli jednak, ktoś to czyta i
chciałby, żebym przyłożyła się do tego bardziej niż do opisu walki Dana i Alice
to proszę napisz komentarz, choćby z napisem czytam to.