środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 14 Zwiady

-A na czym stanęło zebranie? -spytała Alice.
-Na tym kto idzie na zwiady...
-No to trochę potrwa, biorąc pod uwagę, że nawet nie wiedzą gdzie czarny rynek się znajduje...-stwierdziła starsza
-To może powinnaś ich zaprowadzić?- w momencie wypowiadania tych słów przez niebieskooką zapadła cisza, a wszystkie oczy zwróciły się na nie.
-Wiesz, gdzie to jest?- spytała Mira.
-Wiedzieć... Wiem, ale...-zaczęła rudowłosa.
-Zaprowadzisz nas!?-wciął sie Dan.
-Nie-odparła -To zbyt niebezpieczne...
Wszyscy spojrzeli po sobie zdziwieni. Takiej odpowiedzi sie nie spodziewali.
-Alice tam codziennie giną bakugany! Musimy sie tam dostać i powstrzymać ten proceder-powiedziała Runo.
-Dajcie mi dokończyć. Nie zaprowadzę was tam wszystkich... Wezmę jedną osobę na zwiad i nie chce sie w to dalej mieszać, zrozumcie to nie dla mnie-westchnęła. Wojownicy pokiwali głową ze zrozumieniem, a Soon i Angie spojrzały po sobie z niedowierzaniem.
-No to chyba oczywiste, kto pójdzie!- uśmiechnął sie Kuso.
-Nie ty...-odparła jego dziewczyna.
-Jak to nie ja? Kto inny lepiej nadaje sie do tej misji, jak nie lider drużyny?
-To ma być cicha akcja rozpoznawcza, a nie desant twojego ego...
-Coś ty powiedziała!?-ta krótka kłótnia pomiędzy parą, wkrótce przeistoczyła sie w kolejną dyskusje całej drużyny. Nikt nawet nie zauważył jak gospodynie opuściły pokój.
.........................................................................................
-Jak myślicie kogo wybiorą? Ja stawiam na tego blondyna- zaczęła Chris, gdy tylko znalazły sie w kuchni.
-Nie za mały? -zdziwiła sie Soon.
-Oj nie tego! Tego z tą boską klatą~ -westchęła Taylor.
-Przestańcie dziewczyny to ich wybór-stwierdziła Gehabich robiąc herbatę.
-Według mnie lepszy byłby ten brunet Nija z którym walczyłam-wtrąciła Angie.
-W sensie Shun?- spytała ruda, a oczy wszystkich dziewczyn skierowały sie na nią.
-Ten Shun~ -pisnęła blondynka.-No ba, że ten z pamietniczka!
-Kazami?- dodała zielonooka.
-Czytałyście mój pamiętnik!? Ten z czasów? Osz wy! -najstarsza zaczęła gonić pozostałe z zamiarem brutalnej zemsty i odebrania zeszytu, a Celin patrzyła na to z pogłębiającą sie rozpaczą.
-Spokój! -krzyknęła w końcu-Zachowujecie sie gorzej niż oni... Do jutra i tak nic nie wymyślą, wiec może lepiej położyć sie spać?
-To dobry pomysł-westchnęła wojowniczka Darkusa- A z wami jeszcze porozmawiam... Dobranoc.-spojrzała na brunetkę i blondynkę, po czym poszła spać.
.....................................................................................................
Rano okazało sie, że Młodzi Wojownicy wybrali Shuna na zwiadowcę w Strefie Walk.  Oczywiście nie obyło sie bez porozumiewawczych spojrzeń jej uczennic i chichotania na gdzieś z tyłu. Podeszła do drzwi ubrana w czarny płaszcz i włosami spiętymi w kok. Kazami był ubrany w swój standardowy pełny strój nija.
-Ale zdajesz sobie sprawę, że musimy przejść kawałek przez miasto? -spytała, jednak nic jej nie odpowiedział. Wyszli. Całą drogę przez miasto przybyli w milczeniu. Ona zastanawiając się nad tym, co dalej począć z pomocą dla bakuganów i jak odebrać dziewczynom dziennik. On z mętlikiem w głowie po rozmowie z Danem. Obydwoje nie potrafili znaleźć tematu do rozmowy, a może nawet nie próbowali? Po przejściu 300 metrów znaleźli się przy wejściu do kanału.
-To jest żart? -spytał wojownik Ventusa zatykając sobie nos.
-No nie mów, że teraz wymiękasz. Niedługo przyzwyczaisz sie do zapachu-stwierdziła wchodząc do środka. Poszedł za nią.
-Właściwie to skąd wiesz o tym miejscu?-popatrzył na nią gdy ta zasłaniała sobie twarz czarną chustką.
-Wiesz sprzęt do laboratorium jest drogi, a nie wszystkich stać na oryginalne części... Trzeba szukać sposobów -skręciła w prawo i podeszła do metalowej bramy. Zapukała sześć razy. Otworzył jej wysoki mężczyzna.
-Ja do Józefa Kowalskiego-stwierdziła pokazując mu jakąś kartę.
-Cel wizyty? -spytał spoglądając na nich podejźliwie.
-Części zapasowe...
-A on?- wskazał na ninje.
-Chce zarobić w Strefie, w puszczasz czy nie? -odpowiedziała zirytowana.
-Wpuszczam, co mam nie wpuszczać taka moja praca- odparł przepuszczając ich-Życzę powodzenia świeżemu mięsku...
Minęli bramę. Shun spojrzał na swoją towarzyszkę.
-O co mu chodziło?
-Poziom jest wysoki. Mało komu udaje sie coś wygrać-tłumaczyła prowadząc go do areny. Gdy znaleźli sie pod budkami do teleportacji zatrzymała się.
-Wystarczy tam wejść i nacisnąć czerwony guzik. Ja dalej nie idę...
-Jesteś pewna?- spytał ją kładąc rękę na jej ramieniu.
-Tak -spojrzała na niego -kupię coś i pójdę do domu. Dasz radę sam wrócić?
-Jasne-odparł wchodząc do maszyny.
-Shun...
-Tak? -odwrócił sie w jej kierunku.
-Uważaj na siebie-powiedziała i ruszyła w kierunku ulicy wiertniczej.
-Ty również-stwierdził teleportując sie do Strefy Walk. Miejsce w którym sie znalazł, przypominało nieco bakuprzestrzeń.  Wielka arena otoczona przez trybuny, na której to rozgrywano walki. Jednak klimat miejsca był zupełnie inny, walki brutalne, publiczność żądna krwi. Obecnie stał na schodach prowadzących do kas biletowych, oraz tych w których obstawiano wyniki. Z dołu szła grupa kibiców, gdy go mijali, jeden z nich pocnął go w bok tak, że w padł na siedzenia gubiąc swoje nakrycie głowy.
-Patrz gdzie leziesz-warknął na niego przywódca grupy.
-E wy... Słuchajta ten gościu wam kogoś nie przypomina?- spytał łysy osiłek stojący z boku.
-Wygląda jak Kazami, ten mistrz z wyspy!- stwierdził niski blondyn.
-No jak kropla wody-odparł przywódca podciągając Shuna za koszule do góry. Oczywiście ten zareagował kopiąc go w brzuch, a następnie przerzucając przez krzesła. W wyniku czego reszta mężczyzn rzuciła sie na niego, by pomścić swego lidera, wkrótce dołączyli sie do tego inni tworząc jedną wielką bójkę stadionową. Pomimo znaczącej przewagi liczebnej przeciwników Shun dawał sobie rade. Kilka razy oberwał, ale nie były to groźne urazy. Jednakże przeciwników ciągle przybywało i zdawało sie, że walka nie będzie miała końca. Nagle wszyscy dokoła niego znieruchomieli za sprawą dziwnego niebieskiego promienia. Rozejrzał sie nad nim na dziwnej lewitującej płycie stała brunetka ubrana w niebieską sukienkę.
-No proszę, proszę czyżby Młodzi Wojownicy zaszczycili swoją obecnością strefę walk? -spytała z wrednym uśmieszkiem, a następnie wycelowała w niego promień i za jego pomocą przeniosła Kazamiego na środek areny-Skoro tak musimy sie z nimi przywitać.
Wylądowała na arenie koło blondyna w zielonym stroju.
-Oczywiście- odparł wyciągając swojego bakugana i wyszczerzył się.
................................................................................................
Tak wiem wiem miało być co tydzień ale nie wyszło... Jednak teraz w tym tygodniu dodaje 4 rozdziały na każdym z blogów ;-; Następny na Hetali..

niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 13 Goście Goście

Przygotowywaliście kiedyś śniadanie dla 11 osób. Pewnie tak, jakieś święto rodzinne, wszyscy zjeżdżają się do babci, czy do was i trzeba gotować. Oczywiście w tym przypadku wystarczy jajecznica z parówkami i parę kanapek dla wszystkich. Co innego, gdy do przygotowania jest pięć różnych dań, gdyż dwie panie się odchudzają i nie jedzą cukrów, tuczy ani białek, bo po co? Dwóch panów buduje sobie masę do rzeźby i żywi się tylko mięsem, natomiast jedna pani ziemskiego jedzenia w ogóle nie jada i trzeba jej przygotowywać jakiegoś balatiora z matusą... Trzeba jeszcze ugotować coś zjadliwego dla Marucho,Runo, Soon i Angie, a Shun chce... Spojrzała na kartkę i wciąż jedynym wyrazem który mogła rozczytać był ryż... z makrelą? (Inspiracja: Haru z Free*_*) i zielona herbata. Westchnęła i wzięła się do pracy, w końcu musi być gotowe zanim wszyscy wstaną.

................................................................................................

Pierwsze w jadalni pojawiły się dziewczyny. Pomogły nakryć do stołu. Soon Angie i Runo dostały omlet z pomidorami i kakao, natomiast Chris i Julie otręby owsiane z mlekiem i truskawkami, choć te ostatnie miały za dużo kalorii... Mira dostała swoją potrawkę i o dziwo jej smakowała. Następny w kuchni pojawił się Marucho, a za nim Dan i Gunz. Ostatni przyszedł, a raczej wskoczył przez okno Shun, wracając z porannego treningu i oczywiście uśwniając podłogę, bo butów wytrzeć nie łaska... Gospodyni bez słowa postawiła przed nim miskę z makrelą i wzięła się za wycieranie błota. Przyjaciele jedli i rozmawiali i śmiali się. Do momentu, gdy Kuso ogłosił, że o jedenastej będzie zebranie, a teraz mają czas wolny. Przy stole momentalnie zrobiło się pusto. No prawie. Zostały naczynia do umycia i resztki omletu kiełbasa i trochę ryżu. Już miała sprzątać, gdy zaburczało jej w brzuchu. Zupełnie zapomniała, że przecież nic nie jadła. Lekko zniesmaczona postanowiła zadowolić się ostatkami, w końcu nie może spóźnić się na zajęcia

......................................................................................................

Władimir zaraz po zebraniu postanowił zaszyć się w swojej komnacie i nie opuszczać jej dopóki nie będzie musiał. Gdy tylko znalazł się w środku, wziął sie za czytanie „Wojny i Pokoju". Co z tego, że czytał ją piąty raz? On miał szacunek do ksiąg, do literatury, kultury i sztuki. Nie to co ci ignoranci(w tym ja ;-;).W delektowaniu się lekturą, przeszkadzałam mu tylko wada wzroku, której nabawiła go Abby. Nie tylko on zawinił, a tylko on został ukarany. To nie było sprawiedliwe, ale tu prawo ustala Gabryjel. Przyjmując posadę wojownika Pyrusa zdawał sobie z tego sprawę, nie powinien więc narzekać. Jedyne, co teraz musi zrobić to poprawić się i zdobyć tego feniksa. Po pomieszczeniu rozległo się pukanie.-Wejść-westchnął. Do pokoju weszła Mari razem ze swoim sprzętem medycznym. Skrzywił się, nie cierpiał tej pory dnia.-Pokaż to oko-stwierdziła wyciągając, co raz to nowe, przerażająco wyglądające narzędzia. Władimir bez słowa zdjął czarną opaskę zasłaniającą jego prawy oczodół(biolchem tak bardzo), ukazując nie gałkę oczną, lecz parę czarnych kabli wystających z kości czołowej.-Dziś będzie boleć-uprzedziła wyciągając z pojemnika mechaniczne oko.-Jakby wcześniej nie bolało...-syknął, bo dziewczyna bez względnego czekania wzięła się do pracy. Rwało i piekło jak diabli, ale nie wydał z siebie chodź by zduszonego jęku, był na to zbyt dumny. Wystarczające upokorzenie stanowiły łzy, które pojawiły się mimo wolnie. Operacja trwała może półgodziny. Na koniec dziewczyna obmyła oko solą fizjologiczną i zakryła przepaską.-Jeszcze dwa tygodnie i zacznie działać-zaczęła się pakować.-I pomoże mi to w walce?-Nie wiem. Programem zajmował się Dylan, a budową Abby...-wzdrygnął się na dźwięk imienia brunetki- Ale na pewno będziesz widzieć.-Przynajmniej tyle...-westchnął- Ale teraz już idź.-Krótkie dziękuje, by nie zabolało-wyszła. Nie zdziwiło go to, ale nie miał jej za co dziękować. Gdyby umiała szybciej pracować, nie straciłby oka, a ich bakugany bez problemu, pokonały by tę smarkule

.................................................................................................................

Zebrania Młodych Wojowników w niczym nie można nazwać normalnymi, choćby nie wiem jak bardzo sie chciało. Niby to wszystko miało jakiś cel, ale w gruncie rzeczy bardziej przypominało obrady polskiego sejmu, niż debatę Oxfordską... Aktualnie spotkanie było na etapie zaciętej kłótni wiec nikt nie zauważył jak weszła, usiadła, zaczęła rozmawiać z Soon.-I jak było?- spytała młodsza.-W miarę dobrze... Ledwo zdałam kolokwium...-przytuliła się do kuzynki z miną „już mam dosyć”. Ta jedynie pogłaskała jej włosy i westchnęła.-A na czym stanęło zebranie?-Na tym kto idzie na zwiady...-No to trochę potrwa, biorąc pod uwagę, że nawet nie wiedzą gdzie czarny rynek się znajduje...-stwierdziła Alice.-To może powinnaś ich zaprowadzić? -w momencie wypowiadania tych słów przez niebieskooką zapadła cisza, a wszystkie oczy zwróciły się na nie

..................................................................

Hejka... Dawno mnie tu nie było... Ale wiecie liceum, a teraz są wakacje... Wiec... Obiecałam że będę co tydzień wstawiać jeden rozdział, wiec życie mi powodzenia...Shun:I tak nie da rady...Cicho!!!A wszystkim czytelnikom życzę miłych wakacji^^