niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 7 Nowy Początek (czyli jak zaczęłaby się 5 seria)


Mała żaglówką pędziła z zawrotną, jak na samą siłę wiatru, prędkością. Nic w tym dziwnego biorąc pod uwagę, że znudzony ciągłą flautą szatyn postanowił przejść na napęd w postaci silnika, który miał zdecydowanie za dużą moc i nie nadawał się do tego typu jachtu. Ale, co z tego? W tym momencie liczył się tylko wiatr we włosach, ta prędkość i poczucie wolności. Nie ważne, że miecz stawia opór, że źle zabezpieczone szoty plączą się, a lazy jackie prawie się pourywały.
-Jak tam, Drago? -spytał spoglądając na bakugana.
-Błagam Cię, Daniel zwolni! -krzyknął zaniepokojony.
-Oj, nie przesadzaj-uśmiechnął się- musimy zdążyć, na lotnisko na wyspie Blake Mount*.
-Wiesz, że mogłeś tam dojechać kolejką?
-Ale tak jest fajniej! Poza tym to nie pierwsza niespodzianka, jaką wymyśliłem. Wyobraź sobie, że czeka nas wycieczka po Europie. Rozumiesz? Francja, Hiszpania, Niemcy, Włochy, zwiedzimy wszystko!
-Dan wiesz, że to ponad 40 krajów?
-Nie żartuj! Jak tyle krajów może zmieścić się na tak małej powierzchni? Co tam jeszcze jest... Rosja, Grecja, Austria, Finlandia, Norwegia, Wielka Brytania.
-No i ,Dania, Szwecja, Szwajcaria, Czechy i Słowacja, Bułgaria, Rumunia, Czarnogóra, Chorwacja, Słowenia...
-Mówiłeś Słowację! -Stwierdził Dan-Ty mnie coś z tymi krajami chyba wkręcasz!
-Jeszcze Litwa, Węgry ,Łotwa, Estonia i Polska, nie mówiąc o mikronacjach .-dokończył bakugan.
-Polska? Estonia? Drago przestań wymyślać kraje!-stwierdził kończąc zwijane grota (bo wcześniej tego nie zrobił).-Nareszcie jesteśmy.
...................................miesiąc później...................................
-Ale jak to za dwa dni?- patrzył z niedowierzaniem na recepcjonistkę, która łamaną angielszczyzną, próbowała wyjaśnić mu sytuacje.
-Przykro mi, że pociąg z Berlina się spóźnił, ale nic na to nie poradzę! Do środy nie ma żadnych kursów do Moskwy.
-Mogę się przynajmniej dowiedzieć gdzie jestem?- westchnął.
-Warszawa Centralna-odpowiedziała jednak widząc niewyraźną minę chłopaka dodała-W Polsce.
-Dziękuje, Do widzenia- mruknął odchodząc od okienka.
-A nie mówiłem, że jest taki kraj-stwierdził jego bakugan.
-Ehhh, nie zaczynaj. To co robimy?
-Nie wiem może by tak coś pozwiedzać?
-Ale co tu może być do zwiedzania.-zamyślił się kompletnie nie zauważając idącej z naprzeciwka niskiej, ale na pewno nie drobnej...(Amelia wiem, że to twój pierwszy dzień w pracy, i że nie przepadasz za szefową ale mogłabyś sobie darować i trzymać się scenariusza?) szatynki. Oczywiście wpadł na nią z impetem, dość boleśnie przewracając.
-Ała, patrz gdzie leziesz!- wrzasnęła (m) jednak on usłyszał jedynie coś ba kształt „szycz yszyszy szyryszy"
-Przepraszam, nie rozumiem- powiedział.
-Uważaj trochę, chwila! Ty jesteś Dan Kuso? -odpowiedziała (m) po angielsku.
Na co chłopak wyprostował się i uśmiechnął.
-We własnej osobie!- powiedział dumnie.
-Czyli znasz Shuna Kazami? Możesz podać mi jego numer?- natychmiastowo zrzedła mu mina.
-Ale po co ci?
-Wiesz muszę poznać numer mojego przyszłego męża.-w tym momencie Daniel zaliczył glebę.
-Nie sądzę żebym mógł podawać takie informacje.-oparł gdy się pozbierał.
-Nie ważne zapomni o rozmowie- stwierdziła i odeszła. Poparzył chwilę za nią i sam oddalił się w drugą stronę.
-Jak ona mogła tak mnie potraktować!? -mruczał pod nosem.
-Widzisz Danielu, musisz przyzwyczaić się, że nie dla wszystkich jesteś ideałem.- Drago wyskoczył z kieszeni i usiadł mu na ramieniu.
-Ale, żeby tak od razu...
-Chwila, czy to nie hotel-rozejrzał się, rzeczywiście przed nimi znajdował budynek o nazwie „
-Wygląda nie źle.- powiedział kierując się ku wejściu.
........................................................................
Kto by pomyślał, że chodząc po lesie można się zgubić. Bynajmniej nie nasz dzielny bohater, który mężnie przemierzał zarośla.
-Dan zgubiliśmy się-jego bakugan uświadomił go w zaistniałej sytuacji.
-To nie moja wina, gdyby w tym pociągu dało się wyspać to...-przerwał, bo usłyszał dźwięk łamanych gałęzi. Rozejrzał się, koło niego jakby znikąd pojawiła się czarnowłosa dziewczyna.
Przyjrzała mu się ciekawie.
-Ty jesteś Dan Kuso?-spytała.
-Nie, nie podam ci numeru Shuna!- chciał ją wyminąć, jednak ta zagrodziła mu drogę.
-Wyzywam Cię!-krzykneła wyciągając swojego bakugana.
-Słucham?- spojrzał na nią zdziwiony-przecież poza wyspą bakuganów nie ma warunków do tego by bakugan zmienił formę.
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem. Wyciągnęła z kieszeni małą fioletową kostkę i położyła na ziemi. Ta zaczęła się rozkładać, tworząc urządzenie, które po chwili stworzyło falę energii (jak ktoś zrozumiał o co chodzi w tym zdaniu to chyba dostanie ode mnie medal). Czas się zatrzymał.
-Jak ty to? -spytał.
-Będziesz ze mną dyskutować, czy walczyć?
-Zdajesz sobie sprawę, że nie masz ze mną szans? -powiedział wyciągając bakugana.
-To się jeszcze okaże!- uśmiechnęła się.
...................................................................
Dziewczyna zrezygnowana upadła na ziemie.
-Nie! To nie możliwe! Chcę rewanżu!!!-krzyczała.
Chłopak spojrzał na nią z nie ukrywaną satysfakcją (za co potem oberwał od autorki).
-To było do przewidzenia, choć przyznaje zaskoczyłaś mnie swoimi umiejętnościami. Musisz być miejscową liderką-przyznał, na co dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Moja mistrzyni nie jest tu nazywana numerem 1, choć moim zdaniem na to zasługuję.-chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
-Kto cię...-przerwał słysząc głosy dobiegające z lasu.
-Angie! Od godziny Cię szukamy-na łacę pojawiła się blondynka.
- Chris?- spytał oszołomiony Pyrus, a ta dopiero zwróciła na niego uwagę.
-Gdzieś ty się podziewała-za niebieskooką przyszła Soon, która gdy tylko zauważyła Kuso stanęła jak wryta.
-Dziewczyny to wy trenujecie tę małą-wydukał szatyn na co wszystkie trzy parsknęły śmiechem.
-Oj, Dan! -westchnęła Taylor.-Jesteś rozkoszny, chętnie Cię do niej zaprowadzimy.
......................................................
-Chris, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł!- pisnęła ruda, gdy zbliżały się do celu.
-Nie przesadzaj, jej też od czasu do czasu przydadzą się małe niespodzianki!
-Ale..
-Skoro ta wasza mistrzyni jest taka dobra, to może się ze mną zmierzy?- przerwał im szatyn.
-Wiesz, Kuso ona raczej nie walczy.-stwierdziła Angie zatrzymując się przy sośnie, z której zwisała czerwona linka żeglarska.
-To skąd niby wiecie, że umie grać? Ej, czemu stoimy? -zdziwił się.
-Bo, jesteśmy na miejscu.-odparła blondynka-Alice złaź!
Wywołana natychmiast zeszła z drzewa i rozejrzała się po zebranych, jej uwagę od razu przykuł Młody Wojownik.
-A ty co tu robisz-spytała.
..................................................................................................................................................................
Dlaczego?<krzyczy waląc(jak kol wiek by to dwuznacznie dla całej mojej klasy nie brzmiało) głową Shuna w ścianę> Jak mogliście mi to zrobić!!!
Amelia: Dla nie wtajemniczonych Alice i Shun pogodzili się i zaczęli ze sobą chodzić, poza akcją utworu.
Ale jak tak można sabotować opowiadanie!
Shun: Alice pomocy Autorka zwariowała.
Alice<przybiega ze spryskiwaczem i psika mnie> Dara złaź to mój chłopak!!!
Nie!
A: Złaź, albo Cie wyślę na przełęcz Diatłowa!
Nie!!!! już złażę! 
A   Grzeczna Autorka.
Am:A wy zdajecie sobie sprawę, że jesteście na wizji?
Co!? Znaczy....yyy... Przepraszam za to coś znaczy za tę notkę.
Am: Autorka nie mogła prze modź naturalnej nie chęci do Kuso, więc pisanie tego szło jej jak krew z nosa.
A z racji tego, że jutro wyjeżdżam i nie mam zbytnio czasu to dodaję ten rozdział bez sprawdzenia X_x!
Am:Taaaa...
Was pewnie zastanawia, kto to jest ta tu... To mój narrator. Powtarzając do egzaminów ogarnęłam, że nie można utożsamiać autora z narratorem, a że do tej pory to to robiłam musiałam załatwić ją!
Am: Cześć! Jestem Amelia Grav i pochodzę z...
Ehhh, sorry czas antenowy się skończył!